"- Gdzie jesteś, moja żono? Gdzie podziali się wszyscy?
Jego wzrok pochwycił własne odbicie w przekrzywionym zwierciadle, wiszącym na
spęczniałym marmurze, spoczął na królewskich szatach niegdyś szaro-purpurowo-złotych:
teraz ich cienka materia, przywieziona przez kupców zza Morza Swiata, była podarta i
brudna, powalana tym samym pyłem, który pokrywał jego skóre i włosy. Przez chwile
przesuwał palcami po symbolu naszytym na płaszczu: koło w połowie białe, a w połowie
czarne, przedzielone kreta linia. Ten symbol kiedyś coś oznaczał. Teraz, wyhaftowany wzór
nie budził żadnych skojarzeń. Potem ze zdumieniem przyjrzał się swemu odbiciu. Wysoki mężczyzna wkraczający właśnie w wiek średni. Kiedyś bez wątpienia bardzo przystojny.
Obecnie kolor włosów z brązu przechodził już w biel, twarz poorały bruzdy napiec i
zmartwień, ciemnym oczom dane było widzieć zbyt wiele."