Jak zaczęła się Pani przygoda z twórczością literacką? Ukończyła Pani teatrologię w Warszawie – czy studia pomogły w karierze pisarskiej?
Każde studia pomagają, bo każde otwierają horyzonty. Staram się jednak, by moje książki nie były „teatralne”, za to często używam dramatopisarskich narzędzi. Pisać zaczęłam z przypadku. Prowadziłam spotkania autorskie ambasadora Izraela, Szewacha Weissa, zaprzyjaźniliśmy się, powierzył mi wiele swoich opowieści. Były tak dobre, ciekawe i symboliczne, że postanowiłam je spisać, Szewachowi się spodobało, tak powstała moja pierwsza, a nasza wspólna książka.
A jak wygląda Pani miejsce pracy? Czy Pani wpisuje się w stereotyp pisarza siedzącego wiele godzin za biurkiem z wielką ilością wypitych kaw? Co pomaga, co przeszkadza w tworzeniu dzieł?
Większość moich książek zbliża się do tysiąca stron. Są nieco krótsze, są i dłuższe. Nie trzeba wyobraźni, by przeliczyć to na godziny pisania, zatem tak, codzienna praca, po osiem, dwanaście godzin i wiele, wiele wypitych kaw. Do tworzenia niezbędne jest skupienie, dla mnie to także swoiste „bycie w ciągu”, czyli nie przerywanie pisania. Bardzo często pracuję bez weekendów, przez cały tydzień, by nie tracić temperatury i napięcia narracji. Rutyna, ta przeklęta rutyna, jest najlepszym pomocnikiem w pracy. I oddech, poczucie przestrzeni. Dlatego codziennie chodzę nad morze na długi, bardzo szybki spacer. Nawet gdy wieje i leje.
Ma Pani ogromną łatwość ożywiania postaci historycznych, co wydaje się być dużo trudniejsze niż kreowanie fikcyjnych bohaterów. Czy jest jednak łatwiejsze?
Bohater autentyczny musi być zgodny z własną historią, budując jego osobowość trzeba pilnować faktów, a proszę mi wierzyć, wielu, także moich ulubionych bohaterów, ma w swych życiorysach kiepskie i wątpliwe moralnie aspekty. To stwarza dysonans między autorem a postacią. Jak go opisać, a nie oceniać? W tym kontekście bohater fikcyjny idzie mi na rękę – po prostu tworzę go takim, jakim chcę. Oczywiście, pamiętając o „historycznej przyzwoitości”, bo nawet postać nieprawdziwa, ale występująca w historycznej powieści, trzymać się musi zasad epoki. No, chyba że mówimy o bohaterach ze świata fantasy, a takich też mam wielu. Tu już nic mnie nie ogranicza. Prawie nic.
Mówi się, że Pani jest współczesnym Henrykiem Sienkiewiczem. Czy Pani inspiruje się tym pisarzem? A może fascynują Panią jacyś inni, zdradzi nam Pani?
A już myślałam, że „przestało się mówić”! Przytoczę coś: Pierwszym obowiązkiem prawdziwego patrioty jest czuwać nad tym, by idea jego Ojczyzny nie tylko nie stanęła w przeciwieństwie do szczęścia ludzkości, lecz by się stała jedną z jego podstaw. Tylko w tych warunkach istnienie i rozwój Ojczyzny staną się sprawą, na której całej ludzkości zależy. Innymi słowy, hasłem wszystkich patriotów powinno być: przez Ojczyznę do ludzkości, nie zaś: dla Ojczyzny przeciw ludzkości. To wypowiedź Henryka Sienkiewicza i z tą jego myślą się zgadzam. Pisząc o historii Polski nigdy nie piszę jej przeciw innym narodom, ale w poczuciu współtworzenia dziejów. Aktualny dzisiaj ten Sienkiewicz, co?
Wszystkich nas zaskoczyła pandemia. W średniowieczu szalała dżuma, która przyczyniła się do śmierci co najmniej 1/3 populacji Europy. Jak wtedy ludzie radzili sobie z epidemią?
Raczej kiepsko. Przekazy mówią o tym, że chorzy umierali w ciągu kilku dni. Nie znano przyczyny wybuchu zarazy, ale nazywając ją „morowym powietrzem”, pośrednio wskazywano, że można się zarazić przez oddech. Jest nawet taki przekaz, autor pisze, że śmiertelność była tak duża, że ludzie bali się oddychać. W ślad za tym myśleniem osłaniano usta i nos. Chusteczką, szalem, czymkolwiek. Wszyscy pewnie widzieli maski średniowiecznych medyków z nosem w kształcie dzioba, do którego wkładano wonne zioła. Bogatsi opuszczali miasta i wyjeżdżali do swych wiejskich rezydencji (w czasie pandemii koronawirusa kto mógł, robił to samo). Dezynfekowano się octem, co ciekawe, skrapiano nim także krążące z rąk do rąk monety i listy. Palono ciała zmarłych, wiara w oczyszczającą moc ognia kazała rozpalać ogniska na rogach miejskich ulic. Jedzono czosnek, cudowne antidotum na wszelkie choroby. Bogacze wierzyli w moc srebra, dzieciom dawali do ssania srebrne ozdoby, czasem łyżeczki. A poza tym święta trójca dawnej medycyny: puszczanie krwi, lewatywa, środki wymiotne. No i modły. Pomóc nie bardzo mogło, ale dawało poczucie sprawczości.
Autor zdjęcia: Dariusz Chereziński
Średniowiecze to niezwykle ciekawa epoka, która trwała aż 1000 lat. Czy zasługuje na miano wieków ciemnych i zacofanych?
Zacofanych wobec czego? Jeśli ocenia przyszłość, przeszłość zawsze będzie przestarzała, to normalne, nauka rozwija się nieustannie. Nasze wnuki powiedzą o nas, że byliśmy zacofani bo nie znaliśmy technologii „xxx” – tu możemy podstawić dowolną nazwę, wszak tego jeszcze nie wynaleziono. A ciemnych? Mogę odpowiedzieć żartem, że średniowieczny dwór książęcy czy królewski był zdecydowanie bardziej barwny, kolorowy, niż dzisiejsze pałace prezydenckie i inne rezydencje. W średniowieczu, zwłaszcza tym późniejszym, uwielbiano intensywne kolory. Stroje dam i rycerzy wydawałaby się nam pstrokate. Feerie kolorów sukien i tunik, jedna nogawica czerwona, druga zielona, wyszedłby w tym ktoś dzisiaj na spotkanie biznesowe? Freski, które zapełniały całe ściany, by nie zostawić kawałeczka bieli. Rzeźby świętych pomalowane jaskrawo, wyraziście. Ale na poważnie: to w średniowieczu powstały pierwsze uniwersytety, to wówczas rozwinął się język uniwersalny, łacina, którą mogli porozumiewać się wszyscy posiadający umiejętność czytania. Chrześcijaństwo było religią dominującą, splecioną z władzą, jak nigdy wcześniej, a jednocześnie nie było jednolite. Fermentowało dziesiątkami herezji, każda z nich była rodzajem duchowej rewolucji.
Pani książki są bestsellerami, a przecież pisze Pani o średniowiecznej Europie, podczas gdy wiele osób uważa, że znajomość historii nie jest nikomu potrzebna. Czy tak odległe czasy historyczne dzisiaj mogą być dla nas inspirujące?
Nie ja jedna piszę o średniowiecznej Europie i wielu wielkich przede mną udowodniło, że to może fascynować. „Imię róży” Umberto Eco, czy „Filary ziemi” Kena Folletta miały miliony czytelników i zostały zekranizowane. A wielkimi europejskimi bestsellerami były nie tylko powieści rozgrywające się w średniowieczu, ale także książki popularyzujące historię, wspomnę tylko o słynnej „Jesieni średniowiecza” Johana Huizingi i „Kobietach w czasach katedr” Regine Pernoud. Nie znam osobiście ani jednej osoby, która uważa, że znajomość historii nie jest potrzebna, natomiast setki razy słyszałam, od swoich czytelników, że nie znosili w szkole historii, bo jej rozumieli. Nie każdy z nas musi się zakochać w historii, ale musimy rozumieć jakimi duktami biegną jej procesy. Dlaczego? Bo historia dzieje się tu i teraz, a my też jesteśmy jej częścią.
Właśnie ukazała się Pani książka "Odrodzone królestwo", finałowa część cyklu i trudno nam będzie rozstać się z bohaterami. Czy może Pani nam powiedzieć o czym będzie następna książka?
Nie, nie mogę! Nie dlatego, że to tajemnica, ale dlatego, że jeszcze nie miałam wolnego dnia od skończenia pisania „Odrodzonego”. Jestem po prostu piekielnie zmęczona i wciąż żyję w smudze moich bohaterów. Ale mam tak wiele pomysłów, że proszę o cierpliwość. Odpocznę i zastanowię się co wybrać z tego skarbca, jakim jest historia.
Czytałam dwa tomy o Świętosławie. Książki są rewelacyjne. Jest w nich wszystko; uczucia(od miłości i przyjaźni do nienawiści i pogardy ), akcja, historia (fakty historyczne pisane bardzo dostępnym językiem), tajemnice, wyraziści bohaterowie z krwi i kości ze wszystkimi ludzkimi zaletami i wadami. Na prawdę warto czytać książki p. Chetezinskiej
Moj przyjaciółka jest fanką p. Cherezińskiej. Dla mnie jest to Kobieta z klasą. Na Targach Książki uczestniczyłam w jej spotkaniu autorskim. Rewelacja!
Fajny wywiad. Nie czytałem nic pani Cherezińskiej, ale chyba się skuszę, bo wydaje się mieć pojęcie o czym pisze i jeśli jej książki okażą się chociaż w połowie tak dobre, jak Trylogia Husycka Sapka, to będzie miała we mnie dozgonnego czytelnika.
Ja czytałam "Hardą" i mnie nie porwała, w czym jestem raczej odosobniona, bo w moim otoczeniu sporo osób w Cherezińskiej się zaczytuje. Jakoś mam przeczucie, że Tobie jej styl też się spodoba.
Zgłębie temat. Chociaż trochę przerażają mnie te książki objętościowo, i fakt, że we wszystkich komentarzach pojawia się stwierdzenie: "koleżance się podobało" i zastanawiam się, czy mężowi koleżanki też :-D
Czytała Trylogię Husycką i dla mnie powieści pani Cherezińskiej może w połowie są takie dobre. Wysłuchalam 4 jej powieści i różnie je oceniam, najgorzej "Hardą". Ostatnio słuchałam "Królowa". Mnie przytłoczyła ilość wątków, bohaterów i miejsc akcji, przez to wszystko traktowane jest dość pobieżnie.
Czytałam "Hardą" i żałuję każdej minuty na nią poświęconej. A jeśli ktoś, kiedyś obdaruje mnie książką autorki "Hardej" to bez żalu oddam na makulaturę.
Dlatego ja takie książki słucham przy pracach w kuchni. Ponieważ kuchnia to nie jest moje ulubione miejsce, muszę to sobie uprzyjemnić. Czytać bym nie czytała, też mi szkoda czasu.
Te wszystkie ksiązki nadają się do prac kuchennych.
× 2
@bookovsky2020 · prawie 4 lata temu
Na jakimś forum czytałam wspomnienie mężczyzny historyka, który jest wiebicielem całej serii Odrodzone Królestwo i otrzymał egzemplarz recenzencki bodajże Wojennej Korony przed premierą (tzw. szczotkę...?). Pewnego razu czytał podczas jazdy metrem i nagle zaczepiła go starsza pani, babuleńka, pytając, gdzie można kupić najnowszą Cherezińską, bo ona się już nie może doczekać! :)) <3
Bardzo ciekawy wywiad i bardzo ciekawa pisarka. Dba o szczegóły. Lubię jej powieści. Są takie plastyczne, lekko magiczne i wciągające. Podobała mi się też saga Wikingów Jej Autorstwa.
Niedawno przeczytałam 'Sagę o jarlu Broniszu', w kŧórej pojawiła się Sygryda. Dlatego zamierzam sięgnąć po książki Cherezińskiej.
× 2
@edytre · prawie 4 lata temu
Dziękuję za ciekawy wywiad. Lubię książki historyczne a także epokę średniowiecza, która dla nas, ludzi 21. wieku, jest swoistą egzotyczną zagadką. Zdążyłam już zapoznać się z dorobkiem p. Cherezińskiej. Ostatni cykl powieściowy jest sienkiewiczowsko wybujały - 5 tomów o znacznej objętości. Dlatego może zacznę skromniej - od Hordy i Świętosławy.
Wywiad z autorką jest ciekawy. Nie miałam okazji poznać twórczości autorki. Chciałabym przeczytać jej książkę czy faktycznie potrafi wciągnąć na tyle, że chciało czytać nie tylko jedną książkę, lecz kilka.