Zaczynając czytać książkę myślałam, że to kolejny łatwy romans z dodatkiem dreszczyku emocji w postaci ucieczki głównej bohaterki. Jednak bardzo się myliłam. Z każdym powrotem Amandine do przeszłości poznawałam jej ból i cierpienie, którego doświadczyła przez lata. Zarówno Evan jak i Amandine po bliższym poznaniu okazali się być dobrze wykreowanymi bohaterami. Mimo dość powszechnego wątku nagłej miłości, historia ma to coś.
Amandine to skrzywdzona przez los kobieta, która ucieka od męża w nadziei na bezpieczne życie. Trafia do Evana, który w ucieczce od wspomnień, zamieszkał w Australii. Spotkanie tych dwoje jest ratunkiem dla obojga. Jedyny minus to pędzące wydarzenia pod koniec powieści. Dzieje się za dużo i za szybko. Choć pomysł na zakończenie historii bardzo mi się podoba, stanowczo za szybko zostały przekazane wszystkie wydarzenia. Tak jakby zakończenie nie było pisane w tym samym stylu, gdzie poznajemy myśli i rozterki bohaterów, a także ich prace przy domu czy chociażby przyrządzanie posiłków. Wspomnienia Amandine opowiadające o jej przeszłości pozwalały stopniowo poznawać jej wcześniejsze losy i wyjaśniały co albo kto ją skrzywdził.
Książka jest napisane w sposób, który nie pozwala się od niej oderwać, dopóki nie pozna się całej historii. Ciekawa i niesztampowa opowieść.