Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sprawe sie ze", znaleziono 6

Było to niewielkie pomieszczenie. Od sufitu sterczało kilka metalowych krażków, w betonowej podłodze były trzy kratki sciekowe. Kojarzyło sie to z komora gazowa w Oswiecimiu, która ogladał kiedys na wycieczce szkolnej. Pielegniarz zaryglował drzwi i odkrecił kurki. Strumień wody oblał Zbyszka i od razu poczuł ulge. Woda zalewała mu oczy i spływała po całym ciele. Nastawił twarz pod strumien i mimo bólu, trzymał tak przez chwile. Palcami dotknał rany, wyczuł zgrubienie. Tepy ból pod czaszka powoli ustępował. W tym momencie ktoś wsunał mu do ręki śliski przedmiot. Oczy miał zamkniete. Domyślił sie, że to kawałek mydła. Wysunał sie spod tuszu i namydlił całe ciało. Wszedł pod strumien wody. Szum zagłuszał słowa, oczy miał zamkniete, teraz był przez moment odizolowany od reszty swiata. Dlaczego to własnie mnie sie zdarzyło? Czym różnię się od innych? Kto im dał prawo? Przecież nie jestem przestepca?! A może to tylko mnie sie tak wydaje? Może walnałem kogos w ucho bez powodu, albo zerżnałem jakas mała dziewczynke, a potem biegałem po osiedlu i spiewałem rewolucyjne piesni, a teraz zupełnie tego nie pamietam? Strumien wody nagle sie urwał. - Koniec kapieli!! Pielegniarz odryglował drzwi. - Wychodzic pojedynczo! Wychodzili. Pielegniarz podawał każdemu czysty recznik i odbierał resztki mydła. Drugi pielegniarz wydawał czysta bielizne i piżamy. Zatrzymał Zbyszka na chwile i usmiechajac sie ironicznie powiedział: - Tu sie nie podskoczy, nie tacy jak ty studenciku - padali jak muchy. Trzeba byc grzecznym, kochasiu! No jak.!? Zbyszek patrzył na niego, poczatkowo nie rozumiejac.? - O czym pan mówi? O co chodzi?! - Nic, nic przyjemniaczku. Bierz łachy i na sale. A spróbuj coś pisnąć. Przy obchodzie! Teraz zrozumiał. Oni wiedzieli, że tamten go bije i nie interweniowali. Chcieli mu dać nauczke, żeby siedział cicho. - Skurwysyny!!! - Zaklał, chociaz prawie nigdy nie przeklinał. Ubrał sie szybko i stanał przy oknie. W tym pomieszczeniu kraty były założone z obu stron okna. Przylgnął rozbitą twarzą do zimnej kraty. Za oknem, ciepły czerwcowy ranek. Rozwożono śniadanie do pawilonów. Przestrzeń miedzy pawilonami dzieliła regularna siatka żywopłotów. Był to zzywy bajeczny labirynt. Na odległej scieżce rozpoznał sylwetke znajomej pielegniarki. Biegła w kierunku szpitalnej apteki. Lubił te dziewczyne, była z insuliny, zawsze usmiechnieta, serdeczna. Czasem brała nocne dyżury na jego oddziale, kiedy tu był za pierwszym razem. Wtedy przychodził do dyżurki, pomagał jej rozkładac leki, a potem do póznej nocy rozmawiał z nią półgłosem. Było im dobrze. Rozmawiali o swoim życiu. Każde z osobna przedstawiało to, co było jego zdaniem najciekawsze. Zbyszek zdawał sobie sprawe, że cześć tych historii jest zmyślona, ale to im nie przeszkadzało. Kiedys zapytała, dlaczego nie odwiedzaja go rodzice. Odpowiedział, że wyjechali za granice. Nie przyznał sie, że nawet nie wiedza o jego pobycie w szpitalu. Zreszta, wtedy wcale nie chciał ich widziec. Teraz przypomniał sobie tę rozmowę sprzed lat. Przykro mu było, gdzies w srodku, odezwały się
Nie zdawała sobie sprawy, że kiedy otwiera sie swoje serce, zamknięcie go na głucho jest niemożliwe.
Taką była ta sprawa zagadkowa i niezrozumiała, której zarys daliśmy w poprzednich rozdziałach, i nie można sie wcale dziwić, że całe sąsiedztwo było nią rozgorączkowane, że na jednych padł popłoch, drudzy niestworzone rzeczy przypuszczali.
Są pytania na które nie znam odpowiedzi. Nie potrafię powiedzieć jak masz żyć beze mnie. Nie mogę cie poinstruować jak masz mnie opłakiwać. Nie mogę cie przekonać żebyś nie czuła się winna, ze zapomniałaś o rocznicy mojej śmierci, albo kiedy zdasz sobie sprawę ze minęły dni, tygodnie i miesiące, odkąd ostatni raz o mnie myślałaś. Chce tylko, żebyś żyła.
Małpowaci nie dali sie Polakom, Tatarom, Szwedom, carskim, bolszewikom, sanacji, nazistom, komunistom, ani nawet socjaldemokratom - podjął rozważania. - Czterdzieści tysięcy lat tkwili tu jak owad w bursztynie, jak kamyk w bucie, jak sęk w desce, kpiąc z całej tej cywilizacji, kolektywizacji, elektryfikacji, melioracji i industrializacji, a teraz przyszli kościelni i w godzinę nierozwiązywalną sprawę załatwili. Z naszą niewielką pomocą.
"tkwiła we mnie potrzeba dzielenia życia we dwoje. Zrozumiałam, ze najważniejsza dla siebie powinnam być ja sama, a nie ktoś inny. Czyjaś obecność może być tylko melodyjnym refrenem. Niepowtarzalne strofy życia trzeba przeżyć samotnie." (K. Enerlich "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu") "I nagle zdałam sobie sprawę, że jestem calkiem sama. I zawsze bylam sama. Że to ja jestem swoim najlepszym przyjacielem. Ludzie przychodzą i odchodzą. Przechodzą przez trawnik mojej duszy. Zostawiają na nim ślady lub nieKobiety zbliżają sie i oddalają." (K. Enerlich "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu")
© 2007 - 2024 nakanapie.pl