O, drzewo - super, bo szczerze mówiąc, to trochę to wszystko poplątane było.
Nie ma "Wichrowych Wzgórz" na WolnychLekturach? Ja dostałam na święta czytnik, XBoox, systemowo miałam wgraną właśnie tą książkę i pisało, że z WolnychLektur. W formacie EPUB. Zaraz sprawdzę :)
Ulubiona postać... O dziwo chyba Cathy (ta młodsza):)
Aniu, ja nie mogłam znieść Heathcliffa. :-) Na końcu nie chciało mi się czytać o jego dalszych losach. Kiedy się dowiedziałam o Cathy i Haretonie, mogłam odłożyć książkę.
A ja go po prostu rozumiem. Nie popieram broń Boże, ale rozumiem. I jak dla mnie to on jest najbardziej tragicznym bohaterem - mam wrażenie, ze największą krzywdę zrobił mu pan Earnshaw zabierając go z Liverpoolu do Wichrowych Wzgórz...
Właśnie to jest bardzo ciekawe, że zachwyciła mnie książka, w której nie cierpię pary głównych bohaterów- Katarzyny i Heathcliffa. Oczywiście te postacie są świetnie wykreowane, mają mocne i wyraziste charaktery, ale z mojej sympatii nie wzbudzają. Zwłaszcza Heathcliff.
Lubię Haretona, no i Nelly (Ellen Dean) wydaje się być taka normalna, rozsądna- można ją polubić wśród tej całej plejady "wariatów".
A powiązania między głównymi bohaterami też były dla mnie początkowo zbyt zawiłe, na szczęście po trzykrotnym przeczytaniu książki nie mam już tego problemu i mogę z pamięci powiedzieć kto, z kim i kiedy ;)
Książka ogromnie mi się podobała, świetnie napisana, zaliczam do ulubionych. Tym bardziej dziwne, że nie polubiłam Katarzyny i Heathcliffa, nie rozumiem ich działania i nie mam pojęcia, co Linton widział w tej egoistce.
Zgadzam się z Isabellą: Heathcliff powinien położyć się na grobie ukochanej i umrzeć jak wierny pies.
Mimo jego niecnych knowań Cathy i Hareton odnaleźli szczęście. Jupi!
Nie rozumiem Heathcliffa. Jest zbyt zły, by być prawdziwy. Istny psychopata z horroru. Może to jego wytłumaczenie?
Tak trochę od czapy: właśnie skończyłam "Wyliczankę" Verdona i mogę zrozumieć źródło skrzywienia mordercy, ale nie budzi on we mnie współczucia (ok, może trochę). W każdym razie nie budzi sympatii.
To ja się podłączam do większości: Heathcliff nie przypadł mi do gustu, tak samo Catherine. On był złym potworem, natomiast ona strasznie rozpieszczoną dziewczyną. Polubiłam za to Cathy i Haretona. Chociaż Hareton został skrzywdzony przez Heathcliffa, będąc przez niego wychowywanym i pozbawionym należących się mu przywilejów. Na szczęście nie powielił wzorca. W trakcie czytania oczekiwałam tego, że Hareton okaże się pozytywnym bohaterem i się nie zawiodłam.
Katarzyna była egoistką do kwadratu. Potrafiła wyrządzić komuś krzywdę i nie miała później wyrzutów sumienia, nie czuła się winną, lecz ofiarą (mam na myśli sytuację, gdy Edgar Linton po raz pierwszy ujrzał jej drugie oblicze, Nelly miała nadzieję, że zerwie z nią kontakty, ale one jeszcze bardziej się zacieśniły).
Książka bardzo mi się podobała. Jednak jak chyba większośc nienawidzę dwójki głównych bohaterów. Na początku miałam jednak wielki sentyment do Heathcliffa. On był taki biedny, a ja mam ostatnio zapędy opiekuńcze (;p). Gdy Earnshaw sie nad nim znęcał, Heathcliff zyskiwał. I nawet wtedy Catherine mi nie przeszkadzała (aż tak bardzo). Jednak gdy Catherine umarła, a on cały czas nękał ludzi pogubiłam się. No bo co on ma do córki swojej ukochanej?! Niech się wreszcie od niej odczepi.
Jednak i tak najbardziej wkurzał mnie nie Haeathcliff, a jego syn. Jego po prostu mogłabym ukatrupic własnymi rękoma.
Najbardziej lubię Haretona. Zdecydowanie. No, może jeszcze Nelly:)
Faktycznie zapomniałam o Lintonie - kolejna zadufana w sobie postać. Rzec by można mały wredny gnojek. Miałam nadzieję, że Isabella wychowa go na porządnego człowieka, a nie na nieudacznika. Niestety tylko tak mi się kojarzył. A dodatkowo tracił w moich oczach w sytuacjach, kiedy naśmiewał się z Haretona i kiedy Cathy przez niego obrywała od Heathcliffa.
Tak w ogóle czytając miałam wrażenie, że tam nikt nikogo nie szanuje, wszechobecne pyskowanie i wyzwiska, te łagodniejsze i ostrzejsze, potęgowały moje odczucia.
Przepraszam, że tak późno się dołączam ale ze względu na uczelnie(i wypadające zjazdy na nią) i prace nie mogłam wcześniej się pokazać.
Książka bardzo mi się podobała mimo, ze czytałam ją po raz 3 :) Czytając wasze opinie o bohaterach pewnie mnie zlinczujecie ;) ale ja najbardziej lubię Heathcliffa. Wydaje mi się że gdyby nie był źle traktowany tu bity, odpychany może byłby troszkę inny. A fajnie jest pokazana taka zgubna miłość, że za wszelką cenę próbuje z nią być, zwrócić na siebie jej uwagę wychodząc za Isabelle, że nawet po śmierci swej ukochanej nie pozwala jej odejść w spokoju. Nie wiem czemu ale jakoś ta postać mnie strasznie do siebie przyciąga ;)
A bardzo nie lubię Catherine ta do działała mi na nerwy jak syn Haethcliffa.
@Zafrina - uff... A już myślałam, że tylko ja lubię Haethcliffa... Zwyczajnie mi go żal jest.
I jeszcze tak sobie myślę, że przez tę nienawiść do całego świata to on najbardziej cierpi wbrew pozorom. Cathy i Hareton są młodzi i mają jeszcze nadzieję, że ich los może ulec zmianie. A Haethcliff już na nic w życiu nie liczy...
Dokładnie, Mery. Nie potrafiłam zrozumieć jego mszczenia się na Cathy i zmuszenia jej do ślubu z Lintonem. Już nie wspomnę o jego stosunku do Izabeli...
Ja do dyskusji przyłączam się dopiero dziś -wieczorami nie mam dostępu do neta :/ (nawet do komputera, bo mąż pracuje). anek7 napisała, że największą tragedią dla Heathcliff'a było samo wyrwanie go z Liverpoolu- zgadzam się z tym. Na którymś z portali zagranicznych przeczytałam, że H. mógł być nieślubnym synem pana Earnshaw'a. Muszę przyznać, że czytając początek powieści przemknęła mi taka myśl.
Zastanawiałam się, co by było gdyby... :) gdyby Katarzyna i Heathcliff jednak byli razem. Czy byliby szczęśliwi? Czy ich "twarde" charaktery zbyt często się ścierały i i czy by się nie pozabijali albo znienawidzili.
Mi się wydaje, że byli by szczęśliwi ( po wydarzeniach kiedy Heathcliff wraca z majątkiem i dobrym wychowaniem) wszak Katarzyna była egoistką i za Lintona wyszła tylko dlatego by mieć wygodę i życie w luksusie ;)
Co do drugiej części gdybania to Katarzyna nie pracowała by nad swoim charakterem za to Heathcliff dla niej zrobił by wszystko co wiąże się z utemperowaniem charakteru. Pozabijać by się pewnie nie pozabijali a znienawidzić wszak Heathcliff już nienawidził Katarzyny choćby za to że go zostawiła, wyszła za Lintona a mimo to i tak ją kochał.
A gdyby Heathcliff nie wyjechał? (wyjechal przecież po "odrzuceniu" go przez Katarzynę). Myślę, że Katarzynie nie wystarczyłoby samo bieganie po wrzosowiskach :)
To może tyle w kwestii "gdybania" :)
Mam wrażenie, że wszyscy bohaterowie mają złe charaktery- Katarzyna była rozpuszczona( jej córka tez robiła wszystko, to co chciała nie zważając na nic i na nikogo); jej mąż był słabeuszem; jego siostra uciekła zostawiając swojego brata w rozpaczy... Chyba tylko Hareton jakoś zachował resztki pozytywnych uczuć, pomimo że był wychowankiem Heathcliffa.
W sumie w tej powieści nie ma nikogo idealnego, i to mnie chyba najbardziej urzekło. O dziwo, nawet Nelly ma jakieś wady - jest wścibska, postępuje wbrew swojemu panu (wybiera "mniejsze zło"). Mimo to i tak ją lubię.
Co to Heathcliffa - pogubił się człowiek. Może to kwestia dzieciństwa w towarzystwie silnej Catherine i dziedzica - Hindley'a. Startował z takiej "przegranej pozycji". Zawsze gorszy, bez dobrych perspektyw na przyszłość. Staram się go zrozumieć, ale i tak moja niechęć do niego jest silniejsza.
Dla mnie "Wichrowe Wzgórza" to właśnie Heathcliff. Po pierwsze dlatego, że ma twarz Ralpha Fiennesa (wersja z 1992 r.), a po drugie - bo lubię mroczne, tajemnicze postaci. Cathy i cała reszta jest dla mnie bez charakteru i wyblakła.
Ja także sądzę, iż najlepiej dla wszystkich byłoby, gdyby Heathcliff nigdy nie pojawił się na drodze pana Earnshawa, a później w Wichrowych wzgórzach.
A największym problemem w jego miłości do Katarzyny była właśnie równie silna nienawiść. Niby ją kochał (ok, wiem że nie "niby", lecz naprawdę), a jednak często twierdził, że jej nienawidzi i miał nadzieję, iż po śmierci nie zazna spokoju i będzie go nawiedzać.
@WehikułCzasu - bo często ogromna miłość zmienia sie w równie ogromną nienawiść. Heathcliff może machnął by ręką na Hindley'a i jego szykany, gdyby Katarzyna była lojalna wobec niego. Tymczasem Hindley mieszał go z błotem, Katarzyna go zdradziła - więc tak jak mocno kochał tak też później mocno nienawidził. Do tego stopnia, że nienawidził również ich dzieci. A i swojego syna też raczej nie kochał - bo to przecież nie było dziecko jego i Katarzyny... Bo ta Katarzyna pozostała jego obsesją do samego końca.