Chociaż jestem mieszczuchem i zapewne całe życie spędzę w mieście, skrycie marzy mi się domeczek gdzieś na prowincji. Z gankiem. Ganek, weranda, taras – z czymś tego typu – koniecznie! Niewielka przestrzeń, gdzie można sobie posiedzieć, podumać, pooglądać zachodzące słońce, posłuchać śpiewu ptaków, porozmawiać z kimś, wypić herbatę, poczytać książk... Recenzja książki 451° Fahrenheita