Zadnego światła.....ani szkła......widzę tych ludzi......widzę tę wieżę......okno........słyszę.......Roderick Usher.........oszalałem albo zaraz osza...
Kokon, w którym tkwię jest śliski jak szkło.
Jestem tak śliczny, że nie miałaś siły się oprzeć.
– Słyszałam – ciągnęła Marika – że Ley ma świeże siły poza miastem.
Śmiech, świst, nagły brzdęk tłuczonego szkła, okno, kulisty przedmiot, odłamki niebieskiej porcelany, grecki wzór, podmuch wiatru.
Na coś podobnego pozwalała sobie niezmiernie rzadko, jedynie w trudnych chwilach, kiedy potrzebowała wytężyć wszystkie siły.