Współracuję z wydawnictwami i portalami od 1,5 roku. Można oczywiście czekać, aż wydawnictwa same się odezwą, ale szczerze pisząc można czekać długo i nieskutecznie :p Sami widzicie, ile powstaje blogów związanych z książkami, od jakiegoś czasu wyskakują jak "natchnione". Wasz może więc zginąć w zalewie masy. Szanse mają te, które są najbardziej odwiedzane, istnieją dosyć długo. No, chyba, że wydawnictwo robi naprawdę olbrzymią promocję, wtedy rozsyła setkę książek do wybranych w różny sposób blogów. Dlatego - jeżeli chcecie mieć regularną współpracę - raczej lepiej wybrać wydawnictwa, na których najbardziej Wam zależy i napisać.Nie wszyscy odpisują. A nawet jak odpisują, to może się zdarzyć - bardzo, bardzo rzadko, ale może - odpowiedź negatywna.
Weźcie jednak pod uwagę, że taka współpraca wymaga od Was pracy i systematyczności. Czytanie, to tylko jedna rzecz. Niefajnie jest, jak nagle Wam się znudzi blogowanie, a zostaną nieprzeczytane książki. Niefajne jest - bardzo rzadka sytuacja, ale ciągle się jednak zdarzająca - jak tylko się "przeleci" książkę po łebkach i napisze byle co, bo to widać ;) Jeżeli chcecie zabierać się za poważną współpracę, to nastawcie się na cierpliwość i długoterminową pracę blogera.
Nikt nigdy nie pytał mi się o staż (to łatwo sprawdzić zresztą), ale wiem, że moim znajomym zdarzyły się odpowiedzi, że za krótko blogują. Całkiem często ostatnio zdarzają się pytania o statystyki bloga, odwiedzalność jest czynnikiem dosyć ważnym, szczególnie dla większych wydawnictw.
Warunki stawiam takie same, nieważne, czy to ja znajdę, czy mnie znajdą. Wszystko muszę uzgodnić przed wysyłką książki, inaczej się nie podejmuję współpracy. Rzadko które wydawnictwo prosi mnie o przeczytanie i opublikowanie recenzji przed określoną datą. Portale proszą o to dosyć często.
Nikt mi nie narzuca co mam czytać. Dostaję albo katalogi, albo sama sobie wybieram na ich stronie, albo wysyłają maile z zapytaniem, i albo się decyduję na dany tytuł, albo nie. Nie ma sensu czytanie czegoś, co mnie nie interesuje.
Ja wiem, że łatwo się "zachłysnąć" otrzymywaniem książek za darmo, ale dobrze radzę: przemyślcie na poważnie, ile książek jesteście w stanie przerobić, żeby dane wydawnictwo nie musiało pół roku czekać na recenzję.
Ale z drugiej strony - nie ukrywajmy, to jest dla wydawnictw dobra, skuteczna promocja za prawie żadne pieniądze. Wydruk książki kosztuje grosze, jej rozesłanie w kilkudziesięciu egzemplarzach do blogerów to kolejne grosze, a zysk naprawdę duży - informacje o książkach i wydawnictwach pojawiają się w wielu miejscach i wiszą w sieci właściwie na wieki. Czysty zysk. Przecież "nie ważne, co piszą, ważne, że piszą".Więc nie powiedziałabym, że to jest "łaska", którą robi nam wydawnictwo ;)
Mam wrażenie, że jakość recenzji nie jest bardzo ważna dla wydawnictwa, raczej sam fakt jej pojawienia. Pewnie, nie chcieliby widzieć recenzji pełnej byków (bo jak to podpiąć np. na ich stronę internetową, przecież to wstyd), ale nie oczekują wysokiego poziomu krytycznoliterackiego ;)
Jednakże powtórzę - jeżeli chcemy współpracować na poważnie, to wymaga to pewnej długofalowej pracy nad blogiem. Pilnowaniem swojego stylu, promocji, dbałości o to, co się umieszcza na blogu itd. A może ja zwyczajnie podchodzę do tego zbyt hm... "poważnie" ;)
Ufff... Tyle MOJEGO zdania (a nie prawdy objawionej z góry ;p). Idę pooglądać Galę Mistrzów w łyżwiarstwie figurowym.