„W dorosłym życiu staram się do niczego nie zmuszać i wszystko, co robię, robię z dużą przyjemnością” – wywiad Gabrielą L. Orione

Autor: Dominika Róg-Górecka ·7 minut
2022-07-17 1 komentarz 3 Polubienia
„W dorosłym życiu staram się do niczego nie zmuszać i wszystko, co robię, robię z dużą przyjemnością” – wywiad Gabrielą L. Orione

Gabriela L. Orione – urodziła się w Warszawie. Studiuje politykę oświatową na Uniwersytecie Warszawskim, na którym wcześniej ukończyła animację społeczno-kulturalną. Pracuje w branży transportowej. Od trzynastu lat jest szczęśliwą żoną, a razem z mężem wychowuje trójkę chłopców. Zdominowana męskim światem pisze o kobietach dla kobiet w taki sposób, by każda Czytelniczka odnalazła w głównej bohaterce część siebie.

 

Spowiedź” to drugi tom „Wodząc na pokuszenie”. O czym opowiada ta seria?

 

Wodząc na pokuszenie” to cykl opowiadający o różnych płaszczyznach pozornego bogactwa. Jedną z jego odsłon jest świat starszych, zamożnych dżentelmenów, którzy chętnie przychylają nieba młodym dziewczynom przyjeżdżającym do Włoch, aby pracować w nocnych klubach. Pod przykrywką niewinnej pogawędki przy drinku albo bardzo drogim szampanie starszy pan stara się zaimponować takiej dziewczynie swoimi możliwościami. Z lokalu znajomość często przenosi się również do restauracji czy drogich butików. Dziewczyna czuje się jak królewna, podczas gdy usatysfakcjonowany dżentelmen karmi się jej entuzjazmem i naiwnością. Wie on bowiem doskonale, że ten układ wymaga równowagi. Włoch nie tylko zabiera swoją wybrankę na kolacje do ekskluzywnych restauracji czy kupuje jej markowe torebki, ale działa piano – piano, czyli powoli przywłaszcza sobie bardziej lub mniej świadomą jego intencji dziewczynę. Zaangażowana w układ młoda kobieta niekiedy przystaje na propozycję sympatycznego starszego pana i nawiązuje z nim bardziej intymną relację. Tu pojawia się pytanie, czy cena za wejście w układ sponsorski nie przewyższa jednak oferowanego w materialnym wydaniu „kawałka nieba”. Moja bohaterka nie trafia do Włoch z pobudek czysto ekonomicznych, więc jej historia wygląda inaczej, ale moim celem w „Grzechu” było poruszenie problemu seksu za pieniądze i konsekwencji, jakie mogą z niego wynikać. Drugi tom obnaża struktury włoskiego państwa przesiąkniętego rządami zorganizowanych grup przestępczych. Porusza kwestię pozornego bogactwa i władzy ulokowanej w rękach mafii oraz pokazuje, jak trudno jest pozostać sobą w konfrontacji z zepsutym i skorumpowanym środowiskiem. Te istotne, i aktualne w moim przekonaniu, tematy są przedstawione w przystępny i lekki sposób, ale trzeba być świadomym czytelnikiem, żeby wychwycić je spośród mafijnych smaczków i miłosnych perypetii bohaterów.

 

Pierwszy tom – „Grzech” – został wydany przez Wydawnictwo Kobiece. Z kolei kontynuacja ujrzała światło dzienne dzięki Novae Res. Z czego wynika ta zmiana?

 

Myślę, że w życiu powinniśmy próbować różnych rozwiązań i wykorzystywać dane nam możliwości. Tym samym, kiedy na horyzoncie mojej „kariery” pisarskiej pojawiło się wydawnictwo Novae Res, nie zawahałam się spróbować i zakotwiczyć w gronie jego autorów. Z Wydawnictwem Kobiecym podpisałam umowę jedynie na ,,Grzech”, a kiedy ją zawierałam, kontynuacja powieści jedynie tliła mi się gdzieś z tyłu głowy. Z uwagi na wiele obowiązków proces twórczy w moim przypadku trwa bardzo długo, a z tego, co wiem, Wydawnictwo Kobiece wydaje serie w krótkich odstępach czasu.

 

Gdzie szuka Pani inspiracji? Czy w przypadku weny stara się Pani zmusić do pisania, czy raczej pozwala sobie odpocząć?

 

W dorosłym życiu staram się do niczego nie zmuszać i wszystko, co robię, robię z dużą przyjemnością. Tym bardziej pisanie nie jest moim obowiązkiem, tylko odskocznią od codzienności. W ciągu dnia jestem przykładną: matką, żoną, przyjaciółką, a moje życie ogranicza się do domu, pracy i zakupów w Biedronce. 😊 Wieczorem, kiedy cały dom już śpi, lubię zmienić rzeczywistość i przenieść się do fascynującego świata moich bohaterów. Kiedyś dużo podróżowałam i prowadziłam bardzo aktywny tryb życia. Obecnie nie narzekam na nudę, ale powszedniość nie jest aż tak ekscytująca. Dlatego pisząc, uatrakcyjniam sobie codzienność. Inspiruje mnie wiele rzeczy. Jestem obserwatorem
i uwielbiam tworzyć różne kreacje i związki przyczynowo-skutkowe.

 

Pracuje Pani w branży transportowej. Jak Pani doświadczenie zawodowe przełożyło się na fabułę książek?

 

Moja aktywność zawodowa nie ma żadnego związku z fabułą powieści ani nie wpływa na historie, które tworzę.

 

Przez jakiś czas mieszkała Pani w stolicy, ale zdecydowała się na przeprowadzkę na wieś. Czy to była dobra decyzja?

 

Urodziłam się i mieszkałam w Warszawie prawie trzydzieści lat, przeprowadzka była związana z ograniczonym budżetem na zakup mieszkania w stolicy. Wraz z mężem poszukiwaliśmy czegoś większego od kawalerki. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy tu, gdzie mieszkamy, i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Początki nie należały jednak do najłatwiejszych. Przyzwyczaiłam się do miejskiego bałaganu, a wiejski spokój paradoksalnie wytrącał mnie z równowagi. Przy czym, z uwagi na trójkę małych, ale bardzo aktywnych dzieci, uważam, że na wsi nie ma tylu zagrożeń i w wydaniu życia rodzinnego jest mi tu wygodniej, niż pewnie byłoby w Warszawie.

 

Inicjuje Pani różnego rodzaju wydarzenia społeczne na terenach wiejskich. Czy mogłaby nam Pani więcej o tym opowiedzieć?

 

Od zawsze byłam typem „społecznicy” i lubiłam angażować się w organizowanie różnych wydarzeń. W podstawówkach (z rodzicami dużo się przeprowadzaliśmy, więc w ciągu ośmiu lat szkoły podstawowej byłam w sześciu różnych placówkach) reaktywowałam kółka teatralne czy montowałam redakcje gazetek szkolnych. W liceum, z ramienia Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, do którego należałam, organizowałam imprezy i koncerty charytatywne. Zebrane środki przeznaczaliśmy na pomoc Polakom na Wschodzie albo wyjeżdżaliśmy z dziećmi z domów dziecka na wakacje. W czasie studiów często mieszkałam i pracowałam za granicą, więc miałam przerwę od tym podobnych działań. Od czasu zakwaterowania na wsi „ja – społecznica” zaczęła powracać, dlatego wraz z koleżankami zawiązałyśmy Koło Gospodyń Wiejskich, przy czym muszę zaznaczyć, że temperamentem jest mi bardzo daleko do typowej gospodyni. Nie cierpię gotować i prasować, a zamiast krzewić naszą kulturę, swoje dzieciaki zarażam pasją do śródziemnomorskich klimatów. Co oczywiście nie stoi na przeszkodzie organizowaniu na terenie naszej wsi kiermaszów świątecznych czy promowaniu programu trzymiesięcznego powrotu do formy po ciąży. Po ucieczce z Warszawy byłam jedyną matką biegającą po naszej wsi z wózkiem. Obecnie rodzinny jogging rozpowszechnia się u nas na szeroką skalę. 😊

 

Wieś to ważny element w Pani życiu. Tymczasem Pani bohaterki są raczej miłośniczkami miasta. Czy myślała Pani o napisaniu powieści, której akcja dzieje się na wsi?

 

Jestem zdecydowanie miłośniczką miasta, dlatego też moje bohaterki mieszkają i pracują w dużych miastach, które sama znam – w niektórych nawet przez dłuższy bądź krótszy czas pracowałam i żyłam. Czy wieś jest ważnym elementem w moim życiu? Chyba sama bym tego tak nie określiła. Jestem
tu, ponieważ, jak wspomniałam wcześniej, nie bardzo miałam inny wybór. 😊 Dzięki zdolności do szybkiej adaptacji przywykłam do tego, co oferuje mi wieś, i staram się z tego korzystać. Cenię sobie prywatność i anonimowość – nie wiem, czy potrafiłabym stworzyć bohaterkę nacechowaną klimatem wsi, w której jednak każdy każdego zna i wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Chociaż z drugiej strony, taki wiejski kogel-mogel… ma Pani rację, może powinnam to przemyśleć. 😊

 

W jednej z Pani książek możemy przeczytać następujące zdanie: „Życie to splot niezaplanowanych spotkań, historii z finałem innym niż ten, który zakładamy, i ludzi, którzy często wywracają wszystko do góry nogami”. Co wywróciło Pani życie do góry nogami?

 

Na pewno dzieci. Nigdy nie podejrzewałam, że będę wielodzietną matką. Przeprowadzka na wieś również była przewrotem w moim życiu; raczej spodziewałabym się, że zamieszkam gdzieś za granicą, niż osiądę na polskiej wsi. Nawet samo wyjście za mąż – nie sądziłam, że kiedykolwiek zostanę „usidlona”. Jestem typem wspólnika i lubię działać w parze, ale jestem również bardzo uparta, szczególnie kiedy coś sobie wymyślę i dążę do realizacji ustalonego planu. Trudno ze mną wytrzymać, a formalny związek to dla mnie sztuka wiecznych kompromisów, której cały czas się uczę. W przeszłości miałam wiele sytuacji, w których powzięcie jednej decyzji skutkowało konsekwencjami, często kompletnie wywracającymi codzienność. Moje życie było szalone, i w zasadzie nadal jest, ale z uwagi na dzieci staram się w bardziej przemyślany sposób łapać wiatr w żagle. Może kiedyś dojrzeję do napisania autobiografii, a wtedy, jestem pewna, czytelnicy uznają wiele epizodów z mojego życia za niemożliwe, a jednak są prawdziwe, choć brzmią jak wyjęte z wciągających powieści.

 

Czy „Spowiedź” to ostatni tom „Wodząc na pokuszenie”? A może planuje Pani kontynuację?

 

Mam świetny pomysł na finałowy tom serii i domknięcie otwartych wątków Grzechu i Spowiedzi. Na drodze do realizacji zakończenia staje mi czas, a raczej – jego brak. Po cichu jednak liczę, że lista rzeczy koniecznych do wykonania sukcesywnie będzie się skracać i nadejdzie moment na „Odkupienie”.

 

Dziękuję za rozmowę

Dominika Róg-Górecka

× 3 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@aga.kusi_poczta.fm
@aga.kusi_poczta.fm · ponad 2 lata temu
dla mnie - szkoda czasu - ale każdy ma swoje zdanie i wszystko uszanuję
× 1