Na "Requiem" oczekiwałam z utęsknieniem. Po przeczytaniu pierwszych dwóch części odliczałam dni i godziny do premiery. Aż w końcu przyszła. Jak szalona dorwałam się paczki, co przypłaciłam ogromnym bałaganem i wszechobecnymi skrawkami kartonu. Trzymałam ją w ręce, wkładając nos między kartki i wdychając jeszcze obecny zapach prasy drukarskiej. Z namaszczeniem usiadłam z nią w fotelu i zatopiłam się w świecie, który znałam tak dobrze z poprzednich części trylogii.
Po kilku godzinach czytania i skończonej lekturze, na myśl przychodziło mi tylko jedno zdanie: 'I to ma być wszystko??'. Sama nie wierzyłam w to co własnie przeczytałam, dlatego ostatnie rozdziały przeczytałam jeszcze raz. Sądziłam, że to może ja coś przeoczyłam, że może kartki się skleiły lub był błąd w druku. Prawda okazała się jednak brutalna. Zacznijmy jednak od treści. Z końcówki "Pandemonium" dowiedzieliśmy się, że Alex żyje. I, że nienawidzi Leny. Ona sama także ma dylemat natury miłosnej. Mimo uczucia, które łączyło ją z Alexem, nie widziała go od roku sądząc, że nie żyje. Kiedy perypetie życiowe rzucają ją w ramiona Juliana, początkowo jej wroga, ta postanawia dać szansę swojemu szczęściu. Oprócz trójkąta miłosnego, mamy również wątek Głuszy i Odmieńców, którzy starają się atakować kolejne miasta, w nadziei, że te ustąpią i przestaną stosować Remedium. Drugi biegun powieści to historia Hany, przyjaciółki Leny opowiedziana z jej perspektywy. Dziewczyna jest już po zabiegu, niedługo ma poślubić burmistrza. Dzięki narracji 1-os. obu dziewczyn możemy zobaczyć różnice w myśleniu i postrzeganiu świata przez każdą z nich. Opisy Leny są pełne metafor, jej wypowiedzi i przemyślenia są nacechowane emocjami. Perspektywa Leny jest ogołocona z emocji, co z czasem zaczyna się powoli zmieniać. Dziewczynę nachodzą wątpliwości co do ślubu, zaczyna się także bać przyszłego męża.
Książka jako całość jest dość dobra, nie dorównuje ona jednak poprzedniczkom. Nie było efektu 'wow', który towarzyszył mi przy poprzednich częściach i nie dawał spać po nocach. Być może autorka, poprzez pozostawienie otwartego zakończenia, chciała sobie stworzyć możliwość napisania kontynuacji. Być może chciała pobudzić swoich czytelników do zinterpretowania zakończenia według własnego 'widzi mi się'. Mimo tego, że ta książka lekko mnie zawiodła będę ją polecać wszystkim moim znajomym, bo, mimo wszystko, historia Leny wciąga bez reszty. Pokazuje, że bez takich wartości jak miłość, przyjaźń i poświęcenie, ludzkość nie jest w stanie egzystować na dłuższą metę.