Cytaty Ewa Lipska

Dodaj cytat
Człowiek psuje się od środka, a dobre i to, że nie zaraz od głowy.
Mieszkamy, jak powiedziałem, w centrum, ulica jest przelotowa, lecz dzięki Bogu moja głuchota czyni zadowalające postępy.
Ja też łowiłem niegdyś ryby, a to żem nigdy żadnej nie złowił, wcale tej przyjemności nie zmniejszało.
Żona moja oddaje się zuchwałym gastronomicznym eksperymentom, dającym skutki lepsze lub gorsze, ale zawsze zaskakujące. Dziś uzyskał naleśniki jakich by się najlepszy wytwórca egipskich pergaminów nie powstydził,... .
To, że kościół potrzebuje reklamy nie ulega wątpliwości. Ja jestem osobiście przekonany, ze papież jest naprawdę człowiekiem wierzącym. Jest to z mojej strony daleko posunięta zuchwałość, ponieważ na ogół nie wierzę w to, że ci wszyscy, którzy rzucają kamieniami i opluwają holenderski statek, który przyjechał do Gdyni zdaje się z tymi pigułkami, żeby oni byli strasznie wierzący. Gdyby byli wierzący, to zabraliby się do miłowania, "miłujcie nieprzyjacioły wasze". Nie, nie, nie, nie.
Chętnie bym jeszcze, z inszych schodząc planet, / Opisał życie naszego jamnika, / Ten ostrowłosy, niskonogi dzianet / Na wszystko, co mu się podoba, sika, / I żadna siła nie wstrzyma Protona, / Póki pod biurkiem kupki nie wykona. / Wierszu, starocią pachnieć mi zaczynasz, / Więc wsadzę tutaj jako nowość jaszczyk, Bo austriacki RADCA weterynarz / Przeciw nosówce już mu zrobił zastrzyk. Widząc atoli moich rymów nędze, / Przechodzę w prozę, czym dalszych oszczędzę.
A ja nie wiem. To znaczy, tyle wiem, ile JUŻ jest napisane, ale pełno w tym niejasności i zagadek, nie tylko dla moich bohaterów, ale i dla mnie, a potem się okazuje, że te zagadki zdobywają poniekąd rozwiązanie, które wprawdzie jest też swego rodzaju zagadką, ale taką, którą przynajmniej tamte porozsypywane po tekście łączy w jakąś całość.
Po Niemczech Wiedeń wydaje się dość biedny i uczciwie brudny, zgodnie z moją teorią względności wszelkiego bytu.
Skończyłem, walcząc dzielnie z przypadłościami somy, powieść, którą zabrał dziś mój agent do powielania i wysyłania tu i tam. Tytułu jak zwykle nie mam, alić lepsza książka bez tytułu niż na odwrót.
Podczas okupacji zdarzało się, że dosypywałem do samochodów niemieckich, które wracały z frontu i przejeżdżały przez nasz garaż, specjalny proszek, karborund, aby silnik po jakimś czasie się zatarł. Oczywiście nie od razu, bo można było stracić życie.
Jak leżałem obolały po operacji, internista mój (w ramach psychoterapii) opowiedział: leżał człek jakiś w rowie, mając w plecy nóż ogromny wbity, przechodzień pyta „och, czy pana to nie boli?” a on: NUR WENN ICH LACHE! No i faktycznie zaśmiałem się i zabolało jak diabli.
Potem spojrzałem z niesmakiem w okno: brudny śmietnik, ponuro, jesiennie, nawet zima już od nas wyemigrowała i przyjęła obywatelstwo niemieckie.