To prawda, że najlepsze historie pisze życie. "Bad blood" jest jedną z nich. To zapis dziennikarskiego śledztwa i relacji pracowników, klientów i polityków związanych z amerykańskim start-upem "Theranos" oraz jego założycielką i właścicielką Elizabeth Holmes.
Słuchałam treści książki z rosnącym niedowierzaniem, bo jak to było możliwie, że 19-latka zebrała miliony dolarów na opracowanie przenośnej maszyny do analizy krwi, zdolnej do wykonania setek testów z paru kropel krwi z palca? No, jak to możliwe, kiedy każdy wie, że pewne badania muszą być zrobione na krwi żylnej i/lub trzeba do nich większych próbek? Elizabeth Holmes byłą mistrzynią owijania sobie ludzi wokół palca, nieważne jak wysoko postawionych i doświadczonych. Była jak taran niszczący wszystko i wszystkich, którzy mogli stanąć na drodze jej firmy. Jej blef działał latami, jej czar rozwiewał wątpliwości, sceptycy usuwali się w cień lub byli usuwani. Na szczęście, do czasu.
Jestem bardzo sceptyczna czytając okładkowe zachęty w stylu: Nie mogłem przestać czytać (Bill Gates), spodziewam się wtedy gniota. Tutaj jednak było odwrotnie. Rzeczywiście nie mogłam oderwać się od lektury. Polecam wam bez cienia wątpliwości, rewelacja!
Spodoba się osobom zainteresowanym:
- fenomenem firm z Doliny Krzemowej,
- psychopatycznymi liderami o statusie legendy (patrz: Steve Jobs),
- nowinkami w medycynie,
- psychologią społeczną w akcji,
oraz innym typom czytelników ogólnie ciekawym, co słychać w szerokim świecie.