Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "rodem jako", znaleziono 69

Zrobiłem się senny. Już mi się oczy zamykały, kiedy natrafiłem na artykuł o krajowym potentacie produkcji żelatyny o królewskim imieniu Bolesław, którego córka Agnieszka, lat dwadzieścia osiem, właśnie ujawniła mediom swoją homoseksualną orientację i zaczęła pokazywać się publicznie ze starszą o dziesięć lat partnerką, znaną z ciętego języka dziennikarką telewizyjną.
Przyjrzałem się zdjęciom. Córka króla żelatyny była ładna. Szczupła i zgrabna dziewczyna o miłej buzi, czego nie dało się powiedzieć o dziennikarce znanej z niewyparzonej gęby.
Nie dziwota, że bajecznie bogaty król wyznaczył nagrodę w wysokości stu tysięcy euro dla śmiałka, który wyrwie piękną królewnę z łap ziejącej jadem smoczycy. Rycerz nie musi być bez skazy, wystarczy że będzie mężczyzną. Król żelatyny nie opowiadał bajek, mówił poważnie. Za uwiedzenie córki nie ofiarowywał legendarnej połowy królestwa, tylko płacił uczciwie gotówką w rozsądnym wymiarze. Co do ręki królewny, to owszem, chętnie by widział jedyną córkę przed ołtarzem w białym welonie u boku męskiego wybawiciela, rycerza wywodzącego się ze znamienitego rodu, ale nie robił z tego wielkiego halo. Żelatynowy monarcha hołdował tradycyjnym wartościom, nie aprobował małżeństw jednopłciowych ani jakichkolwiek form homoseksualnych związków partnerskich, których legalizacji był przeciwny. Nie był jednak do tego stopnia konserwatywny, aby za wszelką cenę nalegać na ślub dziedziczki swojej fortuny, zwłaszcza z byle kim.
Bieszczady wyłaniają się z wiszących ciężko nad dolinami porannych mgieł zielone, gęste od drzew, porośnięte tylko z rzadka sosnami i świerkami. Drzewa liściaste na zboczach i szczytach widziane z daleka przypominają wyrastający ku niebu jedwabisty zielony dywan, wynurzający się z ziemi długimi, spłaszczonymi falami. Charakter tych gór, łagodne szczyty i soczysta zieleń przywodzą na myśl Bałkany, które duchem i geografią zaczynają się właśnie tutaj. Bieszczady, częściej niż inne góry przygarniały wyrzutków, uciekinierów od cywilizacji, wybaczały grzechy, nie pytały nikogo o przeszłość. Nie wybaczały jedynie słabości. Polskie, ukraińskie, słowackie, melanż wzajemnie zrozumiałych języków i podobnej mentalności pogranicza. Grubszy przemyt i drobny handelek, który w latach rozpadu jedynie słusznego systemu narodził takie miejsca, jak dworzec Keleti w Budapeszcie, gdzie Europa środkowa spotykała się z południem, czy betonowe wejście od kuchni na Wielki Bazar w Stambule, gdzie zamieniano radzieckie aparaty Zorka i polskie żelazka na amerykańskie dolary. Słowiańskie myślenie bardziej sercem, niż rozumem tak, jak w weselnej piosence „Ajde Jano” z rdzennie serbskiego Kosowa, która kołatała się Jerzemu po głowie, kiedy rano siodłali konie. „Dom sprzedamy, konia sprzedamy, byle tylko tańczyć i śpiewać.” W tej piosence rozbrzmiewało orientalne frazowanie rodem na wschód od Stambułu, echo tureckiej okupacji Serbii, tęskne struny Kurdystanu i rytmy rozpalające czardasza, które przeniknęły do melodii Podhala, czysta tęsknota za beztroską i tańcem. W kole tańczą lekko, na palcach, jakby nie istniała grawitacja
Janczar od młodych lat miał bliski kontakt z prasą, sam dużo pisał, jeszcze przed wojną zamieszczał w „IKC” mrożące krew w żyłach opisy swoich wspinaczek Potem z każdej wyprawy książka, wywiady dla radia, a ostatnio nawet zainteresowała się nim telewizja. Tymczasem ja unikałem rozgłosu, a nawet często zrażałem sobie dziennikarzy, odmawiając udzielania jakichkolwiek informacji o sobie. Pisałem, ale nigdy nawet nie próbowałem drukować, bo zawsze powiedzieliby: Małecki i na tym polu rywalizuje z Janczarem. My jesteśmy ulepieni z innej gliny, a może mi się tylko tak wydawało, może go nie znałem, może trzeba było zbliżyć się do niego. Choć podejrzewam, że zupełnie inne motywy pchnęły nas do alpinizmu. On reprezentuje – to znaczy reprezentował – raczej szkołę francuską, traktującą relacje człowiek-góry lekko i naturalnie bez całej pseudogłębii, bez dusznej atmosfery górskiego mistycyzmu rodem z Niemiec. Najlepiej pan uchwyci różnicę tych dwóch poglądów analizując reakcję na śmierć w górach. Pierwsi powiedzą: zginął, bo popełnił błąd, albo zginął, bo w górach zawsze giną ludzie i nie ma gór całkowicie bezpiecznych, drudzy zaś dorobią do tego ideologię o krwawej zemście skalnych i lodowych olbrzymów, hekatombie, przeznaczeniu itp. U nas ten ostatni punkt widzenia ma swych licznych zwolenników. Na czym polega sprawa? Wydaje mi się, że chodzi tu o rolę, jaką się przypisuje alpinizmowi. Jeśli traktujemy łażenie po lodowcach jako coś ekstra, coś co nas wyróżnia z ludzkiego mrowiska, pociąga to oczywiście za sobą dorabianie teorii mającej uwznioślić nasze hobby, podnieść w oczach otoczenia, a może i własnych. W mieście jesteś niczym, w górach stajesz się inny, lepszy, a przynajmniej możesz to sobie wmówić. Ile jest pozerstwa w górskim światku, ile urojonego bohaterstwa, dużo by mówić. Reprezentuję pogląd zbliżony do Janczara, interesują mnie tylko dodatkowe powody zmuszające, bo tak to należy nazywać, do chodzenia po górach Co w życiu ludzi chorych na góry znaczą one same? Jak można się wyleczyć z tego nałogu? Oto pytania banalne, ale mnie pasjonujące. Oczywiście uważam się za człowieka wyzwolonego, jestem już w wieku, w którym kończą się sportowe ambicje, więc mam już szansę spokojnie przeżyć jeszcze kilkanaście czy kilka lat, jakie mi pozostały. Choć nie ma tu reguły, giną młodzi, w wieku średnim, ale zdarza się potknąć i seniorom. mogę i ja wreszcie nie krócic z kolejnej wspinaczki, nie wykluczam tego, nikt nie może wykluczyć, dopóki się wspina. Jeśli tak się stanie, nie będzie – mam nadzieję – żadnej sensacji, śmierć w górach jest w końcu zupełnie normalnym zakończeniem tak zwanej alpinistycznej kariery. nikt nie szuka śmierci w górach, taternicy nie mają samobójczych ciągot, a że są wypadki , gdzie ich nie ma Należy je traktować jako rzecz normalną, dać spokój tym, którzy zostali w górach, nie zastanawiać się: winien czy nie, dlaczego zginął, czy popełnił błąd. co to da? Analizujemy śmiertelne wypadki dlatego, by inni nie popełniali tych samych błędów – tak mówią ci, którzy w cieple, w fotelu, popijając herbatę czy kawę próbują odtworzyć, co działo się „tam”. Nie odtworzą, niczego się nie dowiedzą! s. 9-10
Niekiedy nie potrzeba nic więcej, żeby powiedzieć wszystko. Myśli i słowa, których się nie wypowiada, czasem lepiej się rozumie.
Niektórzy mówią, że możemy zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia. Inni wierzą w dwie połówki jabłka, w bliźniacze dusze lub w czerwoną nić, która łączy dwie osoby i sprawia, że kiedyś się spotykają... Nie miałam pojęcia, czy Aleks był miłością mojego życia...
Wolność należy do ciebie, dopóki z niej nie zrezygnujesz
Chociaż raz skorzystaj z tego, co ci oferują, nie oczekując więcej.
Myśl, że nie spełni jej oczekiwań, przerażała go, ale kiedy przyjrzał się jej zaczerwienionym policzkom i pełnym ustom, wiedział, że nie ma wyboru. Oddałby Clarze wszystko, co miał, nawet gdyby to go zabiło.
Josh całował ją jak mężczyzna, który wraca do domu z wojny.jakby sama myśl o niej rozgrzewała go przez tysiąc samotnych nocy.
Kochanie cię jest jak zanurzenie się w cieplej kąpieli po całym życiu, w którym zimno przenikało do szpiku kości.
Niestety, podobnie jak spirytus, nieodwzajemniona miłość z czasem nabiera mocy.
Spojrzała mu w oczy. W przyjemnym, intymnym półmroku hotelowego pokoju wydawały się miodowozłote. "Oczy seksualnego drapieżcy wypatrującego ofiary"- pomyślała i lekko się uśmiechnęła.
„Nimfomanka. Takie zabawne słowo. Faceci naprawdę szeroko się uśmiechają, kiedy je słyszą...”
Zrozumieliśmy, że relacje oparte na pieniądzu kryją w sobie wiele wymiarów komunikacyjnych; trzeba tylko trochę zwolnić, by móc je odkryć. Nie należy też lekceważyć znaczenia osobistych przysług i grzeczności, jakie niezależnie od wszystkiego powinny sobie wyświadczać obie strony. Nauczyliśmy się, że wzajemne zaufanie bardzo sprzyja współpracy handlowej. A John dostrzegł pokrewieństwo japońskiego stylu robienia interesów z aborygeńskim :w obu najważniejszy jest człowiek i czas, by bliżej poznać kontrahenta.
Bo wbrew pozorom każda droga jest dobra byle do przodu, byle się rozwijać. Budować siebie w sobie się zmieniać i wszystko wokół, bo zmiana jest dobra ,zmiana to ruch. Ruch to życie życie to ty ty to ja
Ludzie pewni stałego zatrudnienia nie przykładają się do pracy.
"Jesteś produktem jednorazowego użytku, który pakuje inne produkty jednorazowego użytku."
"Tak to już jest z wolnością, że jest twoja, dopóki z niej nie zrezygnujesz"
Tak to już jest z wolnością, że jest twoja, dopóki z niej nie zrezygnujesz"
Twoja praca bywa ciężka i może wydawać się monotonna, ale nigdy nie zapominaj, jak bardzo jesteś dla nas ważny. Chmura nie mogłaby istnieć bez ciebie
Już kiedyś mnie podtapiał, to nie jest pierwszy raz. Wiem, że to tylko kolejna "lekcja", nauczka, które uwielbia mi dawać, jednak za każdym razem boję się o życie, wiem, jak cienka jest granica pomiędzy resztką rozsądku a pierwotnym, zwierzęcym instynktem zabójcy.
Mówi się, że miłość i finanse nie powinny iść ze sobą w parze, ale ja, córka ledwo wiążącej koniec z końcem samotnej i ostro popijającej matki, potencjalnemu kandydatowi na faceta zawsze najpierw zaglądałam do portfela, a dopiero później w spodnie.
Życie nauczyło mnie, że każdy związek jest pełen kłamstw, nieczystych gierek i niedomówień. Okłamujemy rodziców, nauczycieli, sąsiadów, przyjaciół i rodzeństwo. Czemu więc nie kochanków?
- Zrobiliśmy coś złego - mamroczę, dzwoniąc z zimna i szoku. - Zrobiliśmy coś złego, Adam - powtarzam, a on długo mnie do siebie tuli i głaszcze po głowie.
Jak to możliwe, że my, kobiety, pozwalamy się tak traktować?
Ludzie coraz rzadziej dostrzegają coś poza wyświetlaczami własnych komórek.
Faceci tacy jak on początkowo każdy cios lub siniak nagradzają pocałunkami, zainteresowaniem czy błyskotkami. A kobiety takie jak Zuzanna długo im na to pozwalają... Zbyt długo...
Chciałam śmierci mojego kata i ją dostałam. Teraz muszę zapłacić za to, że odebrałam komuś życie, nawet jeśli ten ktoś był zwykłym ścierwem.
God isn't Father Christmas. You can only ask for the things for the mind. (...) Like courage, patience, understanding.
Praca śledczego polegała na tym, aby dopóty zdzierać warstwę niewinności, dopóki nie odsłoni się winy. Jeśli śledczemu nie udało się dowieść winy podejrzanego, to widocznie zdarł za mało.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl