Dzień dobry. Bursztynie. Trafiłeś w samo sedno. Tak, znajomości. To znaczy, całkowity ich brak (ha, ha), oczywiście tych ze "świata wydawniczo-medialnego".
Wracam do pierwszego Twojego pytania. Bardzo dawno temu zrozumiałam, że szkolna nauka: "ja - to zaimek, liczba pojedyncza” nijak się ma do życiowego Ja.
Ja - w moim (i nie tylko moim) jest w zyciu najczęściej liczbą wielokrotną. Ale o tym od dawna zamierzam napisać „jutro” na blogu. Tylko, gdy siadam do klawiatury to nie ma jutra, tylko jest dziś. I tak czekam na to jutro.
Ale wracając do Ja. Moje Ja jest przynajmniej dwojakie. Ja – marzycielka i Ja - ta realnie oceniająca swoje możliwości i szanse: „Nie znam nikogo z tego „świata” to nie mam żadnych, albo tylko marne szanse”. Przyznasz, że określenie "marne" nie zachęca do spróbowania. Na szczęście do samego pisania wystarczał tylko długopis i kartki. Później zakup maszyny do pisania, jeszcze później klawiatury.
I przyszedł taki moment, gdy do mównicy przepchało się to drugie Ja, bujające w obłokach. Zagrzmiało: "Nie wyłączaj mikrofonu, bo i tak to nic nie da". I krzyczało strasznie groźnym tonem: „Marzenia się same nie spełnią. Jak nie teraz, to kiedy?”
Tak się wystraszyłam tym, że czas ucieka a ja tylko przebieram nogami, stojąc w miejscu, że wydrukowałam, zapakowałam w teczki z gumką lub pliki i wysłałam czym prędzej.
I dziś mówię tym co chcą mnie słuchać i tym, co nie chcom, ale muszom: "O spełnienie marzeń trzeba walczyć bez względu na okoliczności i wiek".