Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "leki mocno z nad i", znaleziono 5

Jeżeli żyjesz łatwo i lekko, to nie ma żadnego powodu, żeby pochylić się nad innymi. Myślę, że aby pochylić się nad sobą, a zwłaszcza nad kimś innym, musisz dostać mocno w kość, musisz cierpieć i zrozumieć, co to cierpienie, co to ból. Inaczej nie zrozumiesz, co to jest brak bólu.
- Nigdy nie będziesz szła sama - powiedział Adam, zatrzymując mnie lekkim dotknięciem ramienia. Na koniec powtórzył to, co wbiło mi się kiedyś jak bezpieczny przełącznik, a teraz stało się słownym symbolem naszej przyjaźni: - Nigdy. Pamiętaj - zaakcentował "nigdy" tak mocno, że wiedziałam, że jestem bezpieczna już na zawsze.
A teraz czy możesz coś dla mnie zrobić? - Gdzieś w moim wnętrzu rozrastało się to coś strasznego, co chciało mnie zmusić do płaczu. Ale się oparłem. Nie będę płakał. Dam tylko Jenny do zrozumienia, skinieniem głowy, że będę bardzo szczęśliwy robiąc coś dla niej. - Czy mógłbyś mnie mocno przytulić - poprosiła. Położyłem dłoń na jej przedramieniu - Boże, jakie chude - i uścisnąłem je lekko. - Nie, Oliwer. Przytul mnie tak naprawdę. Połóż się tu koło mnie. Bardzo, bardzo uważałem - na te rurki i wszystko - kiedy kładłem się przy niej na łóżku, by objąć ją ramionami. - Dziękuję, Ollie. To były jej ostatnie słowa.
Kiedy wszystkie dzieci już opuściły pomieszczenia, Barbara zamknęła drzwi na klucz i zaczęła schodzić stromymi schodkami na ulicę. Z tyłu dobiegły ją jakieś dziwne dźwięki, jakby melodia nucona kobiecym glosem. Piękny, delikatny,cichy śpiew płynnie rozwijał się i stawał coraz bardziej konkretny. Fale słów napływały lekko i dawały poczucie spokoju, i spełnienia. Głos kobiecy stwarzał wrażenie, że interpretatorka ma mocny charakter i jej deklaracja jest przemyślana, chociaż napawało ją to lekką melancholią i zasmuceniem. Nucone słowa przypominały język francuski, ale sposób ich wymowy był albo zdeformowany, albo w formie dawnej, dzisiaj nie używanej.
Jezu… Patrzyła na jego piękną twarz, na długie rzęsy, rzucające ciemne cienie na śniadą skórę policzków. Jak mogła być taka łatwowierna i naiwna… W ogóle go nie znała, a zapatrzona w jego zniewalającą powierzchowność, zaczęła już sobie wyobrażać, że spotkała tego swojego jedynego, wymarzonego… Spotkała… Potwora… Spojrzała na jego szeroką klatkę piersiową, która unosiła się i opadała w równym rytmie. Patrzyła z bardzo bliska na jego blizny, które wyglądały tak, jakby ktoś pociął go ostrym nożem. Chwila… Nie ktoś, tylko jego ojciec… O Boże… To straszne… ale… nie mogło jej być go żal. On sam był potworem. Zabójcą. Była pewna, że ją zabije. Tak jak zabił te inne dziewczyny, o których czytała w gazecie. Uniosła głowę i spojrzała na niego. Spał twardym snem. Miał na sobie tylko dżinsy. Nagle przyszło jej do głowy, że może mieć w kieszeni telefon komórkowy. Powoli, starając się nie oddychać, włożyła rękę pod koc i dotknęła go delikatnie na wysokości bioder. Niestety. Kieszenie miał puste. Poczuła pod powiekami pieczenie i zagryzła wargi w bezsilnej rozpaczy i jednocześnie złości. Uniosła się wyżej i nagle zobaczyła, że na starym, obdrapanym krześle leżą kluczyki od samochodu i jego telefon. Boże… Jak miała tam sięgnąć, skoro była z nim skuta kajdankami i w dodatku nadal przygniatał ją swoim ramieniem? Jednak, to była jej jedyna szansa. Najpierw musiała sprawdzić, czy on na pewno śpi. Pochyliła się nad jego twarzą i dotknęła go lekko palcami dłoni. Mruknął coś przez sen i dalej oddychał spokojnie i miarowo. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i popatrzyła w jego zamknięte oczy. Jego oddech nie zmienił się, a klatka piersiowa nadal miarowo unosiła się i opadała. Zmierzyła wzrokiem odległość pomiędzy swoją wyciągniętą ręką a oddalonym nieco krzesłem, na którym leżał jej jedyny ratunek. Przekręciła się pod jego ręką, cały czas pamiętając, że lewy nadgarstek ma unieruchomiony. Położyła się lekko na nim, starając się robić to bardzo powoli. On coś zamamrotał, a wtedy momentalnie znieruchomiała. Lecz nadal spał, wzdychając głośniej i kładąc wolną rękę wysoko nad swoją głową. Wtedy zdecydowała się wykonać jeden szybki ruch i po chwili miała już telefon w ręku. Miała wrażenie, że zaraz się udusi, bo musiała zapanować nad spazmatycznym oddechem, który zaczynał ją ogarniać. Zacisnęła zęby i wybrała szybko numer 112, bo z nerwów nie była w stanie przypomnieć sobie jakiegokolwiek innego numeru. I sama nie wie co się właściwie stało, ale nagle poczuła mocne szarpnięcie za włosy i już leżała, przygnieciona jego potężnym ciałem, a przed oczami migał jej kolorowy ekran komórki, którą machał tuż przed jej twarzą. - Masz mnie za idiotę Ewo? – Pokręcił głową i patrzył w jej przerażone oczy z łagodnym uśmiechem, który wzbudzał w niej jeszcze większy strach.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl