Magdalena Wala - absolwentka historii na Uniwersytecie Śląskim. Nauczycielka z powołania, etatowa podróżniczka wścibiająca swój nos wszędzie tam, gdzie można znaleźć jakiekolwiek zabytki – od wysokich wież monumentalnych katedr po omszałe lochy starych, rozpadających się zamczysk. Prywatnie właścicielka szalonego psa – golden retrievera, który wyprowadza ją na spacery, zapewniając zdrową dawkę gimnastyki. Książkoholiczka bez szansy na wyleczenie z nasilającego się nałogu. W wolnych chwilach pisze, czerpiąc inspirację z nieprzebranego świata swojej wyobraźni. Serca czytelniczek skradła fenomenalną trylogią „Damy i buntowniczki”. W oczekiwaniu na premierę najnowszej książki, Pani Magda, specjalnie dla portalu nakanapie.pl zdecydowała się odpowiedzieć na kilka pytań. Zapraszam do lektury.
Wielkimi krokami zbliża się premiera Pani książki „Ostatnia iskra nadziei”. Już 11 marca 2020 czytelnicy będą mieli okazję zapoznać się z dalszymi losami Agnes oraz Adriany. Pierwsza część cyklu „Za zakrętem” została przyjęta bardzo dobrze. Jakie emocje towarzyszyły Pani tuż przed i podczas premiery „Na moment przed świtem”? Przyzwyczaiła Pani czytelniczki do innego rodzaju powieści. Czy miła Pani obawy, że powieść się nie przyjmie? Czy wręcz przeciwnie, była Pani pewna, że historia Agnes i Adriany, już od pierwszych rozdziałów skradnie serca czytelniczek?
Wcale. Nerwy zżerają mnie za każdym razem i sądzę, że to się nie zmieni. Przy każdej premierze zastanawiam się, jak moje pomysły i ich wykonanie zostaną odebrane przez czytelników, zwłaszcza że nie zdarzyło mi się napisać dwóch podobnych książek. Nawet poszczególne tomy serii „Damy i buntowniczki” nieco się między sobą różną. „Na moment przed świtem” było dla mnie prawdziwym wyzwaniem z cyklu – „czy jestem w stanie napisać książkę poruszającą bardzo poważną tematykę, a jednocześnie na tyle lekką, aby czytelnik pochłonął ją w parę godzin i nie miał ochoty rzucać nią po ścianach”. Opinie większości czytających stwierdzają, że eksperyment się udał, więc co jakiś czas takie trudniejsze powieści też będą się pojawiać.
Jakich książek możemy oczekiwać w najbliższej przyszłości? Jakie ma Pani plany na 2020 rok?
Moje plany na 2020 rok dzielą się na „na pewno” i „być może”. Na pewno ukażą się kolejne dwa tomy trylogii „Za zakrętem”. Kategoria „być może” to powieść współczesna schowana w szufladzie i w pełni historyczna książka, nad którą właśnie kończę pracę.
Skąd czerpie Pani inspiracje/pomysły do swoich powieści?
Lubię powtarzać, że moje książki pisze po prostu życie. Pojedyncze sceny opisywane powieściach albo wydarzyły się naprawdę albo istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że mogłyby się wydarzyć. Inspiracją może być rozmowa z przyjaciółką, przeczytany fragment pamiętnika czy nawet pozycji naukowej. Myślę sobie wtedy, chciałabym to opisać. Zazwyczaj gotowa książka jest zlepkiem kilku różnych idei, których powstanie dzielą miesiące, a nawet lata. I przykładowo główny wątek powieści, którą piszę obecne, przyszedł mi do głowy podczas wyjazdu do Gruzji w 2016 roku. To była taka mimochodem rzucona uwaga. Zaiskrzyło, więc właśnie znajduje się w realizacji.
Jak udaje się Pani łączyć pracę w szkole z pisaniem powieści, życiem rodzinnym? Jak lubi Pani spędzać czas wolny? Jakie jeszcze ma Pani pasje oprócz historii i pisania?
Nie powiem, żeby to było łatwe. Na szczęście posiadam bardzo wyrozumiałą rodzinę, która nie ma mi za złe, kiedy pochłania mnie fikcyjny świat. Praca nauczyciela jest bardzo absorbująca i przekonałam się, że kluczem do sukcesu jest systematyczność. Staram się pisać codziennie, małymi partiami, większymi podczas urlopu i weekendów. W taki sposób jestem w stanie spisać książkę, do której mam zebrane materiały w jakieś trzy miesiące. Potem muszę zrobić sobie przynajmniej miesiąc wolnego od pisania i wtedy znajduję czas na wszystko inne. Tak naprawdę moje pasje nie przestają się kręcić wokół historii. Bardzo dużo czytam i nawet pozycje naukowe, które studiuję podczas przygotowań do napisania powieści, jestem w stanie wykorzystać w mojej pracy nauczyciela. Dzięki temu, że pozostaję w kręgu zainteresowań mam również poczucie, że cały czas się rozwijam. Że mogę więcej. Nie tylko wiedzieć, ale również przekazać. Jedną z moich największych pasji są podróże – uwielbiam zwiedzać przede wszystkim miasta. Zachodzę wtedy do muzeów, galerii czy kościołów. Bardzo lubię oglądać spektakle teatralne.
„Ostatnia iskra nadziei” to Pani ósma książka. Ciekawa jestem, czy im więcej autor ma na koncie książek, tym większą weną dysponuje. Czy pomysły na kolejne książki przychodzą do Pani w trakcie pracy nad aktualną powieścią, czy może na przypływ weny musi Pani troszeczkę poczekać i najpierw zrzucić z siebie emocje po zakończeniu najnowszej powieści, czy może zaskakują Panią np. pod prysznicem albo podczas pieczenia babeczek?
Wenę witam serdecznie na etapie planowania powieści, lecz samo spisane książki to w jakiś 95% kwestia wyrobionego warsztatu i ciężka, dość nudna praca. Gdybym miała czekać na natchnienie z pisaniem, przez ostatnie cztery lata napisałabym może… z pół książki. Piszę wyłącznie wtedy, kiedy mam czas i niekoniecznie w tym czasie składa mi wizyty wena. Jest jednak nieodzowna, kiedy planuję fabułę powieści czy rozwiązania konkretnych scen, które mają pojawić się w książce. Podczas gdy pracuję nad konkretnym tytułem, pomysły czasem mnie zaskakują w pociągu, na ulicy, w pracy. I tak w łazience również. Zazwyczaj są to pomysły do realizacji w aktualnej powieści, ale czasami pojawia się jakaś iskra, zupełnie nowa idea. Dzieje się tak najczęściej wtedy, kiedy dużo czytam do nowej książki, a zmylona tytułem wypożyczę rozprawę naukową czy pamiętnik, którego treść aktualnie nie jest mi potrzebna. Jednak w tych „nietrafionych” pozycjach, kryją się takie iskierki, które w przyszłości staną się nowymi książkami.
Kiedy możemy spodziewać się premiery ostatniej książki z serii „Za zakrętem”?
1 lipca 2020 roku ma okazać się „Nazajutrz cię odnajdę”. I bardzo czekam na tę wieńczącą serię powieść.
Spotkania autorskie to bardzo ważna część życia każdego pisarza. Czy często bierze Pani udział w takich spotkaniach, czy może praca nauczyciela koliduje i ogranicza w znacznym stopniu bezpośredni kontakt z czytelnikiem?
Jeśli ktoś mnie zaprasza to zawsze staram się znaleźć czas na spotkanie z czytelnikami. Właściwie nie znam autora, który nie lubiłby spotkać się ze swoimi odbiorcami. Nie ma nic przyjemnego niż opowiadać o tym, co bierze się z pasji – a w pisaniu właściwie tak jest zawsze. Każdy autor porusza kwestie, które są dla niego osobiście ważne i spotkania dają nam możliwość, aby przekonać do naszej twórczości nowe osoby. Z pracą nauczyciela jest tak, że nie mogę wziąć urlopu na żądanie i wyjechać na kilka dni, chyba że akurat wypada przerwa świąteczna, albo mam urlop. Na szczęście tak udaje się dopasować termin, aby pasował obu stronom.
Co jest dla Pani najprzyjemniejsze, a co najtrudniejsze w pracy pisarza?
Najprzyjemniejsze to kreowanie czegoś alternatywnego, co tak naprawdę istnieje wyłącznie w naszej wyobraźni. A ona nie ma granic, nie zna czasu ani przestrzeni. Autor w swojej książce może czynić dosłownie wszystko. Ten fikcyjny świat należy wyłącznie do pisarza, przynajmniej, dopóki powieść nie dostaje się w ręce czytelników. Wtedy otwieramy szeroko drzwi i zapraszamy do niego inne osoby. Trzymamy kciuki, aby zechciały w naszym świecie zostać jak najdłużej, dzielić się nim z innymi, a może nawet do niego chętnie powracać. Co negatywnego… Żeby stworzyć ów świat potrzebne są długie godziny, spędzone na wklepywaniu kolejnych literek, które tworzą słowa, zdania, rozdziały. Ponieważ jest to bardzo czasochłonne często po długich godzinach spędzonych przed komputerem zaczyna się odczuwać fizyczny ból. Na szczęście zazwyczaj nie trwa on długo.
Każdy z nas, w domowym zaciszu oddaje się czasami marzeniom, tym małym i tym wielkim. O czym marzy Magdalena Wala?
Marzenia… Jedno cztery lata temu udało mi się spełnić, mowa oczywiście o literackim debiucie. Lubię marzyć, ponieważ właśnie z nich rodzi się postęp i nowa jakość. Moje zazwyczaj dzielę na te przeznaczone do realizacji i te z gatunku niemożliwych do spełnienia. Do pierwszej grupy mogę zaliczyć wyjazd do Meksyku i pływanie w cenotach. Druga grupa to na przykład brak hejtu w otaczającym nas świecie i umiejętność kulturalnej wymiany poglądów. To ostatnie raczej długo pozostanie w strefie marzeń.
Ostatnio bardzo popularne stały się powieści świąteczne. Boże Narodzenie to taki magiczny, wyjątkowy czas. Czy planuje Pani wydać świąteczną powieść i zabrać czytelników do świata, przez wszystkich uwielbianych sióstr: Marianny, Rozalii oraz Natalii, tak aby i czytelnicy mieli szansę na przeżycie magicznych świąt w tej wyjątkowo klimatycznej i stylowej epoce?
Tu niestety musze czytelników rozczarować, ponieważ na razie pożegnałam się z rodziną Pawłowskich. Na pocieszenie dodam, że w „Mariannie” i „Natalii” opisane są tradycje świąteczne. Na najbliższe dwa, trzy lata mój kalendarz jest ściśle wypełniony.
Jakie są Pani ulubione święta i tradycje z nimi związane. Które z tych tradycji kultywuje Pani u siebie w domu?
Ze wszystkich polskich świąt najukochańsze to Boże Narodzenie. Uwielbiam całą atmosferę z nim związaną: choinkę z frywolitkowymi gwiazdkami, pierniki, tradycyjne wigilijne potrawy włączając karpia, którego mogę pochłaniać w każdych ilościach (w przeciwieństwie do reszty rodziny), makówki, którymi zajadamy się wszyscy. Najbardziej podoba mi się, że to rodzinne święta, dzięki którym, chociaż codziennie zabiegani możemy spędzić razem czas.
Która z książek jest najbliższa Pani sercu, która wymagała największego wkładu pracy, a która można tak powiedzieć „napisała się sama”?
Moja ulubienica to „Rozalia” i jest to jednocześnie powieść, nad którą najbardziej się napracowałam, ponieważ same zbieranie materiałów trwało przynajmniej pół roku, jeśli nie dłużej. Jednak jestem bardzo zadowolona z uzyskanego efektu. Wszystkie moje powieści historyczne są pracochłonne, ponieważ staram się sprawdzić maksymalnie wiele szczegółów. Z kolei najtrudniejsza do napisania okazała się trylogia „Za zakrętem”, ze względu na poruszane w niej kwestie. Nie przepadam za klimatami wojennymi, a tu musiałam głęboko wejść w tematykę okupacji. „Na moment przed świtem” jest przy tym zaledwie przygrywką do całej historii. Najcięższe dla mnie okazały się cześć współczesna „Ostatniej iskry nadziei” i historyczna „Nazajutrz cię odnajdę”. Sama właściwie napisała się „Mów mi katastrofa” – lekka komedia z wątkiem kryminalnym i romantycznym.
Ja czytałam ,,Marianna'' - powieść historyczna, przeczytałam ich wiele, ale ta jest najbardziej bliska memu sercu, bo jest w niej kropelka naszej historii. Powieść w której autorka podjęła wątek powstania listopadowego, wątek udziału kobiet w powstaniu w przebraniu męskim, wątek represji ....ale jest tu także wątek kryminalny, walka o miłość i .......
Ciekawy wywiad, dzięki niemu można trochę lepiej poznać autorkę. Mam za sobą cykl "Damy i buntowniczki" autorstwa pani Wali i bardzo mile wspominam te książki. Z kolei wspomnianą nową serię mam w planach czytelniczych ;)
× 1
@emmeneea · prawie 5 lat temu
Gratuluję! Świetny wywiad, czytało się bardzo przyjemnie! Rzetelnie napisany i dobre pytania. Fajnie, że poruszony był też temat Świąt. Książek jeszcze nie czytałam, ale na pewno nadrobię 👌