Temat

Konkurs: Battlefield 3: Rosjanin

Postów na stronie:
2012-04-26 09:18 #
Dzisiaj mamy dla Was konkurs z misją specjalną w tle. "Tylko do orłów" ;-)

Wspólnie z Wydawnictwem Insignis zapraszamy Was na konkurs, w którym do wygrania będą trzy książki"Battlefield 3: Rosjanin", Andy McNab, Peter Grimsdale





Być może, gdyby zachował nieco więcej powściągliwości, wciąż pracowałby w Specnazie, na jakiejś cywilizowanej placówce, rekompensując sobie lata bezgranicznego poświęcenia i bezwzględności; być może wtedy odzyskałby choć trochę utraconego człowieczeństwa… Ale Dima do powściągliwych nie należał…

Specnaz. Ta nazwa zawsze napawała lękiem wrogów Matki Rosji. Lecz czy teraz, gdy kraj zszedł na psy, jest jeszcze o co walczyć? Dima Majakowski, legenda elit rosyjskich sił specjalnych, nie chce mieć już z tym wszystkim nic wspólnego.

Jednak gdy okazuje się, że zagrażający bezpieczeństwu państwa zbieg pojawia się w Teheranie, Kreml życzy sobie, by to właśnie Dima ruszył do akcji. Ma odzyskać coś, na czym jego politycznym szefom bardzo zależy. A propozycję złożono mu tak, by wierchuszka nie musiała martwić się jego ewentualną odmową.

Były żołnierz Specnazu nie ma wyjścia: musi wyruszyć w sam środek piekła na czele oddziału starannie wyselekcjonowanych i zaprawionych w boju komandosów. A to na pewno nie ujdzie uwadze krążących po niebie amerykańskich satelitów zwiadowczych.

Dima i jego ludzie wkrótce staną się problemem dla żołnierza marines, sierżanta Henry'ego „Blacka” Blackburna. Ludziom Blacka, wysłanym do Iranu w celu odnalezienia zaginionego patrolu, zależy na unikaniu wszelkich kłopotów, niestety wpadną w nie po uszy.

Podczas gdy Iran będzie się pogrążał w coraz większym chaosie, Dima i Black staną przed koniecznością zrewidowania wszystkiego, w co do tej pory wierzyli. Znajdą się w sytuacji wymagającej od nich morderczej walki o życie swoje i kolegów, o honor i… życie milionów.

Są zdani wyłącznie na siebie. A zegar cały czas tyka…



Wasza misja specjalna to...

...opisać Waszą misję specjalną. Może to być "samobójcza" misja na tyłach wrogach albo próba złapania porannego autobusu do pracy ;-) Ogranicza Was tylko Wasza wyobraźnia. Przekonajcie nas, że nagroda należy się właśnie Wam :-)

Nagrody ufundowało Wydawnictwo Insignis.





Dodatkowe zasady
1) W konkursie może wziąć udział każdy zarejestrowany użytkownik nakanapie.pl. Konto w serwisie można założyć na stronie Rejestracja w serwisie nakanapie.pl

2) Poniżej, w komentarzach, umieść swoją odpowiedź na zadanie umieszczone powyżej.

3) Wybierając najciekawsze odpowiedzi będziemy zwracali uwagę na poprawność językową wypowiedzi konkursowych.

4) Miejsce na Wasze wypowiedzi znajduje się poniżej. Każdy użytkownik może zgłosić jedną wyowiedź konkursową.

5) Z nagrodzonymi osobami skontaktujemy się niezwłocznie po ogłoszeniu wyników konkursu, za pomocą poczty wewnętrznej serwisu.

6) Jeżeli w okresie 30 dni od zakończenia konkursu, nagrodzona osoba nie przekaże danych niezbędnych do wysyłki nagrody, nagroda ta przepada na rzecz serwisu nakanapie.pl.

7) W sprawie nagród, wysyłki oraz spraw związanych z konkursem korespondencję można kierować na adres: [email protected]

8) Konkurs trwa do 06.05.2012! (włącznie)

Powodzenia!
# 2012-04-26 09:18
Odpowiedz
@agatrzes
@agatrzes
4 książki 55 postów
2012-04-26 13:13 #
Moja misja specjalna to zakupy w „Biedronce” w godzinach szczytu, czyli największego natężenia starszych Pań w wózeczkami typu „emerytka. Te Panie są niczym czołgi, taranują wszytko i żaden zakamarek im nie straszny, z przodu wózek na zakupy, za sobą ciągną „ emerytkę” ( nie zostawi jej gdzieś z boku, bo mogą ukraść, albo zapomni gdzie postawiła).Poruszają się wolno, bo nawet jak nie kupują to macanie i oglądanie też daje dużo przyjemności. Suną powoli i w żaden sposób nie da się ich wyminąć, bo po pierwsze nie słyszą, a po drugie odstępy między półkami nie są przystosowane do wyprzedzania Rudego 102. W związku z tym idę powoli, za mną pojawia się kolejny czołg tym razem TKW i atakuje mój zderzak, nie przeprasza, bo po co, gdybym dostosowała się do jej tępa do wypadku by nie doszło. Kolejnym wyzwaniem jest zdjęcie towaru z półki, wiadomo dobytek trzeba mieć blisko siebie, więc i do półki podchodzimy z całym dobrodziejstwem inwentarza zajmując przy tym cała wolną przestrzeń i zaczyna się zabawa. Wybieranie artytykułów, oczywiście tych z samego końca, gdyż te z wierzchu, są gorsze i specjalnie je tam położyli, ale Pani jest sprytna i nie da się nabrać na te przebiegłe sztuczki. Kiedy już uda mi się włożyć zakupy do koszyka i dotrzeć do kasy zaczyna się kolejny horror, długie kolejki, w atmosferze sapania, wzdychania i jęczenia, a na koniec zapłata, dziesiątki srebrnych i złotych monet lądują w reku kasjera i rozpoczyna się liczenie. Opary rozsądku powstrzymują mnie przed głośnym krzykiem, pomaga świadomość, że misja dobiega końca, jeszcze kilka minut i będzie po wszystkim. Wychodzę, po tak ciężkim zadaniu mam ochotę na papierosa.
# 2012-04-26 13:13
Odpowiedz
MA
@marcellka
1 post
2012-04-27 08:54 #
Moja misja specjalna to codzienny obiad. Gotowanie to pikuś. Ale wymyślanie posiłków jest nielada sztuką!
# 2012-04-27 08:54
Odpowiedz
KK
@kamik188
28 książek 4 posty
2012-04-27 10:25 #
Moja misja specjalna to utrzymanie się na studiach.
Najcięższa misja z jaką przyszło mi się zmierzyć do tej pory.
Książeczką wojskową jest indeks, a szkolenie odbywało się w liceum, lecz czym jest marne szkolenie w porównaniu z misją na obcym terenie pełnym wrogich wykładowców i tym podobnych profesoro-doktorów prowadzących ćwiczenia?
Najtrudniejsza do tej pory część misji zakończyła się niepowodzeniem lecz dowódcy pozwolili mi ją powtórzyć w następnym semestrze, miejmy nadzieję, że tym razem operacja Matematyka zakończy się pomyślnie.

# 2012-04-27 10:25
Odpowiedz
2012-04-27 11:47 #
Moja misja specjalna to każdy wypad zakupowy. Mając do dyspozycji więcej niż 20 zł potrafię zastanawiać się dniami i godzinami nad tym, co kupić.
Gdy już zdecyduję, co chcę kupić, idę do sklepu. Moim celem niebieska bluzka (bo akurat takiej nie mam), ale nagle okazuje się, że właściwie to ja jej aż tak bardzo nie potrzebuje. Za to na linii horyzontu pojawiają się naprawdę świetne spodnie. Co prawda trochę kieszenie z tyłu mi nie odpowiadają, ale takie chciałam kupić już od ponad pół roku.
No i stoję, stoję, stoję... Nie mogę się zdecydować. Nie wiem co kupić.
W końcu po niemal dwugodzinnym czasie spędzonym w sklepie, wychodzę z niczym.. albo też niosąc w woreczku foliowym nowe szpilki - czarne i stylowe.
# 2012-04-27 11:47
Odpowiedz
@Geronimo27
@Geronimo27
35 książek 97 postów
2012-04-27 12:41 #
"Misja teściowa"

1. Niedziela: 8.30

* Żona po przebudzeniu przypomina radosnym głosem, iż dziś na obiad wpadają jej rodzice.. Oczywiście ja całkowicie o tym zapomniałem, lecz by nic nie dać znać po sobie, odpowiadam: " Tak kochanie, oczywiście pamiętam, już nie mogę się doczekać.."

2. Niedziela 10.00

* Pierwsza próba kontrofensywy..: - Wiesz kochanie, całkowicie zapomniałem, że dziś planowałem wymienić olej w samochodzie, wcześniej całkiem wyleciało mi to z głowy. Podskoczę szybko do kolegi, bo akurat skończył mi się, a on na pewno ma.., wrócę za.. góra godzinkę?
- Dobrze, ale przy okazji kup w markecie ryż, bo jest go za mało, by starczyło na obiad. Tylko wróć góra do 12, bo muszę zdążyć go jeszcze ugotować z warzywami, a bez niego nie będzie obiadu!..Pamiętaj, liczę na Ciebie..
- Tak..postaram się szybko wyrobić..

3. Niedziela 12.30

*Ostatnia dramatyczna próba obrony: -"Słuchaj skarbie, właśnie dzwonił sąsiad, że pękła mu rura w łazience i zalewa całe mieszkanie i prosił mnie o pomoc. Wiesz, że wolałbym zostać na obiedzie z rodzicami, ale nie mogę zostawić chłopaka w takiej sytuacji, sama rozumiesz..
- Kurcze, szkoda..tak miło byłoby zjeść wspólnie obiad z rodzicami..no ale rozumiem, jak pech to pech..
- Wiedziałem, że zrozumiesz:). To idę szybko po narzędzia i obiecuję, że postaram się wrócić jak najszybciej!.
Ubrany w stare dżinsów i koszulę, z pudełkiem narzędzi pod ręką zmierzam do drzwi..gdy oto nagle: - Wiesz co skarbie, dzwoniłam do mamy i ustaliłyśmy, że w tej sytuacji zamienimy obiad na wczesną kolację, tak ok 17, prawda że to świetny pomysł?
- Tak wspaniały..

Niedziela: 16.50

*Czas misji operacyjnej..
- Wiesz, cieszę się że możemy wspólnie zjeść kolację i porozmawiać..:)
- Tak.., ja również mamo..Nie mogłem się doczekać dzisiejszego spotkania..
- A właśnie, skoro mowa spotkaniu, to czy nie było by miło spotkać się np. na chrzcinach waszego dziecka..? Może już czas pomyśleć o potomstwie, tak bardzo chciałabym mieć już wnuczka..:)?
Przyspieszony puls do 200 uderzeń na minutę, fala zimnego potu na plecach, nerwowe próby uniknięcia spojrzenia teściowej, teścia i żony.., gdyż doskonale wiem, co tam zobaczę..Wreszcie, skoncentrowanie wszystkich sił na ostatniej próbie ocalenia swego losu..
- Wiesz mamo, że najpierw chcielibyśmy troszkę się urządzić, ustatkować,,i dopiero potem pomyśleć o dziecku..Obiecuję, że Ty pierwsza o tym się dowiesz:)
- Tak..nie wątpię..Choć przyznam szczerze, że nie rozumiem Ciebie synu..ja w waszym wieku miałam już 2 dzieci chciałam mieć jeszcze więcej..
- Wiem mamo, ale to były inne czasy, inaczej się żyło, łatwiej było utrzymać rodzinę, żona nie musiała pracować, kobiety nie pragnęły robić kariery, studiować itd..
- Chcesz przez to powiedzieć, że kiedyś wszystkie kobiety były tylko kurami domowymi, nie potrafiącymi łączyć pracy z wychowywaniem dzieci?
- Ależ nie mamo.., ja tylko chciałem..
- A może powiesz mi jeszcze, że byłam z głupia na prace i edukację?
- Nie, skądże..ja..
- No to pięknie jest dowiedzieć się co myśli zięć o swojej teściowej..Zygmunt, wracajmy już do domu, bo aż strach pomyśleć, co jeszcze mogę dziś usłyszeć!

Niedziela 20.00

* Pobojowisko po bitwie
- Kochanie, przecież wiesz, że nie chciałem obrazić Twojej mamy.. tak jakoś głupio wyszło
- Nie chciałeś, a jak zwykle to zrobiłeś! A może właśnie taki miałeś plan, co? jak najszybciej pozbyć się gości z domu i mieć święty spokój?
- No proszę Cię, w ogóle nie przeszło mi to przez myśl..
- Yhhy..już ja dobrze wiem, co myślisz o mojej mamie. Ale dla twej informacji powiem Ci, ze za tydzień to My idziemy do niej na niedzielny obiad! a tymczasem masz tu poduszkę, koc i miłego snu na kanapie!

Tydzień spokoju..i długich godzin bezsennych nocy na kanapie, podczas których będę miał dużo czasu na obmyślenie skuteczniejszej taktyki obronnej na następne rodzinne spotkanie..
# 2012-04-27 12:41
Odpowiedz
@Dariaaa
@Dariaaa
267 książek 514 postów
2012-04-27 16:01 #
Moją misją specjalną jest odnalezienie niezwykle cennej rzeczy, która może zniszczyć ludzkość. Nie jest to żywa istota, ani zwykły przedmiot; jest to o wiele więcej. Codziennie jej szukam, staram się jak mogę, ale to wydaje się bezcelowe. Rzecz, której poszukuje jest podstępna; w jednej chwili wydaje się niepozorna, a w następnej skłania do mordowania wszystkich dookoła. Chociaż czuję nieustanny strach nie mogę zaprzestać mojej misji. Wiem, że od tego zależy już teraz wszystko. Wiem to na pewno, bo mówię o swoim sercu… Jeśli go nie odnajdę, umrę sama w sobie.
# 2012-04-27 16:01
Odpowiedz
@Tessiak
@Tessiak
55 książek 393 posty
2012-04-27 20:32 #
PRZED-wypowiedź:
Po pierwsze, uprzejmie dziękuję za nie określenie limitu znaków. Po drugie, ostrzegam, wypowiedź konkursowa zawiera wulgaryzmy. Żołnierski chleb...


Trąbki zagrały, powietrze przeciął radosny dźwięk fanfar. W promieniach ostrego słońca stałem razem ze swoimi towarzyszami na podwyższeniu, wciśnięty w mundur galowy, w którym tak się podobałem Ruth. Rękę miałem na temblaku, na całe szczęście lewą. Obok mnie stali Martin, Łuska i Młody. Wszyscy jak jeden mąż z nowymi odznaczeniami na piersiach. Brakowało tylko kapitana.
Generał pieprzył coś o bohaterstwie. Niemal uśmiechnąłem się z przekąsem. Jakim, kurwa, bohaterstwie? Przecież strzelali do nas jak do kaczek. Wialiśmy, aż się kurzyło.
Była noc, kiedy wypłynęliśmy w morze. Kombinezon nurka gładko przylegał do ciała, wodoodporny plecak był na miejscu. Ostatni raz sprawdziłem butlę tlenową i spojrzałem na Łuskę. Pomagał założyć szczeniakowi uprząż do nurkowania. A szczeniak wyglądał… No, wyglądał, jakby miał się zesrać. Kapitan siedział w milczeniu, obok Martin bawił się niewielkim harpunem.
Kiedy nadszedł czas, zanurzyliśmy się w czarną otchłań i rozpoczęliśmy nużącą drogę w stronę brzegu. Z jednej strony, było ciemno jak w dupie, z drugiej – światło oznaczało wroga. Ale mieliśmy szczęście i niezauważeni wypełzliśmy na brzeg. Skryci w cieniu skały, rozpięliśmy plecaki i dozbroiliśmy się. Wyjąłem z pokrowca P90 i pogładziłem leciutko chropowate tworzywo. Rozpoczął się wyścig z czasem.
Zgięci w pół, posuwaliśmy się do przodu. Po godzinnym marszu naszym oczom ukazało się solidne, betonowe ogrodzenie. Było cicho, ale widziałem ruch – strażnicy. Łuska znalazł dogodne miejsce i przystąpił do skręcania snajperki. Nazywał ją zawsze Miłką, a my się tylko uśmiechaliśmy pod nosem. Martin ruszył do przodu, ubezpieczany przez kapitana i mnie. Wtedy usłyszałem cichutki psyk. To Łuska zdjął zbliżającego się z prawej strony ogrodzenia wroga. Martin z Młodym tymczasem zaczaili się przy murze. Czekali. Widziałem krótki błysk stali, gdy kolejny strażnik pojawił się w polu widzenia. Martin dobrze rzucał. Zawsze. W słuchawce rozległ się głos kapitana: „Jeszcze ośmiu na tej warcie. Łuska?” . „Czysto, szefie”. Młody zarzucił linę na przeszkodę i wspiął się na beton z gracją małpy. Zaraz za nim wdrapałem się ja i kapitan. Martin został na zewnątrz. Skradaliśmy się, starając bezgłośnie oddychać. Naszym celem był budynek, w którym Andriej Lazarow, znany terrorysta, przygotowywał zamach na Pentagon. Z danych, które otrzymaliśmy, jego ekipa trenowała właśnie w pobliskich górach, a on sam regularnie wracał do bazy, do swojej kobiety. Dziś miał tu się z nią zabawiać, psi syn. A my mieliśmy go wykończyć.
Rozpoznaliśmy budynek, który według zdjęć satelitarnych mieścił pokoje Lazarowa. Przed wejściem stało dwóch bojowników. Nikogo więcej w pobliżu. Widziałem jak Młody zakrada się z lewej i wsadza facetowi kosę w nerkę. W tym samym momencie, w którym drugi ze strażników zaczął obracać w kierunku Młodego głowę, dostać kulkę od kapitana. Podbiegłem i razem z Młodym odciągnęliśmy ścierwa.
Było blisko. Czułem to w kościach. Ta ekscytacja, kiedy naciska się spust. Weszliśmy. I wtedy rozpętało się piekło. Nagle zapaliły się światła na wieży strażniczej, które omiotły budynek, w którym byliśmy mocnym, białym światłem. Pułapka. Padliśmy na ziemię, kiedy pierwsza seria z erkaemu zaczęła siekać ściany. Kurwa, spodziewali się nas! „Ruszaj dupę, Młody!” – wrzasnąłem, ale zaraz sam przypadłem do podłogi. Odłamki tynku sypały mi się na głowę.
Następne chwile pamiętam jak przez mgłę. Krzyk Młodego, którego drasnął pocisk, tępy ból w ramieniu, kapitan wydający szybkie polecenia. Przestałem myśleć, zacząłem wykonywać rozkazy. Nie wiem , ilu zastrzeliliśmy. Wydawali się wchodzić drzwiami i oknami. Rzuciliśmy granaty, poskutkowało na chwilę.
Wtedy rozległa się syrena, a w słuchawkach przerywany dyszeniem głos Martina: „Łuska zdjął Łazarza. Powtarzam, zdjął go”. Ucieszyłem się. Skurwiel wystawił nos z nory, a Łuska go wyhaczył. Na zewnątrz właśnie wybuchł samochód granat i dwa flashbangi wyrzucone na zewnątrz pozwoliły nam na próbę wydostania się z okrążenia. Łuska z Martinem też nie próżnowali. Ledwo dopadliśmy do muru, przycisnęli nas. Nie było mowy, by się wspiąć, nie narażając się na ostrzał. I wtedy pierdolnęło. Martin wysadził ładunki, robiąc całkiem niezłą wyrwę w betonie. Ja ubezpieczałem, oni się wycofywali, ciągle się ostrzeliwując. Na kilka sekund przestałem strzelać, by zmienić magazynek. I to był ogromny błąd. Trafili mnie znowu w ramię, nowy magazynek mi wypadł i musiałem się ukryć. Kiedy starałem się namacać zgubę, tuż nad uchem przeleciała seria z ciężkiego karabinu.
„Marv, wiej kurwa, osłaniam cię!” – usłyszałem Młodego, ale jego głos był tak zmieniony paniką, że niemal go nie poznałem. Rzuciłem się do ucieczki. Krzaki były zdecydowanie zbyt daleko niżbym chciał, z drugiej strony nigdy tak szybko nie spierdalałem. Usłyszałem huk i poczułem zapach palonego mięsa. Ludzkiego mięsa. Obok mnie przebiegł Młody ściskając coś z dłoni. Osłaniani przez Łuskę i Martina jakimś cudem dotarliśmy za wzgórze. „Gdzie jest kapitan?” – wydyszałem, ale wzrok Martina powiedział mi wszystko. Młody się pobeczał. Łuska milczał. Usłyszeliśmy sodgłos silnika samochodu. „Wysadziłem trzy, jeden dostał z erkaemu, nie powinni już mieć auta na chodzie” – mruknął Martin. Niemniej jednak miejsce zbiórki wyznaczone było kilka kilometrów stąd i potrzebowaliśmy transportu.
Młody prowizorycznie obwiązał mi krwawiące ramię, przerzuciliśmy linę pomiędzy drzewami i ukryliśmy się przed tą pułapką. Udało się, zatrzymali samochód przed, ale wtedy wkroczyliśmy do akcji. Łuska wyjął nóż i ciął z dziką furią. Martin rzucił ze dwa noże, zanim wdał się w walkę wręcz, a Młody dobijał kolejnego przeciwnika strzałem z glocka. Ja tymczasem wyciągnąłem na zewnątrz kierowcę i poderżnąłem mu gardło. Wsiadłem i odpaliłem ponownie silnik. Gnałem jak na złamanie karku, Martin starał się nadać komunikat do bazy. Łuska znowu milczał i rozglądał się po okolicy. Młody siedział skulony i raz po raz przecierał palcami zakrwawiony nieśmiertelnik kapitana.
***
A wczoraj musiałem ten nieśmiertelnik oddać żonie kapitana…
# 2012-04-27 20:32
Odpowiedz
@Saint81
@Saint81
90 książek 13 postów
2012-04-29 10:21 #
MISJA: „Wygrana”
Jak każdego wieczora o wyznaczonej godzinie zasiadłem do swojego służbowego komputera i zalogowałem się na tajną stronę ukrytą pod przykrywką portalu o przyjaźnie brzmiącej nazwie „na kanapie”. Gdy otworzyłem zakładkę z konkursami nastąpiła istna reakcja łańcuchowa. Zmysł wzroku przekazał lotem błyskawicy do centrum dowodzenia znajdującego się gdzieś w plątaninie zwojów mózgowych informację o zadaniu do wykonania. Sztab zarządzający po krótkiej analizie wszystkich „za” i „przeciw” wydał jednoznaczny rozkaz: „Wygraj to”. Polecenie zostało zaakceptowane a następnie przekazane do wszystkich zainteresowanych obszarów, w tym pozostających ostatnio w głębokim uśpieniu szarych komórek. Narząd mowy skwitował całość misji krótkim: „Ok.”. Wyłączyłem komputer, wziąłem głęboki wdech i niezwłocznie rozpocząłem przygotowania do nadchodzącego wyzwania. W pierwszej kolejności przeistoczyłem mój niepozornie wyglądający pokój w kwaterę główną w której miałem podejmować wszystkie najważniejsze decyzje na temat strategii. Na stole pokrytym do tej pory opakowaniami po chipsach i puszkach po napojach… energetycznych, rozłożyłem mapę najbliższej okolicy oznaczając na niej najważniejsze strategiczne punkty. Ścianę, którą zdobiły moje ulubione plakaty Justina Biebera z jego ostatniej trasy koncertowej po Teksasie pokryłem wycinkami prasowymi, zdjęciami oraz wykresami dotyczącymi podobnych misji. W związku z tym, że skończyły mi się ostatnio czujniki laserowe jako zabezpieczenie wejścia do kwatery użyłem żyłki oraz aluminiowych puszek o których już wcześniej wspominałem. Nastawiłem budzik na 5:00, położyłem się na podłodze i pozwoliłem aby noc przyniosła mi nowe pomysły. Rano obudziłem się cały obolały i od razu stwierdziłem, że jednak mogłem jak zazwyczaj skorzystać z mojego łóżka. Ubrałem się w lśniący, żółto-niebieski dres, który kupiłem swego czasu na Jarmarku Europa. Po tym jak moje ulubione centrum handlowe zostało zastąpione straszącym biało-czerwonym paskudztwem żywię bardzo duży sentyment do tego stroju. Wykonałem kilka skłonów i wymachów rozgrzewających po czym ruszyłem sprintem po ścieżkach okolicznych lasów w celu nabrania formy. Braki kondycyjne bardzo szybko dały znać o sobie, więc po kilkudziesięciu minutach powłócząc nogami kierowałem się do okolicznego sklepu osiedlowego. Zmęczony, spocony i na dodatek ubrudzony ziemią po potknięciu się o wystający korzeń wkroczyłem do sklepu wyrzucając z siebie krótkie a zarazem przeciągłe: „Wodę… poproszę…”. Ponieważ ekspedientka przyjęła własną wersję wydarzeń a moją prośbę potraktowała jako niewyraźny bełkot po kilku sekundach stała przede mną charakterystyczna butelka z dopiskiem 40% na etykiecie. Nie trzeba było długo czekać na reakcję starszych pań stojących za mną w kolejce, które skomentowały to wymownymi: „Tfu!” i „Bój się Boga!”. Gdy złapałem oddech, naprostowałem sytuację i popijając zwykłą wodę wróciłem do domu gdzie opadłem bezsilnie na kanapę. I wtedy to nadeszło. Uderzyło niczym Chruszczow butem w mównicę. Błysk oślepiającego pomysłu rozświetlił mój umysł. Zerwałem się czym prędzej i zasiadłem do pisania. Słowa płynęły niczym rwące potoki wśród górskich krajobrazów. Dźwięk palców uderzających w klawiaturę niósł się po pokoju a ja byłem jak w transie. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Pisałem najlepszą historię w moim życiu. Gdy wieczorem tekst był skończony i jeszcze raz go przeczytałem wygrana w konkursie powoli schodziła na dalszy plan. To było coś więcej. Widziałem siebie odbierającego Nobla w sztokholmskiej Akademii. Wiwatujące tłumy, uściski dłoni, poklepywanie po ramieniu, wywiady a nawet adaptację filmową mojej historii gdzie o główną rolę walczyliby najlepsi amerykańscy aktorzy. Dzieło było skończone. Dostojewski byłby ze mnie dumny. Ponieważ cały dzień nic nie jadłem tylko pisałem postanowiłem nadrobić zaległości i ruszyłem do kuchni po jakieś wykwintne danie w pięć minut. Wtedy wydawało mi się, że to tylko podmuch wiatru otarł się o moją łydkę szeleszcząc moim ortalionowym dresem, który wciąż miałem na sobie. Gdy jednak wróciłem do pokoju po kilku minutach mój świat runął w gruzach. Na klawiaturze, rozłożony majestatycznie niczym sfinks na piaskach Egiptu leżał mój kot. Jego naostrzony pazur wbijał się mocno w klawisz Backspace a z ekranu zionęła biel pustej strony przerywana pulsującym kursorem w lewym górnym rogu. To był koniec. Natchnienie odeszło i wiedziałem, że już nie wróci. Wziąłem kota na kolana i spisałem wydarzenia tego dnia po czym umieściłem je na stronie konkursowej. W pokoju panowała cisza. Wiatr poruszał firanką odrywając jednocześnie od ściany nagłówki prasowe odkrywając uśmiechniętą twarz Justina Biebera. Westchnąłem ciężko i przeszedłem w tryb oczekiwania na wyniki…
# 2012-04-29 10:21
Odpowiedz
@Tanashi
@Tanashi
173 książki 504 posty
2012-04-29 20:54 #

Moja misja specjalna : zrzucić pięć kilo.
Jako osoba szybko wpadająca w zachwyt, początkowo zdeterminowana i mająca całe pokłady słomianego zapału, postanawiam przejść na dietę. Z zadowoleniem wchodzę do domu, a tam na stole przepyszne kawowe ciasto. Babcia czeka z nożem w pogotowiu, gotowa nałożyć pięć kawałków naraz. Dzisiaj sobie odpuszczę, nie mam ochoty na słodycze – czyli łagodna wersja „odchudzam się” dla babci. Jak to nie masz ochoty! Takie pyszne ciasto!
Z bólem serca stoję przy swoim i zadowalam się jabłkiem. Pierwsze koty za płoty – będzie coraz lepiej, prawda?
Dzień drugi obleczony jest w zakwasy po mocnych, wieczornych ćwiczeniach. Babcia nadal stosuje taktykę podejść-przekonać-zostawić sam na sam z pysznym jedzeniem, i chwilę później na stole w moim pokoju w niewiadomy sposób lądują całe talerze ciast, ciastek, ciasteczek, z kremem, dżemem, budyniem, czekoladą, kakao, z nadzieniem truskawkowym, orzechowym i każdym istniejącym na tej półkuli. Dzielnie ćwiczę silną wolę i siadam tyłem do stołu, uparcie pochłaniając kolejne marchewki.
Dnia trzeciego przewiduję powrót do domu. I tu dopiero zaczynają się schody – na podwórku uderza we mnie zapach grilla, taki, że aż ślinka mimowolnie zaczyna lecieć. W domu mama wyciąga z piekarnika ciasto, dalej brat postanawia mnie złamać i podsuwa pod nos górę lodów waniliowych, a na sam koniec zostaję zatrudniona do położenia polewy na ciasto.
Po trzech ciężkich dniach jedzenia marchewek, jabłek i picia wody w misji specjalnej zostałam pokonana przez własną rodzinę – kto marchewką wojuje, ten od słodyczy ginie.
# 2012-04-29 20:54
Odpowiedz
@kodle
@kodle
2 posty
2012-05-02 22:42 #
Misja samobójcza: gotowanie zupek mojej córeczce

1. Wchodzę na główne stanowisko dowodzenia - kuchnia. Wyciągam potrzebne produkty: jedno skrzydełko kurczaka, jedna marchewka, kawałek selera, kawałek pietruszki, malutki rondelek.
Gotuję, gotuję zupkę, czyli rosołek nr 1.
Stoję przy rondelku i się nudzę, rosołek się powoli gotuje, na wolnym ogniu postanawiam więc wrócić do lektury ulubionej książki. Wracam do pokoju i zagłębiam się w lekturę. Z kuchni NAGLE dopada mnie smród spalenizny - no tak zaczytało mi się, woda wyparowała, a reszta przypaliła.
No trudno.
Nastawiam rosołek nr 2
Biorę potrzebne składniki i gotuję rosołek. Rosołek gotuje się baaardzo powoli. Nudzę się.
Idę do pokoju i postanawiam troszkę poczytać, tylko parę stroniczek.
NAGLE znowu dopada mnie smrodek spalenizny.
Złość piękności tu już mocno szkodzi.
Nastawiam (już mocno zła rosołek nr 3). Tym razem twardo stoję przy rondelku. Nie ruszam się ani na krok. A książka nęci, kusi, oko puszcza. Nic sobie tego nie robię, z nudów lecą mi łzy, ale twardo stoję przy rondelku.
nudy, nudy, nudy.
Rosołek nr 3 ugotowany. Da się? Da.
Rosołek miksuję na papkę.
Dumna mama sadza córeczkę na krzesełku do karmienia, nalewa zupkę do miseczki, dmucha i podaje córeczce. A co robi córeczka? Wypluwa zupę wprost na mamę...
W myślach liczę przezornie do 49 i zabieram się za wymyślanie nowego obiadu dla mojego niejadka - kolejna misja samobójcza trwa.
# 2012-05-02 22:42
Odpowiedz
@Tosia15
@Tosia15
281 książek 19 postów
2012-05-03 13:36 #
Moja misja specjalna to odnaleźć książkę, w której bohaterka uosabiałaby mnie, aby popełniała takie błędy jak ja, aby była mną. Gdybym wtedy przeczytała taką książkę, wiedziałabym jak postępować, miałabym możliwość poznania siebie z innej strony, nie tylko z tej, z której wydaję mi się, że znam, ale z tej najprawdziwszej. Lecz to nie koniec mojej misji specjalnej. Po dokładnym poznaniu siebie, zmieniłby się mój sposób patrzenia na świat, byłabym wrażliwsza, bardziej uśmiechnięta i przestałabym być wredna dla osób, które przez całe moje życie pokazywały mi jaka naprawdę jestem, a zawsze twierdziłam, że oni kłamią, a nie to, że to właśnie oni znają mniej lepiej niż ja sama.
# 2012-05-03 13:36
Odpowiedz
@meglau7
@meglau7
5 postów
2012-05-03 21:01 #
-Czego de mnie chcesz zacny chłopie?
-A jak myśli – zamrugał Wędrowycz. bardzo powoli odwróciła głowę i spojrzała na tajemniczą aparaturę za sobą. Wstrzymała oddech. A więc chodziło o … TO!
Kilka dni póżniej
Oceniła pobieżnie zawartość butelki i podała Jakubowi. Ten zaciągnął się zapachem jakby winem i z powagą należną sytuacji wygłosił krótką przemowę:
-Panie i Panowie jesteśmy świadkami wielko potomnego wydarzenia. Dziś wynaleźliśmy napój potocznie nazywany Russian Drink, któremu przypisuje się zawartość czystego alkoholu w 120%, działanie supermonoczyniące i wprawiający w permanentny stan nietrzeźwości być może nigdy niekończący się. Teraz przystąpimy do degustacji razem z Gandalfem Czarodziejką, którą zapewne wyniosą na wyżyny jeśli eksperyment okaże się powiedziony. No, to Gandzia, do dna!
Wypili na raz.
# 2012-05-03 21:01
Odpowiedz
@petroniusz
@petroniusz
4 książki 11 postów
2012-05-05 12:26 #
Misję specjalną to mam co dzień rano, na chwałę Rzeczypospolitej, by się nie spóźnić do pracy i w ogóle wstać! 100x bym wolał mieszkać na wsi i tam pracować w zaciszu i spokoju. Życie w dużym mieście ma swoje plusy, ale też minusy. Np. poranki. Pobudka 5.30, z zamkniętymi oczami dojście pod prysznic, poranna toaleta, potem woda na kawę, szybki wybór niepogiętych ubrań, jakiś jogurt, kawa w biegu, wiązanie krawata i fru na autobus. A tam ścisk, jak w puszcze, jak się wepcha to już połowa sukcesu. Nieświeży oddech współpasażerów, zabójcze bąki, duchota i łokcie to tylko niektóre z zagrożeń. Nie trzeba mówić, że siedzących brak - siedzące są dla mięczaków! Tak gdzieś 15-20 minut, modląc się by wypadków nie było i korków. Stacja metra, i fru, biegiem, kto pierwszy ten lepszy, może fartem będzie siedzące? Jednym okiem zerkać gdzie stoi pan z gazetą Metro, drugim kto kogo wyprzedza i jak daleko do bramek. W wagonie metra - patrz podobne zagrożenia jak w autobusie. Mając wyjątkowe szczęście można na kimś (polecam plecy) rozłożyć gazetę i dowiedzieć się jakie kolejne misje na świecie się szykują ;). W końcu wysiadka i fru, piechotą 15 min, bo autobus jeździ raz na 20 min i szybciej się dodrepta do pracy. W końcu praca - bramki, coś tam znowu pika, pewnie bomba. Jak nie - można czmychnąć boczną klatką i może, MOŻE, wykazując niezłe umiejętności wśliznąć się do biura parę minut po 8. Jeszcze z uśmiechem podpisać listę obecności w sekretariacie, przywitać dyrektora (z uśmiechem, a jak!) i już, poranna misja otrzymuje status - tango down!
# 2012-05-05 12:26
Odpowiedz
@Juliab3
@Juliab3
307 książek 184 posty
2012-05-05 22:51 #
Sobota. Godzina: po 22:00. Miejsce: Duży pokój.
Gdy czas reklamy dobiegł końca, położyłam czytaną książkę na stoliku należącym do mojej rodzicielki. Z błyskiem w oku oglądałam występy, które zostały ponownie przerwane. Bez wahania sięgnęłam po leżący tom. Ku mojemu zdziwieniu, został podniesiony wraz z kartką i właśnie w tym momencie olśniło mnie. Leniwa matula, zamiast wyrzucić gumę do kosza przyczepiła ją na owym skrawku papieru, nie bacząc na leżące w pobliżu przedmioty.
Kilka minut wcześniej miałam zaszczyt odklejać tę białawą i dziwnie pachnącą substancję z pilota, jednak żeby odciągnąć ją od książki? Niewykonalne. Zrozpaczona próbowałam pozbyć się tego ciała obcego z mojego skarbu, jednak nic z tego.
Uparta guma nie chciała zostawić poradnika w spokoju. Wściekła wyskoczyłam z łózka gotowa na konfrontację ze sprawcą tego haniebnego czynu. Dopadłam ów delikwenta, a właściwie delikwentkę w kuchni. Dałam upust złości i... wyszło na to, że to ja zawiniłam.
Z szacunku do papierowych dzieł postanowiłam walczyć do końca, automatycznie broniąc mojego dobrego imienia. Bez skutku. Argumenty zostały odepchnięte, jednak ból w sercu pozostał. Szukając oparcia zaatakowałam pierwszą napotkaną mi osobę (płci męskiej). Znów usłyszałam zarzuty, broniące winowajczyni. Jakżeby inaczej. Wszyscy przeciwko mnie. Zostałam ostatnią wojowniczką i w tym momencie postanowiłam – doprowadzę moją misję do końca, ukarzę sprawców tego zdarzenia i pokonam irytującą substancję.
Wściekła na cały świat wróciłam do bazy, aby kontynuować próbę ratowniczą, mającą na celu pozbycie się resztek plugawej gumy z okładki oraz dolnych stron mojego skarbu. Przeciwnik okazał się wystarczająco silny, aby zbyć moje starania, jednak nie wystarczająco sprytny. Kawałki intruza wylądowały w koszu, jednak na moim cennym przedmiocie na zawsze pozostaną ślady tej nierównej walki.
Poniosłam klęskę, jednak przy pomocy dostępnych środków udało mi się załatać moje krwawiące serce, automatycznie podsycając nienawiść do miętowego wroga.
# 2012-05-05 22:51
Odpowiedz
@Fresh_Blood
@Fresh_Blood
13 książek 3 posty
2012-05-06 17:15 #
Moją misją specjalną jest przeżyć kolejny dzień.
Świat zaczyna wymierać, ludzie są coraz bardziej toksyczni. Pod koniec każdego dnia zaczyna brakować mi tlenu i sama tracę siły. Zazwyczaj nie wiem co mam robić. Mam jednak swoją samotnię, która daje mi czas na przemyślenia, wolność i przestrzeń. Po ciężkim dniu ona nigdy mnie nie zawiedzie, da mi ukojenie i relaks. Nikt mnie tam nie skrzywdzi. Wreszcie będę mogła oddychać i żyć bez przeszkód. Wszystkie kłamstwa i intrygi znikają w jednej chwili i mimo iż wiem, że jutrzejszy dzień może być jeszcze gorszy, moja samotnia zostanie nie naruszona, a ja będę mogła do niej wrócić.

# 2012-05-06 17:15
Odpowiedz
@magdalena1307
@magdalena1307
133 książki 20 postów
2012-05-06 17:42 #
Moja misja specjalna to codzienna walka z bratem o to kto pierwszy usiądzie przed komputerem. ;P
# 2012-05-06 17:42
Odpowiedz
@Avenix
@Avenix
98 książek 191 postów
2012-05-06 19:41 #
Moją misją specjalną jest przechytrzenie starszej pani u fryzjera.

Wchodzę do jedynego w pobliżu salonu fryzjerskiego. Odsuwam zasłonę i spoglądam na właścicielkę, stojącą przy fotelu z klientem. Podchodzę i z poważną miną pytam się, czy dzisiaj uda się mnie obstrzyc. W tym momencie, z fotela wyskakuje siedemdziesięcioletnia kobieta. Śmieje się niczym szalony doktor, kaszląc zarazem. Otwiera usta, w których widoczne są protezy - białe zęby niczym perełki. Kobieta podchodzi krok bliżej i pogardliwym tonem krzyczy do mnie, dając odpowiedź na pytanie, bezczelną odpowiedź, gdyż pytałem właścicielkę: "Nie chłopcze. Dziś ja zajmuję salon. Muszę skrócić włosy, wyprostować je, potem zrobić z nich loki, by jeszcze raz je wyprostować, a na koniec przefarbować na brązowo i zrobić czarne końcówki. Poza tym synku, chcemy porozmawiać tu o poważnych sprawach. Dyskusja jak nigdy! Czy rosół robić z kury czy z indyka. W takim razie... DO ZOBACZENIA". Wykrzyczała srogim głosem. Rozwścieczyła mnie. Myślałem, że wybuchnę na nią ale uspokoiłem się i z ironicznym uśmiechem na twarzy powiedziałem: "W takim razie powodzenia". Zdezorientowana nie zauważyła, że chwyciłem brązową farbę do włosów i schowałem ją do kieszeni bluzy, po czym wyszedłem, śmiejąc się do siebie: "No cóż, teraz zajmie jej to dłużej niż cały dzień". Ale... gdzie ja pójdę do fryzjera?!
# 2012-05-06 19:41
Odpowiedz
2012-05-07 22:11 #
Dziękujemy wszystkim za udział w misji specjalnej. Wg nas, najlepiej poradzili sobie z nią:

Geronimo27
Tessiak
Saint81


To właśnie do nich powędrują nagrody.

Gratulacje!
# 2012-05-07 22:11
Odpowiedz
@Tessiak
@Tessiak
55 książek 393 posty
2012-05-07 22:18 #
Dziękuję :) Dziękuję dziękuję i gratuluję pozostałym :)
# 2012-05-07 22:18
Odpowiedz
@agatrzes
@agatrzes
4 książki 55 postów
2012-05-08 15:40 #
Gratuluje
# 2012-05-08 15:40
Odpowiedz
@Tanashi
@Tanashi
173 książki 504 posty
2012-05-08 16:32 #
Gratuluję! :D
# 2012-05-08 16:32
Odpowiedz
2012-05-09 08:03 #
Gratuluję. :p
# 2012-05-09 08:03
Odpowiedz
@Tosia15
@Tosia15
281 książek 19 postów
2012-05-09 17:32 #
Gratuluję. :)
# 2012-05-09 17:32
Odpowiedz
Odpowiedź
Grupa

Graciarnia

czyli miejsce do którego trafiają wszystkie stare i martwe tematy zaśmiecające inne grupy :)
© 2007 - 2024 nakanapie.pl