Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pasa matki", znaleziono 4

"Matka uniosła rękę. W dłoni trzymała pas. Ona znała ten pas. Jego zapach, ostry i nieprzyjemny. Każdą nierówność na skórzanej powierzchni, która odbijała się na jej ciele."
To ona sprawiała mu ból! To ona dotykała potężnej rany! Nie ojciec! Tata był dobry! Bił tylko wtedy, gdy Błażej nie chciał… bił pasem po plecach i gdzie popadnie… ale tylko, kiedy Błażej był niegrzeczny. Gdy Błażej był grzeczny i nie oponował, ojciec był dobry. To matka! To ona była wszystkiemu winna! Bo to ona ich nie uchroniła! To kobieta była wszystkiemu winna!
- Po kilku latach przestaliśmy się tak dokładnie ukrywać. Ojciec zapuścił brodę do pasa, mnie nie poznałby nikt, nawet rodzona matka. Najmowaliśmy się do ochrony karawan, służyliśmy jako osobiści strażnicy temu i owemu. On... potrafił tylko jeździć konno, robić szablą i szyć z łuku... i tego mnie nauczył... a potem, jak zobaczył, jak macham toporem, także i machania nim... toporem, znaczy się. A potem... umarł. Pewnego dnia pojechał do miasta po jedzenie i nie wrócił. Szukałem go i znalazłem... Nie wiem nawet, kto go zabił... strzałą w plecy. - Kaganek zatrząsł się tak, że niemal zgasł. - Znalazłem go, po dwóch dniach, tylko dzięki krukom. One widziały... przylatywały na ucztę i ja... też widziałem... Miałem wtedy piętnaście lat... byłem sam na Stepach i bardzo, bardzo chciałem go odnaleźć... i one go odnalazły... dla mnie...
Uniwersum Don Brega, Afganistan, Kabul, rok 2021
Wypadłem z portalu i natychmiast zlokalizowałem dwa cele: trzydziestoletnią kobietę w szarym stroju oraz trzymającą ją kurczowo za rękę, sześcioletnią, przestraszoną dziewczynkę.
Aleksander miał rację: wszystko na zewnątrz działo się w śli­maczym tempie. Mogłem dokładnie zobaczyć, jak tworzy się fala uderzeniowa pochodząca z rozrywanego właśnie na kawały samochodu-pułapki. Było to fascynujące, powolne i groźne wi­dowisko, ale nie po to przeniosłem się do Afganistanu, żeby się na nie gapić.
Od razu podniosłem się z ziemi, podbiegłem do kobiet, które nawet chyba jeszcze nie zarejestrowały mojej obecności w tym czasie. Następnie w ułamku sekundy owinąłem je pasem ma­gnetycznym, po czym objąłem matkę z jednej strony, dziecko wziąłem na rękę z drugiej, a w końcu uruchomiłem siłowniki i napęd antygrawitacyjny w moim kombinezonie. Teraz tylko na­leżało wycelować w okno, które, dziwna sprawa, zrobiło się większe niż przedtem, jakby domyślało się, co chcę zaraz zro­bić. A ja musiałem już tylko przez nie przelecieć.
Szarpnęło trochę i polecieliśmy wszyscy troje, lądując pra­wie dokładnie w środku złotego okna, które nas połknęło. Udało się. Kobieta i mała zostały uratowane od śmierci. W os­tatniej chwili odwróciłem głowę i zobaczyłem jeszcze, że fala uderze­niowa, przed którą gięło się powietrze, dotarła już w miejsce, gdzie przedtem stała dziewczynka ze swoją mamą.
Portal zamknął się za nami.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl