Cytaty Marta Zaborowska

Dodaj cytat
- Ciało kobiety to arcydzieło - stwierdził z rozrzewnieniem. - Jest nadzwyczajne, nie uważacie? Rodzi, karmi, a na końcu umiera.
Dawne cienie potrafią ciągnąć się za nami przez lata.
Zmieniłem zdanie i nie chcę mieć ani jednej wolnej godziny. Stawiam na ostre oranie od rana do późnego wieczora i tak właśnie będzie wyglądać moja żałoba, czy to się komuś podoba, czy nie.
Są sytuacje, w których opłaca się być zuchwałym idiota, ale bywają i takie, w których trzeba pozostać racjonalnie myślącym facetem. Przystępując do Gry, wiedziałem, że muszę zagwarantować sobie bezpieczeństwo.
Najwyższa pora, bym zamówił wieniec. Mam w tym pewne doświadczenie i wiem, że na grób zmarłej młodej kobiety najlepiej jest położyć białe kwiaty, by podkreślić tym samym jej niewinność i seraficzną dobroć. Wtedy żałobnikom będzie się wydawać, że żegnają anioła.
Pojutrze, równo w południe, rozpocznie się ceremonia. Kogoś pochowają. Jakąś kobietę. Bez względu na to, kto nią jest, będę musiała udawać, że żegnam się z Miriam.
Nie wiem, czy dam radę to wytrzymać.
Fortuna podobno sprzyja odważnym. Albo zuchwałym idiotom, bo taka wersję też słyszałem. Z pewnością jednak pomaga tym, którzy znają rozkład dnia mężów swoich dawnych kochanek.
Dostała od życia nie tylko ładną buzię i końskie zdrowie, ale też talent i idealnego męża. Dostała wszystko, o czym można zamarzyć. Dla mnie los pozostawił okruchy i byłam tego świadoma.
Między dorastającymi dzieciakami zazwyczaj bywa albo tragicznie, albo w najlepszym wypadku obojętnie, na zasadzie "wisi mi to, że w ogóle żyjesz". Słodki obrazek, gdzie jedno poszłoby w ogień za drugim, widuje się tylko w filmach, w prawdziwym życiu zaś lecą wióry.
Jeśli Naumanowi wydaje się, że zbije mnie z tropu, to będę zmuszony go rozczarować. Wiem, jak było, i nie zamierzam zmieniać swojej wersji. Podobno prawda jest tylko jedna, a wszystko zależy jedynie od jej interpretacji. Czyż nie?
To, że sprowadzili nowego człowieka, nie było przypadkowe. Śledczy z blisko trzydziestoletnim doświadczeniem miał spojrzeć świeżym okiem na sprawę i posklejać ze sobą porwane kawałki układanki.
Za kilka godzin dowiem się, ile już ułożył.
Serce dudniło mi tak, że nawet tabletka nasenna przestała działać. Wstałem, otworzyłem szerzej okno, bo brakowało mi tlenu, schodziłem na dół, by napić się wody, a potem znów przewracałem się w pościeli, jakbym leżał na gwoździach.
Myślę, że czasami lepiej jest odpuścić i rozgrywać swoją własną grę, zamiast pomagać komuś ustawiać pionki na jego planszy.
Po tym, co ludzie zapisują w swoich kalendarzach, można się wiele dowiedzieć. Tym bardziej jeżeli wolą trzymać te informacje nie w telefonie, do którego ktoś inny mógłby łatwo zajrzeć, lecz głęboko ukryte, w nieodwiedzanym składziku pod schodami.
Nie mam zamiaru otwierać. Liczę, że po kilku nieudanych próbach wywołania mnie do drzwi, mężczyzna odejdzie. Jednak traf chce, że na ulicy pojawia się rudy syn sąsiadów. Ma dziesięć lat i zwyczaj wyprowadzania kota na smyczy. Przystaje przed moim domem i wskazuje palcem na cień w górnym oknie. Cholerny bystrzak z sokolim wzrokiem.
Była jak narkotyk... Florian natomiast wciąż nie mógł się zdecydować na odwyk. Ćpał więc Miriam regularnie. Urywał się z domu pod pretekstem kolejnych zleceń, jakie niby miał dostać wkrótce w Warszawie.
Nie zareagowałam, gdy się do mnie uśmiechnęła i kiwnęła na powitanie głową. Udałam, że tego nie zauważyłam. Florian za to zauważył ją natychmiast. On i każdy, kto miał na sobie portki. Nigdy nie zaponę spojrzeń, jakie ze sobą wymieniali.
Gdy tylko pojawiał się w domu, od razu zabierał się za wychowywanie dzieciaka. Przepytywał go z geografii i tabliczki mnożenia, a potem znowu znikał na kilka kolejnych miesięcy. Do żony odnosił się różnie.
Dorastaliśmy na tym samym podwórku, razem skakaliśmy na łeb z trzepaka i razem kroiliśmy żaby na kamiennym brzegu piaskownicy.
Mechanizm obronny u każdego działa inaczej, ale zawsze tylko w tych dwóch trybach: poddaj się lub stawaj do walki. Zaginięcie najbliższej osoby powinno włączyć któryś z nich.
Kiedy człowiek jest na dnie, zwykle zachowuje się jak wystraszony szczur i albo ucieka, albo kąsa bez opamiętania.
Od wczoraj, kiedy to pojechaliśmy na okazanie ciała, Konrad jest na mnie wściekły. Ma mi za złe, że w szczątkach, jakie nam okazano, nie rozpoznałam ciebie. Przez chwilę odniosłam nawet wrażenie, że chce mi przyłożyć.
Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo lubiłaś oglądać programy o zaginionych ludziach. Jakby mało ci było własnych zmartwień.
Mam nadzieję, że cię nie rozpoznam.
Mam nadzieję, że to jakaś kosmiczna pomyłka.
To nie możesz być ty.
Tak im powiem. Z bólem w głosie i z mokrymi oczami.
Jeśli dam radę zapłakać.
Wypadałoby, więc spróbuję.
Wychodzę z domu. Lexus twojego męża już na mnie czeka. Stoi na naszej wspólnej ulicy na włączonym silniku, którego zupełnie nie słychać. Lexus - luxus. Moje punto to przy nim emeryt z zadyszką.
Nie wiem, co strzeliło mi do głowy, kiedy zgarniałam z wieszaka w sklepie tę najbrzydszą w świecie garsonkę, ale gdy patrzę na metkę, która wciąż dynda przy spódnicy, wszystko staje się jasne. Pięćdziesiąt procent przeceny za bawełnę, która i tak okazała się wiskozą.
Mam już na nogach czarne pantofle i czarne rajstopy, a na sobie brązowy kostium typu żakiet ze spódnicą. Wyglądam w nim fatalnie, co potwierdza lustro w mojej sypialni. Lustro nie kłamie.
Kiedy cztery lata temu obiecywał Miriam miłość, wierność i oddanie do grobowej deski, obiecał coś jeszcze: ilekroć będzie zmuszony zostawić ją samą, by zniknąć z powodu weekendowej konferencji w miejscu oddalonym od domu o setki kilometrów, zadzwoni o dwudziestej pierwszej, by usłyszeć jej głos. Tak też robił.
Bywa, że naiwność przerasta zdrowy rozsądek.
Linia graniczna światła zatrzymała się na wysokości nosów przesłuchiwanych. Shi Lu lubiła patrzeć na dolną część ich twarzy i wbrew opinii o prawdzie wyzierającej z oczu uważała, że o ile nad spojrzeniem można zapanować, o tyle nad reakcją ust i brody już nie do końca. Za dużo w nich mięśni, które drgają przy byle bodźcu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl