Cytaty Ellen Marie Wiseman

Dodaj cytat
Może te zranione serca uda im się uleczyć razem.
On zawsze nazywał swoje córki cudami, miłościami swego życia, a ona wiedziała, że mówił prawdę, nawet wtedy, gdy nie mogła zrozumieć, gdzie się podziewa i czemu nigdy się do nich nie odzywa.
Kto nie był w Willowbrook, ten nigdy nie pojmie, jak straszne było dla Rosemary tych sześć straconych lat.
Zamknęła oczy, usiłując poukładać sobie to wszystko w głowie. Eddie był chory, to jasne, ale szczerze wierzył, że pomaga ludziom. Tylko że gdzieś po drodze to "pomaganie" zmieniło go w kogoś innego: w mordercę bez skrupułów i wyrzutów sumienia kładącego kres ich życiu. Ile osób zamordował? Dziesięć? Sto? Tysiąc? Czy kiedykolwiek będzie to wiadomo?
A niech ją stąd wyrzucą. Odepchnęła od siebie tacę z paskudną papką. Gdyby miała swoje ubrania, mogłaby stąd zwiać, ale jej spodnie i koszulka powędrowały do prania. Pracownik pralni uprzedził ją, że plamy z krwi trudno będzie doprać. To także miała w nosie. Włożyłaby na siebie nawet torbę na zakupy, gdyby tylko istniała szansa, że ją w takim stroju wypuszczą.
Otarła łzy cisnące się do oczu. Jak życie może być takie niesprawiedliwe? Jak Bóg może pozwolić, by ktokolwiek, a co dopiero niewinne dzieci, wiódł życie wypełnione wyłącznie cierpieniem? To było niepojęte.
Tak bardzo pragnęła ratować siostrę. Chciała ją odszukać i wszystko naprawić, przeprosić za to, że nie wiedziała o jej losie, że jej nie odwiedzała, że jej nie pomogła. Była wówczas naiwna, pełna nadziei i śmiała. Jak mogła się za to winić?
A może była po prostu głupia.
Może i ponosiła ją wyobraźnia, lecz jego skruszony głos zabrzmiał według niej fałszywie.
Pod Sage omal się nogi nie ugięły od nagłej ulgi. Wreszcie ktoś kwestionuje autorytet doktora Baldwina zamiast wierzyć ślepo każdemu jego słowa. W końcu wyglądało na to, że znalazła kogoś, kto może jej pomóc.
Sage, oniemiała i przejęta grozą, stała jak wryta. Willowbrook - placówka, w której zamknięto jej ukochaną siostrę na sześć lat - przypominało obóz koncentracyjny.
I wtedy wyłonił się przed nią niczym historyczny okręt z arktycznych mgieł pięciopiętrowy gmach z czarnym dachem i ceglanymi skrzydłami wyrastającymi po obu stronach ośmiokątnej rotundy ozdobionej niewiarygodnie wysoką kopułą z niknącą między nisko zawieszonymi szarymi chmurami białą iglicą.
Zganiła się znów w myślach za to, że nie ubrała się stosownie do pogody. Jak ma pomóc w poszukiwaniach w miniówie i drewniakach? Dobrze, że ma chociaż pod kurtką haftowaną bluzkę i dzierganą kamizelkę, choć to niewielka pociecha.
Zainteresowanie ze strony płci przeciwnej nie było dla niej niczym nowym; przyzwyczaiła się do tego, że chłopcy i mężczyźni gapią się na jej ciało, a potem badają wzrokiem twarz i blond włosy, by się upewnić, czy wszystko jest na miejscu.
I jak w ogóle matka mogła dopuścić do umieszczenia własnej córki w zakładzie zamkniętym? Przecież kochać kogoś to być razem na dobre i na złe, pomagać sobie nawzajem przetrwać wszelkie trudy. A już matka w szczególności powinna kochać i chronić własne dzieci do końca swoich dni.
Poprzedni wieczór, kiedy to dowiedziała się, że jej siostra bliźniaczka żyje, nadal jawił jej się jako sen albo scena z filmu. A gdyby nie znalazła się w odpowiednim miejscu i odpowiedniej porze, nigdy nie dowiedziałaby się prawdy.
W głowie rozbrzmiał jej głos Alana ostrzegającego ją, by nie dawała pieniędzy bezdomnym, bo wydadzą je na narkotyki i trunki, a już zwłaszcza ci "dzieciobójcy", którzy walczyli w Wietnamie.
Nie cierpiała podobnych ogłoszeń, walących po oczach napisów "ZAGINĄŁ" czy "ZAGINĘŁA", ziarnistych fotografii ze szczęśliwych czasów sprzed porwania, gdy wszyscy tkwili jeszcze w błogiej nieświadomości, że pewnego dnia dziecko zostanie wykradzione rodzicom.
Dziewczyny wiedziały, że śmierć Rosemary była momentem granicznym w jej życiu. Jej świat podzielił się na to, co przedtem, i to, co potem. To nie była bujda ani prośba o uwagę.
Znów przeklęła go pod nosem i zamrugała, żeby powstrzymać łzy; nie będzie płakała przez chłopaka. Miała poważniejsze zmartwienia na głowie.
To zdradzający wrzeszczą, to oni próbują przerzucać winę na druga osobę. Jakby tata odpowiadał za to, że matka wymawia się nadgodzinami i w tym czasie uprawia seks z własnym szefem. Czego by ojciec nie zrobił, choćby nie wiadomo jak się starał, matce to nigdy nie wystarczało. Za mało ją kochał. Za mało właził jej w dupę. Cały był "za mało". Tyle że to on co rano podawał jej kawę do łóżka, a co wieczór gotował.
Na myśl o matce poczuła znajomą urazę i zacisnęła bezwiednie zęby. Kiedyś zdawało jej się, że rodzice są w sobie zakochani bez pamięci i nic innego się dla nich nie liczy.
Zważywszy na pogodę, chyba lepiej byłoby zapalić w budynku dworcowym, ale cuchnęło tu męskim klozetem. Zresztą nie chciała przegapić autobusu do Willowbrook. Im szybciej wsiądzie, tym mniejsze ryzyko, że zdąży się rozmyślić.
Jej siostra bliźniaczka zaginęła. To wcale nie oznaczało, że nie żyje ani że znana im od dziecka miejska legenda jest prawdziwa.
Nie pozwolę, żeby moja przeszłość określała moją przyszłość
Świat był pełen okaleczonych ludzi i wszystkie szpitale, więzienia i inne instytucje nie były w stanie uleczyć ich złamanych serc, zniszczonych umysłów, zdeptanych dusz.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl