To zwykły listopadowy poranek. Tych niezwykłych nie lubię – wydają się męczące swą innością. Światło słońca zmolestowało mnie do wstania, nie ścielę łóżka i tak do niego wrócę wieczorem. Staram się nie komplikować sobie życia. Gorąca kawa, szybki papieros, włosy jakoś i maska na dzień, gotowe. Jestem piękna – głaski poranne to podstawa. Potem następuje chłosta bo znów się spóźnię. Więc jak co ran...