Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz delee", znaleziono 40

Kya wytężała wzrok, by dojrzeć lecący w oddali sznur pelikanów i przyglądała się obłokom, byle tylko nie patrzeć w oczy konającej rybie, oglądającej świat bez wody i z trudem łapiącej bezużyteczne powietrze. Mimo to opłacało się jej, podobnie jak rybie, zapłacić taką cenę za ten odruch rodzinnego życia.
Znała na pamięć godziny przypływów, kierując się położeniem gwiazd umiała trafić do domu, potrafiła wymienić wszystkie rodzaje piór orła, ale nawet w wieku czternastu lat nie mogła przeczytać kilku prostych wyrazów.
....samotność była dla niej czymś oczywistym, jak dodatkowa kończyna. Teraz, gdy zapuściła w niej korzenie zaczynała ciążyć.
Bagna wiedzą o śmierci wszystko i niekoniecznie uznają ją za tragedię, a już na pewno nie za grzech.
Moczary nie ograniczały ich, lecz dawały nową tożsamość - i jak każde święte miejsce - głęboko skrywały ich sekrety. ...W końcu było to tylko leżące odłogiem trzęsawisko.
Wiedziała, że lata spędzone w samotności zmieniły ją, aż w końcu stała się inna niż wszyscy, Lecz to nie ze swojej winy była samotna. Jej nauczycielką była dzika przyroda. To ona ją karmiła i chroniła, kiedy inni nie chcieli. ...Życie nauczyło ją również, że pradawne geny służące utrzymaniu gatunku przetrwały - czasami w niepożądanej formie - w genotypie człowieka. Jej wystarczało, że była częścią naturalnego cyklu, choćby takiego jak pływy. Jak mało kto czuła silną więź z życiem i ziemią, wrosła w nią korzeniami, to ziemia była jej matką.
-Umiem już gruchać jak gołąb - powiedziała sama do siebie.
- Dużo lepiej od nich, nawet jeśli mają piękne buty
Z punktu widzenia biologii dobro i zło mają tę samą barwę.
Alessandro Cannavo. Nie znałem Fallaci osobiście, ale znałem dobrze jej teksty. Kiedy miałem 16-17 lat, czytałem jej książki o Wietnamie, czytałem jej wywiady. W 1998 roku zacząłem pracę w "Corriere della Sera". Oriana już od dawna nie pisała do gazety. Jej ostatnie teksty z 1991 roku dotyczyły wojny w Zatoce Perskiej. Była legendą. Jedni mówili o niej z szacunkiem, inni jej nienawidzili. Dlatego nie pozostawiła po sobie uczniów. Została mitem.
Szyfruję swoje dane. Wszystkie, bez wyjątku. Robię kopię zapasową swoich danych. Codziennie. Nie korzystam z kretyńskich bajerów (opaski monitorujące tętno, smartwatche, itd., itp.) - mają słabe zabezpieczenia i zbierają informacje na mój temat. Używam menedżera haseł. zabezpieczam go hasłem, które ma minimum 25 znaków. Używam dwuetapowej weryfikacji (tokeny, SMS-y). Nie korzystam z oczywistych pytań pomocniczych (data urodzin, imię psa, nazwisko panieńskie matki, wszystko to można znaleźć w sieci).
Laptopa Della używam do pisania. Laptopa Acer używam do surfowania po sieci. Laptopa Lenovo używam tylko i wyłącznie, kiedy się loguję (na swoją stronę, na pocztę, do banku, itd). Mogę też używać systemu Qubes na jednym z komputerów (tworzy wirtualne maszyny na jednym komputerze, izoluje procesy, poprosić Janka, żeby zainstalował).
Nie otwieram załączników, o które nie prosiłam. Pięć razy zastanawiam się, zanim kliknę w jakiś link. Nie używam dysków USB, których sama nie kupiłam. Pliki przesłane przez osoby trzecie otwieram tylko i wyłącznie
w sandboxie (wydzielonej części dysku, która służy jako izolatka, na wypadek gdyby plik zawierał malware). Używam tylko tych programów i aplikacji, które są mi niezbędne. Odinstalowuję je, kiedy przestaję z nich korzystać. Aktualizuję je regularnie. Nigdy nie spuszczam wzroku z mojego telefonu. Nie podłączam go do cudzych ładowarek ani komputerów. Zasłaniam ekran, kiedy wpisuję PIN. Wyłączam go i wyciągam baterię, kiedy prowadzę poufne rozmowy albo chcę się upewnić, że nikt mnie nie śledzi. Wiadomości tekstowe wysyłam przez aplikację szyfrującą (np. Telegram, Signal). Mejle zawierające poufne informacje wysyłam, korzystając z protokołu szyfrującego PGP (Pretty Good Privacy).
© 2007 - 2025 nakanapie.pl