Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "za co garber", znaleziono 52

Od zawsze mnie fascynuje samozaparcie, z którym my, istoty ludzkie, potrafimy poświęcać ogromną energię na poszukiwanie byle czego oraz analiz myśli zbędnych i absurdalnych.
Poszukiwanie sensu i piękna jest bowiem cechą wzniosłej natury człowieka, który wymykając się swojej zwierzęcości, znajduje w wiedzy usprawiedliwienie dla swojego istnienia, ale zaostrzoną branką w służbie materialnego trywialnego celu.
A może to właśnie znaczy być żywym: tropić chwile, które umierają.
Matka, która kocha swoje dzieci, zawsze wie, kiedy cierpią.
Lecz tendencja Bubeldora do pokazywania gdzie się zgina dziób pingwina co bardziej irytującym oponentom sprawiała, że rada nadzorcza pozostawała wobec niego w aktywnej opozycji.
Rozwalony wygodnie w rozłożystym fotelu sali wspólnej Grafittonu przed wielobarwnym paleniskiem Barry w milczeniu żałował pozostałych uczniów.
- Idź, powiedz lordowi Vielokontowi, że śmierdzi jak kiepskie chińskie żarcie! - wrzasnął, a potem wylał zawartość do zlewu.
Gdyby mógł, zmieniłby wszystkich w popiół, nawet nieśmiałe dzieciaki mające słabość do bohaterów i zręcznego marketingu.
- Oczywiście, że to wstrętne Barry, w końcu to mój pomysł. Teraz słuchaj uważnie, bo chcę cię zabić i iść coś zjeść.
Wspinaczka po schodach ciągnęła się niemiłosiernie.
- Narrator mógłby trochę przyspieszyć - mruknął Barry.
Irytujące, lecz zwierzęta w ogóle nie przejmowały się jego sławą, była im zupełnie obojętna.
To guma z gazem łzawiącym. Wystarczy pożuć i chuchnąć na kogoś. Ucieknie bardzo szybko.
- Jego rodzice są w radzie nadzorczej - uciął Bubeldor. - Twoi rodzice są w grobie.
Fajki czarodziejów są o lata świetlne lepsze niż ich wersje gumolskie. Nie powodują nałogu, nie zamieniają ust w gnijące bagno. Nie trzeba też ich nabijać. Barry ścisnął w zębach swoje cacuszko.
- Colibri.
W pobliżu drzwi przepłynął Prawie Bezmózgi Bill, ciągnący móżdżek i rdzeń kręgowy niczym dziecko samochodzik. Za sobą zostawiał ślad widmowego śluzu.
Harry Potter to zarejestrowany znak handlowy Warner Bros.
Barry odruchowo pomacał portfefl.
Zależy od tego zakład.
- Zatem chciałeś eksterminować całą rasę rozumnych istot tylko dlatego, że nie znosisz swojej pracy? - Barry kipiał z wściekłości.
- A wy skazujecie całą rasę rozumnych istot na zamęt i nieszczęście tylko po to, by nie musieć pracować? - Niccolo zawiesił swój głos, pozwalając, by do rozmówcy w pełni dotarła gryząca ironia jego słów. - Po co coś kupować, skoro można to przywołać? Niech wyprodukują to Gumole albo domowe skrzaty! Proszę, nie schodźmy na moralność magii. Ja ciebie nie przekonam, ty nie przekonasz mnie. Rzecz w tym, że dopóki istnieją magowie wywołujący zamieszanie, będę tkwił w tym gabinecie, zamiast posiedzieć z dziećmi czy wygrzebywać stare kości na Ibizie. A co najlepsze, technicznie rzecz biorąc, zrobiłby to Bubeldor. Ja zachowałbym czyste ręce.
Zabójcza kombinacja ciężkiej pracy, nieustannych kłamstw i gumolskiej nieuwagi pozwalała przez stulecia ukrywać przed nimi istnienie świata magów. Wszystko zmieniło się jednak, gdy gumolska dziennikarka J.G. Rollins uczyniła z pryszczatego, kipiącego hormonami i szaleńczo impulsywnego młodego maga idola milionów. W jednej chwili Barry Trotter zyskał międzynarodową sławę i reputację niszczyciela pokoi hotelowych na całym świecie. Równie szybko Gumole poznali wszystkie aspekty magicznego świata.
BBC kręciło nawet film dokumentalny pod tytułem Nowe oblicze Hokpoku.
Brodate kobiety niepokoiły i fascynowały ludzi przywykłych do jasnych granic pomiędzy światem mężczyzn a kobiet. Właśnie takie uczucia mogła wzbudzać w widzach jedna z najsłynniejszych brodatych kobiet, właścicielka zarostu, który uradowałby serce każdego barbera – madame Josephine Clofullia, zwana również Brodatą Kobietą z Genewy
© 2007 - 2025 nakanapie.pl