Przykra sprawa, zresztą co tu dużo pisać, sama mam w domu osobnika który książki mija szerokim łukiem i za licha nie mogę go przekonać do czytania.
Ceny książek porażają. Ostatnio byłam w Empiku i słabo mi się zrobiło, dla przecietnego zjadacza chleba z minimalna pensją książka przestanie byc osiagalna, będzie towarem luksusowym, ewentualnie trzeba się pogodzić z zakupem jednej książki na miesiąc w końcu rachunki trzeba płacić bo nie samą książka człowiek żyje. A 'propos cen, ostatnio w Matrasie kupiłam ksiażkę przecenioną z 38 złotych na 4.99!, jak to możliwe...chyba ktoś nie dostał swojej doli.
Pomijając to, są na szczęście biblioteki, tylko wyadaje mi się, że nasi pobratymcy są tak zabiegani, że biblioteka nie wchodzi w rachubę bo w końcu do niej trzeba wpaść po pracy a do tego to już niewielu jest zdolnych. Miedzy regałami z książkami spotykam najczęściej młodzież, chwali się to i to bardzo, ale gdzie jest młodzież po trzydziestece?