Nie wiem skąd to się u mnie wzięło ale względem thrillerów mam bardzo wysokie wymagania, którym trudno sprostać. Po zapoznaniu się z opisem tej książki, byłam przekonana, że wysoko postawiona poprzeczka w końcu zostanie przełamana. Niestety została ledwo muśnięta.
Główną bohaterka Darby w drodze do domu zaskakuje burza śnieżna. Zmuszona jest wraz z czwórką obcych osób spędzić czas na postoju przy autostradzie. Spacerując po parkingu w celu odnalezieniu zasięgu, zauważa w jednym z aut uwięzione dziecko. Kto z osób jej towarzyszących jest porywaczem? Będąc w tak odludnym miejscu komu kobieta może zaufać żeby pomóc dziewczynce?
Początek tej książki był całkiem niezły. Budowanie tempa, ogóle zarysowanie postaci wyszło na plus. Kiedy jednak główna zagadka została rozwiązana coś się zmieniło. Momentami zaczęłam się gubić, a potem nieco nudzić. Natknęłam się na kilka ciekawych twistów, które mnie na jakiś czas pobudzały, ale to trochę za mało. Moim zdaniem największy błąd tkwi w głównej bohaterce. Jakoś się z nią nie polubiłam, mimo, iż wykazywała się dobrymi chęciami i pomysłowością godną uwagi. Ode mnie 7/10.