“Sikorkę pochłania bezpieczna dziura w starym betonowym słupie. Gruba jak palec gałązka lipy drapała przez kata zaprawę, aż wydrapała oczko, coraz większe, w końcu tak duże, że pomieściło ptaka. To, że gałązka wciąż tkwi w dziupli, nikomu nie przeszkadza. A wraz z nią liście, ocieniające i osłaniające słup. Dzięki nim warunki świetlne, temperatura i wilgotność wnętrza są zbliżone do tych optymalnych, takich jak w koronie drzewa.”
“(…) Aleksandra tradycyjnie – jak każda polska matka – odpływała myślami w stronę listy spraw do załatwienia, rozwijającej się niczym kłębek wełny przed kotem i długiej jak autostrada, po której jechała. Podcasterka, która ewidentnie była pod wpływem świeżej lektury książek Mihálya Csíkszentmihályiego, używała słów „flow” i „przepływ”, chcąc zmusić Aleksandrę do skupienia się na jednej czynności na dłużej niż pięć sekund, lecz ta, dzięki swojej pracy wymagającej od niej interesowania się wszystkim jednocześnie oraz dzięki próbom sprostania wymogom potrójnego macierzyństwa, już dawno stała się umysłową jętką jednodniówką. I znów zaczęła się pałować za wszystkie sprawy, których nie dowiozła i nie dowiezie, bo nie istniała w kosmosie taka możliwość, by dało się wszystko połączyć i zapiąć. (96)”
“Z Hrabalem [Egon Bondy] rozstał się tak (w 1954 roku):
„Któregoś dnia wstałem rano, to znaczy w południe, i miałem przed sobą swój normalny program – pięć spotkań z celem: napić się piwa, z Honzą, Hrabalem i innymi. I nagle poczułem, że nie chcę nigdzie iść. Usiadłem i napisałem do każdego krótki list, że przyjdę jutro. Ale jutro też nie przyszedłem. I od tego dnia nikogo z moich przyjaciół nie widziałem przez lata. Zostałem sam. Chodziłem do bibliotek, studiowałem buddyzm i taoizm. Chodziłem do knajp z zeszytem i ołówkiem w ręku i pisałem. Dzięki temu mogłem przemyśleć to wszystko, co potem złożyło się na moją pracę filozoficzną ‘Radość z ontologii’. Hrabala spotkałem po dziesięciu latach przypadkiem na ulicy”.”