Sposób pisania i język Roberto Bolaño wyjątkowo wciąga. Wspominałem już o tym, przy okazji pierwszej
przeczytanej książki chilijskiego pisarza. Czytam dla samej przyjemności prowadzenia narracji, choć z samej treści wiele nie zostaje. W zasadzie są to fikcyjne (prawdopodobnie nie do końca) wspomnienia z pobytu w Meksyku, przeplatane różnymi nazwiskami artystów i sław lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Mocno osadzone w tamtejszej rzeczywistości politycznej.
Auxilio Lacouture jest Urugwajką, która sama siebie nazywa matką poezji meksykańskiej, przyjaciółką wszystkich Meksykanów. To z jej ust słyszymy opowieści o realnie istniejących poetach, malarzach i malarkach. Zna ich wszystkich, spotyka, opowiada anegdotki. Jest kochanką, przyjaciółką, pomaga w domu. Prawdopodobnie dla czytelnika z Ameryki Południowej, który zna wspominane postaci, powieść ma dużo więcej smaczków. Dla mnie zostaje tylko niebanalny język.