Fredkowski, powiem Ci, że jak byłam dzieckiem, to z bandą małolatów regularnie opróżnialiśmy przydrożne makóweczki.
W przedpokoju natrafia na stertę kafelków, kilka worków zaprawy gipsowej i dziesiątki narzędzi remontowych porozrzucanych w nieładzie wszędzie dookoła...
Wojna powoli dobiegała końca a on, wzorem wszystkich Wielkich, pozostał na końcu sam, przelękniony i osaczony.
Banda niewzruszonych idiotów!