"Jest już rok 1984. Otrzymuję zaproszenie na wyjazd do Francji od związku zawodowego Force Ouvriére i bretońskiego oddziału Amnesty International, który tak bardzo walczył o moje uwolnienie. Starania o paszport trwają całymi miesiącami i w końcu pozwalają mi wyjechać (Był to krótki okres, kiedy władze dawały możliwość wyjazdu działaczom ""Solidarności"", w nadziei, że ""wybiorą wolność""). Jedziemy razem z ""Dużym"" Markiem. Przed samym odlotem odwiedzam księdza Jerzego Popiełuszkę. Ksiądz Jerzy jest bardzo przygnębiony tym, że Episkopat nie staje w jego obronie, gdy ubecja tworzy przeróżne oskarżenia pod jego adresem, przeprowadza rewizję za rewizją, robi prowokacje z bronią itp. Mówi mi, że mógłby pojechać do Włoch, ale nie chce opuszczać kraju. Część rozmowy piszemy na kartkach. Nagle ksiądz Jerzy rozpromienia się. Pokazuje mi list i krzyż otrzymany od Jana Pawła II. To jest dla niego najważniejsze, ma poparcie naszego Papieża. W sumie jednak jest to bardzo smutna wizyta i wychodząc postanawiam sobie, że zrobię co w mojej mocy, aby tę postać w miarę moich skromnych możliwości jak najbardziej przybliżyć Francuzom. Mój czteromiesięczny pobyt we Francji jest bardzo pracowity, traktuję bowiem mój pobyt tutaj jako obowiązek upominania się o wszystkich, którzy pozostają jeszcze w aresztach i więzieniach. Jest to też znakomita okazja do opowiedzenia o tym, co się naprawdę w kraju dzieje."