Dzisiaj pojawiła się kolejna część chusty dla Julci, a tym samym mój czas z serialem. Wróciłam do THIS IS US. Cudowny, pełny nadziei.
Zostawiliśmy dziś osiołki w stajni i ruszyliśmy zwiedzać okolicę :)
Stary Sącz -klimatyczny, uroczy.
To, że Andrzej Seweryn jest klasą samą w sobie wiadomo od dawna. Ale Seweryn w roli Loretty wymiata całkowicie! Genialny!
Staram się angażować w akcje charytatywne na rzecz dzieci i zwierząt. Jeżeli dodatkowo taka akcja jest szydełkowa, od razu łapię się za robótkę :)
I tak oto trafiłam na CAL Julcia :)
https://wyczarowane.eu/julcia/?fbclid=IwAR1N-zURnWkUmSZPTjgePqwiWbzuKhxDM3eY9YEszN6mOqvjNNO2VPlcto0
Wstawiam zdjęcia gotowych chust, które wydziergały testerki :) Moja chusta przyrasta z każdą częścią wzoru.
Zaczęło padać u nas dopiero około 20:00. Od południa wisiała chmura, która sprawiała, że z niepokojem patrzyliśmy na to, co może się wydarzyć.
Lało całą noc :)
Dzisiejszy dzień upłynął nam pod znakiem bardzo silnego wiatru i zachmurzenia, a tym samym znalazłam czas na szydełko, książkę i serial. Wróciłam do oglądania serialu "Kości" :)
Za nami długi weekend, w trakcie którego odwiedziła nas E. Wspólny czas upłynął nam na szydełkowaniu, rozmowach przy winie oraz pracy przy zwożeniu słomy. Mamy zapas na jesień i zimę :)
Tymczasem zamieszczam zdjęcia pełni wykonane przez Adama Brzozę zamieszczone przez Tatromaniaka :) Obłędne!
37 lat mieszkałam w Warszawie. I nigdy, nigdy, nigdy przed przeprowadzką w Góry nie pomyślałabym o tym, że praca w ogrodzie sprawiała będzie mi taką satysfakcję!
Wrzucam kilka fotek ze szklarni i widok z pastwiska. Trzeba było je dzisiaj obejść i sprawdzić, czy ogrodzenie jest nie naruszone po wczorajszej ulewie :)
Od rana szykowaliśmy się na zapowiedziane burze. P. ściął zapas trawy dla osiołków, ja przeczyściłam studzienkę odpływową otaczającą nasz dom. Upał dawał się we znaki. Psy nie chciały wychodzić z domu, osły nie weszły na górną łąkę-trzymały się blisko stajni.
Lunęło przed 13:00. Druga tura burz trwa (17:50). Wieje mocniej, pada mocniej. Mieliśmy posadzić fasolkę - zrobimy to jutro :)
Miało być o najnowszym Parku Jurajskim, ale będzie o naszym stadzie :)
Na początku byli bracia-Irys i Ikar. Pojechałam po nie pod Rzeszów, do hodowli. Miał być jeden kot, wróciłam z dwoma :) Obecnie mają 7 lat, wrócili do mnie po 2 letniej rozłące.
Do chłopaków dołączyła Lucy, Lucynka. Po mamie spanielu.
Kiedy poznałam P. wzięliśmy wspólnie Dejzi. Mieszanka wybuchowa: mama spaniel, tata jamnik :)
I Molly, Molka. Jest jak najmłodsze, rozpieszczone dziecko.
Są więc 2 osły, 2 koty i 3 psy. Czekamy na dojechanie jeszcze 2 osiołków, które domkną nasze stado :)
Nie ma nudy :)
Jak już podjęliśmy decyzję, że zamieszka z nami Dzidka, trzeba było się zastanowić nad towarzystwem dla niej. Przeglądanie ofert na różnych stronach utwierdziło nas w przekonaniu, że po pierwsze: osioł to zwierzę egzotyczne w naszym kraju, po drugie: kosztuje krocie. Z Dzidką nam się najwyraźniej udało.
Na jednej z grup facebookowych polecono nam jedną z fundacji. Po rozmowie z nią wiedzieliśmy, że nasze stado powiększy się o 2 osiołki. Nie zmieniało to jednak faktu, że oślica przez jakiś czas (nieokreślony, bo jej przyszli koledzy muszą się wyleczyć) będzie sama.
I tak w naszym życiu pojawił się Franek. Przez przypadek. Z prywatnego ZOO, blisko domu.
Skaczący przez furtki, podgryzający, zapatrzony w oślicę od pierwszych minut. Gdzie Dzidka tam i Franek. Franek ucieka-Dzidka chce gonić za nim. Franek w stajni-Dzidka drze się z łąki. Dzidka nie zje buraka-Franek go nie ruszy :)
Z Dzidką to było tak, że miała być kucykiem...To znaczy kucyki miały z nami w górach mieszkać. Bo wiadomo: zima szybko przychodzi i trwa dłużej niż na nizinach. Szukaliśmy więc szetlandów od stycznia. Do wybuchu wojny w Ukrainie wolny czas spędzaliśmy na planowaniu zadań w gospodarstwie, oglądaniu seriali i czytaniu książek.
A potem była wiadomość o wojnie. Niepokój, który przekuliśmy w działanie. Zaczęliśmy gotować zupy dla uchodźców. Głowy nam parowały od natłoku informacji. Trzeba było w pewnym momencie powiedzieć STOP. Zresetować się. Wyłączyć. Wrócić do planowania.
Tak trafiłam na zdjęcie Dzidki. Przełączyłam się na "tryb osiołkowy". Szukaliśmy z P. informacji o osłach, których (o dziwo!) jest niewiele w sieci.
I ruszyliśmy ku przeznaczeniu, ku Dzidce, na Mazowsze. Z każdym kilometrem ciekawość rosła. Na miejscu okazało się, że jest piękniejsza niż na fotografii. Spokojna, ale z iskierką w oku. Tuliłam to wspaniałe zwierzę i wiedziałam, że wrócimy po nią jak tylko przeniesiemy się w góry.
Tak też się stało.
W pewien poniedziałkowy poranek ruszyliśmy spod Tymbarku po naszą oślicę. Zapakowanie tej panny zajęło nam chwilę, w drodze powrotnej zapakowaliśmy koty, które czekały w Warszawie 2 lata by móc z nami znów się połączyć. Po dojechaniu do domu wystarczyło jeszcze tylko wprowadzić na górę osła i już można odpoczywać! I tu zaczęły się schody, bo nasza dziewczynka po wyjściu z przyczepy ani myślała iść dalej. A czekało nas jeszcze 800m podejścia w górę do stajni. Siłą perswazji i naszych mięśni udało się oślicę doprowadzić do nowego domu.
I tak od 1,5 miesiąca nasz rytm dnia dopasowany jest do naszych zwierząt. Poranne rytuały, karmienie o 12:00 i wieczorne czesanie, sprowadzanie z łąki.
Jesteśmy w Beskidzie od połowy kwietnia. Od razu po przeprowadzce założyliśmy ogród warzywny, P. wybudował szklarnię. Rozrasta nam się cukinia (kabaczek?). Obok niej w doniczkach "dyniowe przedszkole" :)
Góry dziś zamglone...
Dawno, dawno temu...Czyli Bayka ślubna, tworzona dla przyjaciółki, na październik :)
Jako modelka Molly, która w sobotę wyrusza w drogę do nowego domku.