Marcin Wicha
Zostań fanem autora:

Marcin Wicha

Autor, 51 lat 72 czytelników
6.2 /10
89 ocen z 14 książek,
przez 70 kanapowiczów
Urodzony w 1972 roku w Polsce (Warszawa)
Marcin Wicha - grafik. Projektował (i projektuje) okładki, plakaty i znaki graficzne. Czasem pisze. Jego teksty ukazywały się między innymi w „Autoportrecie”, „Literaturze na Świecie” i „Tygodniku Powszechnym”. Przez kilka lat publikował cotygodniowe rysunkowe komentarze w „Tygodniku Powszechnym”. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą” i „Charakterami”. Wydał kilka książek dla dzieci.

Książki

Pismo. Magazyn opinii, nr 9 (21) / wrzesień 2019
czasopismo
Pismo. Magazyn opinii, nr 9 (21) / wrzesień 2019
Jarosław Kociszewski, Jon Lee Anderson, Izabela Szymańska, Filip Springer ...
Seria: Magazyn Pismo

We wrześniowym numerze między innymi: - Reportaż: "Życie po wojnie. Weterani zdobywają Arktykę" (Jarosław Kociszewski). - Portret: "Jair Bolsonaro. Kim jest brazylijski Trump?" (Jon Lee Anderso...

Polska Okładka Płytowa / Polish Record Covers
Polska Okładka Płytowa / Polish Record Covers
Marcin Wicha, Mateusz Torzecki, Sylwia Jarmuż

Album wydany do wystawy „Polska Okładka Płytowa” (kurator: Mateusz Torzecki) zawiera tekst kuratorski, wywiady z polskimi projektantami okładek płytowych oraz felieton. W katalogu zostało zamieszczony...

Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności
2 wydania
Łysol i Strusia. Lekcje niegrzeczności
Marcin Wicha

Program promocji grzeczności rozpoczęty! Strusia dostaje specjalny grzecznomierz, który kontroluje, czy dziewczynka mówi „proszę”, „dziękuję”, słucha dorosłych i uważa na lekcjach. Do tej pory nie mi...

Cytaty

Nie znikniemy bez śladu. A nawet jak znikniemy, to zostaną nasze rzeczy, zakurzone barykady.
Biblioteki są zapisami naszych czytelniczych porażek.
Jak mało w nich książek, które naprawdę nam się podobały. Jeszcze mniej takich, które podobają się nam przy kolejnej lekturze. Większość to pamiątki po ludziach, którymi chcieliśmy być. Których udawaliśmy. Których braliśmy za siebie.
Poznałem wielu wirtuozów milczenia, ale tylko jedna ciotka osiągnęła prawdziwe mistrzostwo. Określenie "ciotka" nie oddawało istoty rzeczy. Związki pokrewieństwa były odległe, zagmatwane, czasem cienkie jak nitka. Może nie było ich wcale. Honorowy tytuł przysługiwał osobie, z którą znano się od przedwojny. Każdy, kto pamiętał, stawał się rodziną mojej matki. Specjalistka od kamuflażu, z włosami farbowanymi na blond. Nie wyglądała na swoje lata. Po wojnie zatarła ślady. Przyjęła chrzest. Została katoliczką. Została ewangeliczką. Została wegetarianką (jeszcze się mówiło "jaroszką"). Chodziła do cerkwi. Wyjechała na drugi koniec Polski. Gdzieś w góry. Nad morze. Na ziemie odzyskane. Nie wiem, ale nawet teraz mam poczucie, że mówię za dużo, popełniam niewybaczalną zdradę.
W kraju zdrobnień można żywego człowieka potraktować jak truchło, ale koniecznie trzeba dodać "mama", "mamusia".

Komentarze