Cytaty Magda Stachula

Dodaj cytat
Adrian to bezduszny, perfidny typ, który tylko udaje polityka oddanego interesom ogółu. Kto na niego głosował? Doprawdy nie rozumiem.
Nie sypiam z mężem Karoliny, żeby jej dopiec. Nie jestem zimną suką, nigdy nie zrobiłabym tego koleżance. Po prostu nie mam innego wyjścia.
Kocham swoją pracę i jednocześnie jej nienawidzę. Uzależnia, wysysa ze mnie całą energię, ale i daje tak ogromną satysfakcję, że trudno znaleźć coś w zastępstwie.
Zostawiłam za sobą niewygodną przeszłość, to, o czym chciałabym zapomnieć albo w ogóle sprawić, by nigdy się nie zdarzyło - cofnąć czas i móc dokonać innego wyboru, znów stanąć na rozstaju dróg i pójść w te drugą stronę. Jednak wiem, że to niemożliwe.
Adrian Janicki, zawodowo wpływowy polityk, prywatnie okropna kanalia. Na samą myśl o nim robi mi się niedobrze.
Jest moim przyjacielem, kimś, komu ufam, i dlatego nie warto przekraczać pewnych granic. Są słowa, po których nie można odejść, i sytuacje, które na zawsze zmieniają relacje między ludźmi, a tych kilka chwil uniesienia nie zasługuje na utratę długoletniej przyjaźni.
Od lat żyję na walizkach, ale nie narzekam, co więcej, uwielbiam swoją pracę. To dużo lepsze niż siedzenie w biurze przez osiem godzin. Nie umiałabym się w tym odnaleźć.
Niespełna sześć miesięcy temu tak jak ona wylegiwałam się w słońcu na tamtym balkonie, w tamtym wiklinowym fotelu. Pół roku temu tamto mieszkanie należało do mnie.
Pierwszy raz ją widzę. Nowa lokatorka. Ma w sobie coś z Francuzki, przypomina mi filmową Amelię.
Poczucie winy rozlewa się w nim, wystarczy, ze podsycę je odpowiednią miną i wymownym spojrzeniem, a zyskam to, na czym najbardziej mi zależy. Jego uczucie do mnie jest moja przepustką do innego, lepszego świata.
Powoli odwracam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Wpatruje się we mnie czarnym i nieprzeniknionym wzrokiem. Patrzymy na siebie bez słowa, raz, dwa, trzy i jak zwykle to on wygrywa pojedynek.
Czuję na sobie jego spojrzenie, świdrujące i przenikliwe. Wbija się od tyłu, ostrożnie niczym ekskluzywny japoński szpikulec do lodu, przechodzi przez warstwy skóry, czaszkę i zagnieżdża się w środku mojego mózgu.
Jaka będzie ta nowa rzeczywistość - moja bez matki, jej bez męża, Alicji bez przyjaciółki? Coś zyskałyśmy, coś straciłyśmy. Nie mam zamiaru bawić się w proroka i przewidywać przyszłości. Czas zrobi bilans zysków i strat, a po latach okaże się, której z nas wyszło to na dobre.
Przyjechała nie w porę. Będzie tego żałować. Ja też potrafię być bezwzględna i nieobliczalna jak ona.
Miłość to uczucie wymykające się czasowi i przestrzeni, rozwijające i zarazem destrukcyjne.
Po latach życia z neurotyczką pod jednym dachem doskonale potrafię odczytywać emocje i intencje innych ludzi. Dzięki temu nauczyłam się jeszcze czegoś - że zawsze trzeba sięgać po swoje. Co należy do mnie, ma być w moich rękach.
Jak mówi mój ojciec, starość to czas ciągłej utraty: pracy, kolegów, zdrowia. Stale czegoś ubywa, a jedynie lat przybywa.
Nie wiem, dokąd uciekną i z czego będę żyła, ale zrobię to - pewnego dnia zniknę bez śladu z jego życia. Chyba że wcześniej odkryje, co robię, i zabije mnie, bo tylko tak może pokrzyżować mi plany.
Nie jest łatwo zostawić męża, gdy się od niego zależy na wszystkich płaszczyznach. Nasz układ wcale nie był taki od samego początku, bo przecież gdyby próbował mi go narzucić od razu, nigdy bym się na to nie zgodziła. Nie, on zrobił to stopniowo - najpierw pozbawił mnie środków do życia, a potem znajomych i wolności.
Marnie skończę, jeśli prawda wyjdzie na jaw. Wiem, że źle robię, sięgam po zakazane, ale nie potrafię sobie tego odmówić.
Chciałabym powiedzieć mojej przyjaciółce o sytuacji w jakiej się znalazłam, ale wtedy musiałabym wyznać, co wpędziło mnie w ten układ, a na to nie mam ochoty. Nie teraz, nie dzisiaj, może kiedyś. Ale czy ona by mnie w ogóle zrozumiała? Czy umiałaby mi pomóc? Poza tym wolę, by myślała, że jestem szczęśliwa w małżeństwie. Nie zniosłabym tego, że zna prawdę, że wie, jak słabą i zależną jestem kobietą. Czy w każdej przyjaźni jest tyle tajemnic, czy brak szczerości to tylko moja przypadłość?
Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, żadnych świadków, żadnych kamer, aż dziw bierze.
Najbardziej szkoda mi dziewczyn uzależnionych od swoich facetów. Nie wiem, co oni mają w sobie albo czego brak tym kobietom, ale przykro patrzeć, jak dają się traktować.
Wstydzę się przed sobą, ale godzę się na to każdego dnia - mam czterdzieści jeden lat i pozwoliłam mężowi założyć na moim telefonie kontrole rodzicielską. Śledzi każdy mój ruch w sieci i każdy krok w rzeczywistym świecie. Jest moim panem, a ja jego niewolnicą.
Obiecałam mu, że już więcej nie będę miała przed nim tajemnic. Żadnych. Jednak czy przyrzeczenia składane pod przymusem cokolwiek znaczą?
Może czasem trzeba najpierw coś stracić, by zrozumieć, jak bardzo jest to dla nas ważne
Pamięć ma jedną wadę. Istnieje.
W końcu ży­cie to nie te­atr, nie da się za­grać po­now­nie tej sa­mej sceny, tyle że le­piej, i w do­datku nie można li­czyć na po­moc su­flera. Gdy wzię­ło się tak po­krę­coną rolę, trud­no do­strzec, że robi się coś złego, coś, z czego kon­se­kwen­cjami trze­ba się po­tem zma­gać aż do końca.
Po­ka­zu­jemy świa­tu naj­do­sko­nal­szą wer­sję sie­bie, bo chce­my, by nas za­ak­cep­to­wał, wręcz po­dzi­wiał – co z tego, że praw­da o nas jest inna. Każdy ma ta­jem­nice, które po­winny być nie­wi­do­czne dla po­zo­sta­łych: my­śli, pra­gnie­nia, cza­sem pięk­ne, cza­sem wsty­dliwe, bo­le­sne albo obrzy­dliwe.
Po­ka­zu­jemy świa­tu naj­do­sko­nal­szą wer­sję sie­bie, bo chce­my, by nas za­ak­cep­to­wał, wręcz po­dzi­wiał – co z tego, że praw­da o nas jest inna. Każdy ma ta­jem­nice, które po­winny być nie­wi­do­czne dla po­zo­sta­łych: my­śli, pra­gnie­nia, cza­sem pięk­ne, cza­sem wsty­dliwe, bo­le­sne albo obrzy­dliwe.