Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "simon sobie", znaleziono 128

Śmierć potrafi zmieniać perspektywę i mam nadzieję, że odrobiną tej umiejętności, by odróżniać to, co ważne, od tego, co trywialne, podzielę się z czytelnikami, którym zostało więcej niż kilka tygodni życia.
Wygląda na to, że kopnę w kalendarz, i to raczej wcześniej niż później. Mimo to wiele rzeczy w tej chwili daje mi jeszcze pocieszenie.
Życie jest niezwykle cenne, niepowtarzalne i piękne.
- On zawsze mówi wszystko, co mu przyjdzie do głowy. Bez żadnych filtrów.
- Filtry są do papierosów i kawy - mruknął Simon pod nosem, przekraczając próg. - Przydałoby mi się teraz jedno i drugie.
-Jestem tu-oznajmiła Isabelle, kończąc obchód i odwracając się do zebranych, żeby obrzucić ich złym spojrzeniem-żeby ustalić mój związek.
Simon wytrzeszczył oczy. Nie mogła mówić o nim prawda?
-Widzicie tego mężczyznę?-zapytała Isabelle, wskazując Simona. Czyli jednak mówiła o nim.-To Simon Lewis i to jest mój chłopak. Jeśli ktokolwiek z was myśli o tym, żeby go skrzywdzić, bo jest Przyziemnym albo, niech Anioł zmiłuje się nad jego duszą, uganiać się za nim, to odszukam go, dorwę i zgniotę na miazgę.
Jedni mówią, że ich ulubionym zapachem jest woń świeżo upieczonego chleba, drudzy że kawy, jeszcze inni że ogniska. Simon od najmłodszych lat upodobał sobie zapach piwa. Nic tak nie pobudzało jego zakończeń nerwowych.
- Ten smak wymaga przyzwyczajenia - zaśmiał się Simon.
- Człowiek nie powinien musieć się uczyć, żeby coś polubić - orzekła Florence. To tak, jak zmuszanie się do czytania książki, która ci się nie podoba. Nie kończ jej, po prostu weź inną!
Za tym uśmiechem coś się kryje – stwierdził wampir.
– Tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy w życiu widzisz śliczne czarno-białe zwierzątko, trącasz je łapą, a ono opryskuje cię smrodem – dorzucił Simon.
-Isabelle, co tu robisz?
-Moje gratulacje, Simon, to bardzo romantyczne pytanie. Mam to rozumieć jako: "Nie, nie tęskniłem i widuję się z innymi dziewczynami"? Jeśli tak, to nie martw się. Po co się martwić, kiedy życie jest takie krótkie? Zwłaszcza twoje, bo utnę ci głowę.
Krew cię nie definiuje. Definiują cię twoje wybory. Jeśli czegoś nauczyłem się w ciągu tego roku, to właśnie tego. Wiem też, że kochanie kogoś, nawet kiedy to przerażające i ma swoje konsekwencje, nigdy nie jest czymś niewłaściwym. Kochanie kogoś to przeciwieństwo do ranienia kogoś." - Simon.
-Naprawdę chętnie posłuchałabym więcej o twoich przygodach-powiedziała Juli.-Co tylko pamiętasz. Zwłaszcza jeśli dotyczą Jace'a Herondale'a. Wiesz może, skąd ma tę seksowną bliznę na gardle?
-Ehm-mruknął Simon.-Właściwie... to tak. Właściwie... to ją mu ją zafundowałem.
... hej, ja mruczę! To jest jakby... jakbym się w środku uśmiechała.
Nic nie jest na zawsze.
Jestem sam, bo nie umiałbym narażać kogoś, na kim by mi zależało.
W Nightside pewne wcale nie było pewne.
Marzenia są nietrwałe.
Rzeczywistość to nieustanna walka o zdobycie kasy na jedzenie i czynsz, to nogi bolące od nieskończonego przemierzania ulic w poszukiwaniu osób, które nie chcą być znalezione.
Musisz wierzyć w marzenia, ponieważ czasem one wierzą w ciebie.
Simon odpuścił gabinet, myśląc, że ten stary mężczyzna wygląda na bardzo wyczerpanego. Ale w końcu od tylu już lat dźwiga samotnie na barkach ciężar tamtej tajemnicy. Taki balast może być ponad siły nawet dla najtwardszego człowieka. On sam czuł, że dochodzi już do granic wytrzymałości.
Koń Simona był ułomny. Albo był geniuszem, który rozgryzł fakt, że Simon nie jest w stanie nad nim zapanować. Ruszył na wędrówkę po lasach z Simonem na grzbiecie, który na przemian błagał, groził i proponował łapówki. Jeżeli koń Simona potrafił czytać w myślach, to okazał się sadystą.
(...) - Kim był ten złodziej skarpetek? - zapytał Simon. - To zwyczajnie okropne.
- Nigdy nic nie mówimy - powiedziała Julie. - Nawet jeśli ktoś raz zapyta, nigdy więcej nie próbuje. - Wyszczerzyła zęby. Wyglądała jak tygrysica. - Bo dla nas jesteś prawdziwą osobą. I jesteś naszym przyjacielem.
- Biały to dla Nocnych Łowców kolor pogrzebowy - wtrącił Luke. - Ale dla Przyziemnych kolor ślubów. Biel symbolizuje czystość panien młodych.
- Jocelyn chyba mówiła, że jej suknia nie jest biała - zauważył Simon.
- Przypuszczam, że ten statek już odpłynął - skomentował Jace.
Kątem oka dostrzegła, że Jace rzuca jej wściekłe spojrzenie -W przyszłości, Clarisso, może było by rozsądnie wspomnieć, że masz już mężczyznę w swoim łóżku, żeby uniknąć takich niezręcznych sytuacji.- powiedział. -Zaprosiłaś go do łóżka?- spytał Simon, wstrząśnięty. -Śmieszne, co? -rzucił Jace. - Przecież razem byśmy się nie zmieścili
Pamiętasz, jak mi obiecałaś w hotelu, że jeśli przeżyjemy, ubierzesz się w strój pielęgniarki i umyjesz mnie gąbką? - Chyba źle usłyszałeś - stwierdziła Clary. - To Simon obiecał ci mycie gąbką. Jace mimo woli zerknął na Simona, a ten uśmiechnął się do niego szeroko i powiedział: - Jak tylko stanę z powrotem na nogach, przystojniaku.
Spałeś chociaż trochę? -Trochę. - Simon spojrzał na nią z ukosa. - To raczej ja powinienem zadać ci takie pytanie. To ty masz cienie pod oczami. Koszmary? Wzruszyła ramionami. -Wciąż to samo. Śmierć, zniszczenie, złe anioły. -Zupełnie jak w prawdziwym życiu. -Tak, ale sny przynajmniej się kończą kiedy się budzę.
- Ale jest coś, czego nigdy do tej pory nie miałem - dodał Simon. - I to się zmieniło.
- Mianowicie?
- Brata.
(...) To nie ktoś, kogo wybierasz, ale ktoś, kogo daje ci los, ktoś, kto w innych okolicznościach może nie spojrzałby na ciebie po raz drugi ani ty na niego. Ktoś, za kogo oddałbyś życie i dla kogo zabiłbyś bez chwili zastanowienia, bo to rodzina.
(...) - W każdym razie byliśmy na przyjęciu, kiedy Magnus otrzymała zawiadomienie o magii nekromanckiej w okolicy Instytutu w Los Angeles. Próbował skontaktować się z Malcolmem, ale bez skutku. Dlatego wymknęliśmy się we czworo. Co moim zdaniem jest ogromną stratą dla przyjęcia, bo właśnie miałem wygłosić toast, który był rewelacyjny. Simon nigdy więcej nie mógłby się pokazać nigdzie publicznie. - Nie do końca o to chodzi w toastach na przyjęciach zaręczynowych - powiedziała Clary.
Byliśmy całkiem blisko, co? - zagadnął go Simon.
Jace patrzył na niego przez chwilę z bardzo nieruchomą twarzą, a potem poderwał się energicznie i odpowiedział:
- Zdecydowanie. Byliśmy dosłownie tak. Początkowo istniało pewne napięcie, jak może sobie później przypomnisz, ale wszystko się wyklarowało, kiedy przyszedłeś do mnie i wyznałeś, że walczysz ze zżrającą cię zazdrością z mojego powodu, tu przytoczę twoje własne słowa, "olśniewajacego wyglądu i nieodpartego czaru".
Simon należał do starej szkoły; prowadź kreta, zbieraj informacje aż do gorzkiego końca i, jeśli to możliwe, dopiero wtedy go ewakuuj. Jeśli kret wpadnie i zostanie wyeliminowany, trudno, takie są realia. Jego katechizm operacyjny spisano w czasach, kiedy chcąc uciec zza żelaznej kurtyny, agenci wspinali się na mur berliński albo czekali na ratunek w gumowej tratwie na Bałtyku. Teraz zastawiano na nich pułapki cybernetyczne, nasyłano niewykrywalne drony, demaskowano ich za pomocą oprogramowania do rozpoznania twarzy. Cel szpiegowstwa się nie zmienił - ruszaj, tajemnice czekają! - zmieniła się za to technologia.
Sieć pajęcza nie musi być wielka, wystarczy, by łapała muchy.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl