Ja, na przykład, dostaję od jednego z wydawnictw około trzech, nie zawsze całkiem nowych, tytułów do recenzji. Sama wybieram, co chcę czytać, i zawsze jest to coś, co mi się spodoba lub co myślę, że mi się spodoba. Nigdy byle co. Być może w oczach niektórych wygląda to jak rzucanie się na darmowe książki, bo trzy tytuły na miesiąc od jednego źródła to przecież sporo, ale ja nie dość, że się wyrabiam z czytaniem, ale mam też z tego tak wielką satysfakcję, że przy otwieraniu paczki cieszę się jak wariatka, bo wiem, że miło spędzę czas przy tym, co do mnie przyszło. Ważną zasadą dla mnie jest dostosowywanie ilości książek do swoich możliwości. Na chwilę obecną, z racji domatorskiego stylu życia (w większości), czytam kilkanaście pozycji miesięcznie. Daję radę i mam z tego satysfakcję.