Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "liza do nas", znaleziono 168

Nie chowaj się po ciemnych kątach, bo jesteś jak promień słońca.
A kiedy zaczęła czekać na jego głos w słuchawce, na dotyk jego ręki, zniknął z jej życia. Oni wszyscy tak robią, prawda?
Ilu ludzi troszczy się o was tak naprawdę? I nie chodzi mi o tych, z którymi miło jest przebywać, a także nie o tych, których kochacie i którym wierzycie. Ale ludzi, którzy dobrze się czują, kiedy jesteście szczęśliwi i odnosicie sukcesy, a źle, kiedy wam się nie układa, albo przechodzicie trudny okres, ludzi, którzy na chwilę zboczą ze swojego szlaku życiowego, żeby wam pomóc. Niewielu jest takich.
W irytacji natura właściwa człowiekowi wyskakuje z niego jak wilk z lasu.
Nierzadko zdarza się na świecie, że człowiek długo idzie za samym sobą jak cień wierny i ciemny pełznie w noc księżycową za wesołym i żwawym człowiekiem. I bywa że gdy człowiek właściwie już przeminął, cień jego długo jeszcze trwa.
Jego obecność zahipnotyzowała mnie. Nagle wrosłam w to miejsce jak otaczające mnie drzewa.
Ktoś po­wi­nien po­wie­dzieć wszyst­kim uro­czym oso­bom po­kro­ju He­ather, żeby nie zwie­rza­ły się tak ocho­czo obcym. Żeby nie mó­wi­ły im o naj­bar­dziej pry­wat­nych spra­wach. Nie pu­bli­ko­wa­ły na Fa­ce­bo­oku każ­de­go oso­bi­ste­go dro­bia­zgu. Nawet ci przez myśl nie przej­dzie, kto może użyć tych in­for­ma­cji prze­ciw­ko tobie.
Każdy za­słu­gu­je na drugą szan­sę, na trze­cią nie za­słu­gu­je nikt.
Mi­łość do cie­bie spra­wia­ła, że bo­la­ły mnie kości, hu­cza­ło w gło­wie, mro­wi­ło w koń­czy­nach i strasz­li­we, ol­brzy­mie po­czu­cie cudu ist­nie­nia wy­peł­nia­ło całe moje ciało.
Jej ból nie jest emo­cją, ale pier­wot­nym krzy­kiem. Prze­szy­wa na wskroś, nie spo­sób go znieść. Wi­dzia­łam w życiu wiele ro­dza­jów udrę­ki, ale żadna nie była tak strasz­na jak ta.
Jej ból nie jest emo­cją, ale pier­wot­nym krzy­kiem. Prze­szy­wa na wskroś, nie spo­sób go znieść. Wi­dzia­łam w życiu wiele ro­dza­jów udrę­ki, ale żadna nie była tak strasz­na jak ta.
Nie po­no­sisz od­po­wie­dzial­no­ści za to, co zda­rzy­ło się przed twoim uro­dze­niem. Ale od­po­wia­dasz za to, żeby nie po­wtó­rzy­ło się to w przy­szło­ści.
Puścił się biegiem, a ja stałam i wpatrywałam się w morze ze wzbierającą we mnie tak dobrze znaną tęsknotą. Ten bezkres zdominował moje życie. Zawsze mnie urzekał. Był tak nieskończony, że ledwo wierzyłam rybakom, gdy opowiadali o tym, co dzieje się tam, gdzie fiord łączy się z otwartym morzem.
Skryłam się w Obrazie, licząc, że ona nie zobaczy, kim się stałam. Czasami wciąż mi się to udawało. Jeśli zamknęłam oczy i pomyślałam o poziomkach, czułam nitki rozdartej sukni łaskoczące moje nagie ramię, kiedy pędzel Herr Heyerdahla omiatał paletę i muskał płótno.
Już na dworze ośmieliłam się wypowiedzieć jego nazwisko. Stąpałam ciężko, by zagłuszyć swój głos. Najpierw cicho wyszeptałam te dwa ociekające niegodziwością słowa, a potem powiedziałam na głos:
- Edvard Munch.
Ów portret wiernie mnie przedstawiał. Za zlewających się błękitów i żółci wyłaniała się zaniedbana dziewczynka w niechlujnej sukience, której fałdy i załamania pogłębiał cień.
Poziomki będą jeszcze niedojrzałe, twarde i oporne dla palców niczym małe białe piąstki. Natura wymieszała już kolory, lecz nie przelała ich jeszcze na płótno.
Uro­dził się, żeby być Pi­cas­sem, ale ktoś mu sprząt­nął ro­bo­tę sprzed nosa, dla­te­go z pasją oddał się na­ucza­niu pla­sty­ki.
Ja je­stem po pro­stu sobą. I wy­star­czam sama sobie. Kiedy pró­bu­ję się do­pa­so­wać, do­sto­so­wać, zmie­nić w kogoś, kim zda­niem in­nych po­win­nam być, robić coś, co zda­niem in­nych po­win­nam robić, pra­gnąć rze­czy, któ­rych zda­niem in­nych po­win­nam pra­gnąć… Je­stem sobą – po­wta­rzam. – I wy­star­czam sama sobie.
Lu­dzie od za­wsze za­sta­na­wia­ją się, czy zło bie­rze się z genów, czy z wy­cho­wa­nia.
Niosłabym każdą liczbę ukąszeń, cierni i ran, byle tylko móc zbierać teraz owoce. Tęskniłam do moich krzaków i przeklinałam matkę za to, że wysłała mnie do Ihlenów, próbując przemienić w kogoś, kim nie byłam i nigdy nie będę.
Tullik i Munch w naturalny sposób ciągnęli ku sobie, ja zaś starałam się iść parę kroków za nimi. Ich rozmowa nie toczyła się wartko, lecz chwile milczenia nie wywoływały skrępowania i Munch zdawał się odprężony w jej towarzystwie.
Każdy z tych obrazów był okruchem życia. Te postaci nie pozowały jak modele. Były ledwie świadome obecności podpatrującego je malarza. Robiły to, co zwykle, w swoim naturalnym otoczeniu. Pozostawały autentyczne i niewzruszone.
Obrazy wciąż stały na dworze oparte o ścianę pracowni. Ciemną postać kobiety wciąż niepokoił jej cień, a wzrok ciężarnej kobiety z wiśniami wciąż pozostawał nieobecny.
To miejsce w mojej głowie - jasne, świeże i niezagracone - było jedynym miejscem w moim życiu przystającym do zasad głoszonych przez moją matkę.
Nie nawykłam do zwyczajów panujących w wyższych sferach i z trudnością nadążałam za rozkładem dnia domowników.
Prawda często wydaje się wulgarna. Za to kłamstwa czasami świecą jak gwiazdy na niebie.
Nigdy nie mó­wi­łam „nie”. Prze­sta­łam po pro­stu mówić „tak”.
Męż­czyź­ni nie mają po­ję­cia, myśli sobie, nie mają po­ję­cia, jak uro­dze­nie dziec­ka spra­wia, że ko­bie­ta strze­że swo­jej skóry, swo­je­go ciała, swo­jej prze­strze­ni. Kiedy cały dzień od­da­jesz sie­bie dziec­ku w każdy moż­li­wy spo­sób, w jaki można się oddać dru­gie­mu czło­wie­ko­wi, ostat­nie, czego chcesz na ko­niec, to żeby do­ro­sły męż­czy­zna też cze­goś od cie­bie chciał. Męż­czyź­ni nie wie­dzą, jak dotyk dłoni na karku może się wy­da­wać żą­da­niem, nie ge­stem mi­ło­ści, jak pro­ble­my emo­cjo­nal­ne stają się zbyt kło­po­tli­we, a mi­łość cza­sa­mi jest cię­ża­rem, ogrom­nym cię­ża­rem.
– Ale Noah jest nasz, my go stwo­rzy­li­śmy, a to ozna­cza, że je­ste­śmy ro­dzi­ną, ze­spo­łem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl