Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dazy", znaleziono 30

Czas dany na kredyt i świat dany na kredyt, i oczy na kredyt, by go nimi opłakiwać.
Po to człowiekowi dany jest rozum, by mógł pozbyć się tego, co mu jest przykre.
Z talentu się nie wyrasta, jest on człowiekowi dany. Wystarczy trochę popracować nas sobą (...).
Wszystko zależy od tego, co dany program ma kontrolować i jak utrudniać komuś, w tym przypadku nam, życie.
Po co w ogóle czymkolwiek się przejmować? Czy jako istoty wrażliwe nie zostaliśmy umieszczeni na ziemi, żeby zaznać szczęścia w tym krótkim czasie, który jest nam dany?
Czas tutaj nie został nam dany raz na zawsze. (...) Dopiero gdy zetkniemy się ze śmiercią, przypominamy sobie, że truizm o krótkości życia jest głęboko prawdziwy.
Pojęcie miłości (wielkiej miłości, miłości jedynej) zrodziło się prawdopodobnie ze ścisłych granic czasu, jaki jest nam dany. (s.71)
Gideon Cross. Na samo wspomnienie jego imienia moje ciało ogarniały fale pożądania i tęsknoty.
- To nie tak (…) Przecież wiesz, co do siebie czujemy.
- Pewnie. Każde z was z osobna jest niespełna rozumu. Razem tworzycie istne wariatkowo.
Czasami na myśl o tym, jak bardzo go potrzebuję, odczuwałam przerażenie. Zdawało mi się, że jest dla mnie wszystkim. Że bardziej wolę być przy nim niż z moim najbliższym przyjacielem, któremu w tej chwili jestem niemal tak samo potrzebna, jak Gideon mnie.
The monomyth is a single great circle of tales marking out each stage in the hero's life: from birth to death; then on again, through resurrection and rebirth.
Jeśli dany rejon cieszy się popularnością wśród fotografów, masz jak w banku, że jakiś miejscowy fotograf sprzedaje album z popularnymi miejscami, które warto sfotografować.
(...) praca profilera polega na próbie zrozumienia, dlaczego dany kryminalista zachowuje się w taki, a nie inny sposób, na wyczuciu go, odkryciu, co go napędza. Profilerzy starają się myśleć i zachowywać jak przestępcy.
Sens musi być zatem odnaleziony, a nie dany. Co więcej, należy go odnaleźć samemu, posługując się własnym sumieniem. Można go zdefiniować jako narzędzie do odkrywania sensów, organ pozwalający je jakby "wywęszyć".
Cierpienie w zapalczywym działaniu.
To zabawne - pomyślał. - Nie rozmawiamy o pewnych rzeczach, dlatego że nie są ważne albo dlatego że są zbyt ważne.
Nieuzasadnione jest oczekiwanie dojrzałego zachowania od niedojrzałego mózgu.
I zupełnie nie rozumiem, o co chodzi z tą wiarą (...), a jeżeli nie istnieje nic, w co można wierzyć, Davy? Jeżeli wiara jest jak głuchy telefon, do którego mówisz, ale o tym, że na drugim końcu linii nie ma nikogo, dowiadujesz się dopiero wtedy, gdy zadasz mu pytanie, a on nie odpowie?
O śmiertelnicy, zgódźcie się: jednaki los nam dany
I ten, co dziś udziałem mym, wam jutro jest pisany.
Nadzieja każe wierzyć w blask, co nocy mrok rozproszy.
(Tłumaczenie łacińskiego wiersza autorstwa Jane Grey).
"Wtedy przyszło mi do głowy pytanie, czy gdyby wiedzieli, że mają razem tak mało czasu, to zrobiliby coś inaczej. Mówi się, że nie chcielibyśmy wiedzieć kiedy umrzemy, choćbyśmy nawet mogli, ale gdy patrzę na takie zdjęcia, zastanawiam się czy tak nie byłoby lepiej. Moglibyśmy mądrzej wykorzystać dany nam czas, spędzić go z bliskimi."
Człowiek nie stwarza sobie celów. Narzuca mu je czas, w którym się urodził. Może im służyć albo buntować się przeciw nim, ale przedmiot buntu lub służby dany jest z zewnątrz. Aby doświadczyć całkowitej wolności poszukiwania celów musiałby byc sam. To nie może się stać, gdyż człowiek nie wychowany wsród ludzi nie może stać się człowiekiem.
Człowiek nie stwarza sobie celów. Narzuca mu je czas, w którym się urodził. Może im służyć albo buntować się przeciw nim, ale przedmiot buntu lub służby dany jest z zewnątrz. Aby doświadczyć całkowitej wolności poszukiwania celów musiałby byc sam. To nie może się stać, gdyż człowiek nie wychowany wsród ludzi nie może stać się człowiekiem
Człowiek, wbrew pozorom, nie stwarza sobie celów. Narzuca mu je czas, w którym się urodził, może im służyć albo buntować się przeciw nim, ale przedmiot służby czy buntu jest dany z zewnątrz. Aby doświadczyć całkowitej wolności poszukiwania celów, musiałby być sam, a to się nie może udać, gdyż człowiek nie wychowany wśród ludzi nie może się stać człowiekiem.
W oknach mazurskich (...) czasami tliło się światło. Miejscowi zasiadali do kolacji. Żyli zgodnie z rytmem wyznaczonym setki lat wcześniej. Pracowali, mnożyli się w obrębie swojej społeczności, wychowywali potomstwo, tak jak ich uczono. Potem umierali, cicho, bez pretensji, z godnością. Rausch nie miał wątpliwości, że jemu nie będzie dany taki koniec.
Wszyscy, a na pewno niektórzy z nas, mamy poważną wadę. To co jest dla nas najważniejsze, potrzebne do życia, bierzemy za oczywiste, za dane. Powietrze. Wodę. Miłość.
Jeśli jest obok was ktoś, kogo kochacie, jesteście szczęściarzami. A jeśli ta osoba i was darzy miłością - możecie mówić o prawdziwym błogosławieństwie. Jeśli zaś marnujecie czas dany wam na tę miłość, jesteście głupcami!
Od czterdziestu lat mieszkam w tym samym domu i mało zeń wychodzę. Ale dom ten położony jest na brzegu Sekwany, w miejscu najznamienitszym i najpiękniejszym na świecie. Widzę z mego okna Tuilerie, Luwr, Pont-Neuf, wieże Notre-Dame, wieżyczki Pałacu Sprawiedliwości i wieżę Sainte-Chapelle. Wszystkie te głazy mówią, opowiadają mi sławne dzieje Francji.
Zdrowie naszych organów oraz to, czy cierpimy na jakąś dolegliwość, zależy od posiadanych przez nas genów i ich ekspresji - to znaczy od tego, czy dany gen jest aktywny, czy też nie, albo jest to gen normalny, czy zmutowany. Na pewno zauważyłeś, że niektórzy ludzie mogą jeść, co tylko chcą, inni zaś skarżą się, że pewne produkty - często mleczne - powodują u nich kłopoty trawienne, takie jak gazy, wzdęcia lub zaparcia. Otóż okazało się, że osoby z dolegliwościami trawiennymi mają mutację genu odpowiedzialnego za rozkład i absorpcję składników odżwyczych z mleka.
Boewulf kanclerzem Imperium bowiem będąc i hasła tajemne znając, aby sobie popularności przydać, wykradł koronacyjny topór, który za pasem nowego monarchy spocząć miał, a wraz z nim u stóp tronu także i lojalność czterech narodów Ligi Północy, Waregów, czczących ten artefakt, u których siedziba Wielkiej Nawy jest. A topór zwał się Aiendall Srebrzysty. Mówi się, że pierwszemu cesarzowi od samych bogów jako symbol władzy i wiktorii był dany i nie masz świętszej ani dla Warega, ni Normana, relikwii.
Zakonnica z uzi wskoczyła na parapet katedry Notre Dame niczym pingwin ninja. Kojot strzelił z biodra i zdmuchnął ją, zanim otworzyła ogień. Przekoziołkowała przez krawędź, odbiła się od gargulca i rozbryznęła się na chodniku. Zagrzmiał syntetyzowany chorial georgiański, kiedy jej dusza unosiła się do nieba ze stalowym liniałem w dłoni. Kojot ostrzelał witraż i zdjął biskupa wymachującego bazooka za dwa tysiące punktów pokuty [..]
-Ładny strzał-zauważył.
Kojot podniósł wzrok znad gry wideo,
-Czerwoni zabili mnie trzy razy.
-To sa kardynałowie. Musisz ich dwukrotnie trafić,żeby zabić. Zaczekaj, aż dojdziesz do poziomu Watykanu. Papież wysyła promienie winy.
J. Lipiec, Rywalizacja i perfekcja, [w:] Kalokagatia, Kraków 1988, s. 17-21 W całym sporcie, we wszystkich jego dziedzinach dziś uprawianych, a nawet we wszystkich dających się przewidzieć przyszłościowych konkurencjach, w rodzaju dziesięciokilometrowego czołgania się w tunelu ze strzelaniem z łuku do rzutków co jedno okrążenie – a więc w sporcie uprawianym wczoraj, dziś i możliwym jutro, obowiązująca zasada wyczynu ponad przeciętność obejmuje dwa możliwe warianty wyłaniania zwycięzcy i zwycięstwa jako niezbędnego atrybutu każdego wydarzenia sportowego. Pierwszy – poprzez bezpośrednie pokonanie przeciwnika, czyli innego człowieka, innych ludzi. Drugi sposób – to zwycięstwo pośrednie, lecz poprzez bezpośrednie pokonanie granicy pewnej konwencjonalnej i abstrakcyjnej wartości, którą jest zazwyczaj tak zwany rekord, czyli dotychczasowa "najlepszość". Obydwie te formy współżyją ze sobą zgodnie w ramach tego samego zjawiska, jakim jest sport, choć prawdopodobnie wyznaczają inne drogi i inne cele dla gatunku ludzkiego. Nie chodzi, oczywiście, o to, że przebieg konkurencji, w której bliska obecność rozradowanego zwycięzcy i pokonanych współzawodników wyznacza inną dramaturgię zdarzeń, niż samotny bieg długodystansowca po rekord świata, po którego pobiciu wskazówka chronometru ani drgnie z emocji. Rzecz nie w tym, jaki jest konkretny, techniczny mechanizm oceny współzawodników, by spośród nich wyłonić zwycięzcę, niewątpliwie bowiem istnieją poważne różnice między ogłoszeniem zwycięstwa boksera przez nokaut z arytmetycznymi działaniami na wskaźnikach subiektywnych not sędziowskich w tańcach na lodzie. Osiągnięcie zwycięstwa, które jest celem najwyższym, bądź samo tylko pretendowanie do najlepszego rezultatu w sportowej konfrontacji inaczej kształtuje się w przypadkach gdy chodzi o wykazanie przewagi tu i teraz nad rywalami – inaczej zaś, gdy teraźniejszość ustępuje pola innym wymiarom: przeszłości i przyszłości, równocześnie stawiając barierę przyszłym próbom jej pokonania, zupełnie inaczej niż zwycięzca konkretnego biegu, skoku czy walki, którego nazwisko, co prawda, nie zawsze – bo tego nikt mu nie odbierze – zostanie w annałach i czasem w żywej pamięci ludzkiej (symbolem czego jest medal, absolutyzujący dany czyn), ale też naprawdę nie przekracza swym sukcesem pewnej chwili, danego teraz, tego momentu, kiedy właśnie wygrał w obrębie konkretnego wydarzenia. Pokonanie człowieka jest aktem jednorazowym i pod pewnym miejscem pozbawionym miejsca w historii, ponieważ nie ma sposobu, by przenieść dane zwycięstwo, osiągnięte w walce konkretnej, uwarunkowanej miejscem, czasem pogodą, samopoczuciem sportowców, na inny teren, w inny czas, w inny układ determinacji. Zwycięstwo nad drugim człowiekiem odnosi się więc tylko od tej chwili, w której zostało osiągnięte i za nieszkodliwą zabawę fantastów należy uznać na przykład plebiscyt na najwybitniejszego w świecie sportowca roku lub dywagowanie żurnalistów, czy futboliści węgierscy z czasów Puskasa, Bozsika i Koscisa pokonaliby Holandię Cruyffa, Needkensa i Ransenbrincka, bądź tez jak zakończyłby się pojedynek Joe Louis – Muhamed Ali. Osiągnięcie wyniku, który jest wartością wyraźnie określoną – zwykle liczbowo – pozwala natomiast umieścić każdy rezultat, uzyskany kiedykolwiek, gdziekolwiek i przez dowolnego człowieka (byle zostały zachowane pewne elementarne konwencje odnośnie do warunków, sprzętu i sposobu mierzenia) w pewnym ciągu dziejowym, zazwyczaj progresywnym, w którym poszczególne wartości (wyniki) są charakterystycznymi punktami tej skali. Mówiąc jeszcze inaczej: zwyciężając w bezpośredniej walce sportowiec osiąga przewagę nad innymi, tu i teraz zgromadzonymi sportowcami, zwyciężając zaś pośrednio, poprzez uzyskanie wybitnego wyniku osiąga przewagę nad wszystkimi ludźmi, którzy do tej pory próbowali podobnego działania, a także rzuca wyzwanie, każdemu następnemu, zmuszonemu automatycznie do przyjęcia walki nie z rekordzistą, ale z jego abstrakcyjnym tworem, czyli rekordem. Rozróżnienie to – występujące notabene nie tylko w sporcie, ale w wielu innych dziedzinach aktywności ludzkiej – pozwala właśnie na najjaskrawszym przykładzie, jakim jest sport, ukazać dwie tendencje uzewnętrzniania się stosunków między ludźmi. Jedna tendencja, którą nazwiemy rywalizacyjną, polega na tym, że człowiek swą wartość usiłuje określić poprzez wielokrotne, ale zawsze zorientowane na konkretne tu i teraz przyrównywanie się do pewnego konkretnego innego człowieka. Druga tendencja, mająca charakter perfekcjonistyczny, na dalszym planie zostawia postu lat bycia lepszym od kogoś innego, natomiast koncentruje się na wysiłku bycia lepszym od siebie samego, czyli od takiego, jakim się było uprzednio. Obie tendencje wyznaczają w założeniu nie kończący się nigdy program przyszłościowy: tendencja rywalizacyjna w ciągłym poszukiwaniu przeciwników, by się do nich przyrównać i pokazać, że się nad nimi góruje; tendencja perfekcjonistyczna w stawianiu sobie coraz wyższych wymagań, stałym przekraczaniem pułapu osiąganych uprzednio rezultatów. Rywalizacjonizm i perfekcjonizm dysponują tez – wedle swych skal wartości – różnymi granicami swych programów; dla pierwszego granicą tą jest być lepszym od wszystkich, dla drugiego – być po prostu bardzo dobrym, tak dobrym, jak to leży w możliwościach ludzkich. W rozwoju ludzkości – a więc w skali daleko szerszej niż wyznacza to rozwój człowieka Wyczynu Sportowego – obie te tendencje przeplatały się wzajemnie, żeby nie rzecz wprost: warunkowały się dialektycznie. Wydaje sie jednak, iż skoro zasadne jest przyjęcie samego rozróżnienia owych tendencji, to należy stwierdzić, że choć ruch społeczny w ogóle wykazuje głównie cechy rywalizacyjne, to rozwój w swej osnowie ma i musi mieć charakter perfekcjonistyczny, doskonalący. W rozwoju techniki produkcyjnej można to wykazać wprost: w gruncie rzeczy nie chodzi o to, by mieć urządzenia tylko lepsze od cudzych, ale mieć je najzwyczajniej dobrymi, sprawnymi, skutecznymi (i oczywiście lepszymi od swoich własnych dotychczasowych). W rozwoju swej osobniczej świadomości człowiekowi nie może na serio zależeć, by np. wiedzę matematyczną miał lepszą od kolegów w klasie, lecz by matematykę pojął jasno i wyraźnie. Ludziom pragnącym osiągnąć powiedzmy szczęście, spokój, szacunek nie może zależeć, by być tylko szczęśliwszymi od innych, spokojniejszymi i mniej deptanymi w swej godności, lecz aby mieć po prostu szczęśliwe, harmonijne i udane życie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl