Małżeństwo Marcina i Renaty wisi na włosku. Mężczyzna postanawia rzucić pracę i przenieść się ze Śląska w rodzinne strony żony do domu, który kobieta odziedziczyła po śmierci rodziców. Marcinowi nie jest lekko rozpocząć wszystko od nowa, ale dla dobra małżeństwa chce się poświęcić. Pewnego dnia okazuje się, że w pobliżu została znaleziona zamordowana kobieta. Julia była przyjaciółką Renaty. Ale co Marcin może mieć wspólnego ze śmiercią kobiety? Czy to klasyczny schemat, w którym winna jest zazdrosna żona? A może sprawy zaszły za daleko i do zbrodni przyczynił się ktoś inny?
To było moje trzecie spotkanie z twórczością Jacka Łukawskiego. W poprzednich jego książkach akcent położony został na rozwiązanie zagadek kryminalnych, z kolei w “Bezwładności” mamy do czynienia przede wszystkim z thrillerem psychologicznym, w którym prym wiodą walka z wewnętrznymi demonami, próba rozliczenia się z przeszłością, traumami z dzieciństwa i wpływem historii na obecne życie bohaterów.
Książkę czytało mi się dobrze, jednak miałam momenty zawieszenia lub takiego “wyłączenia się” z akcji. Moim zdaniem są w tym tekście wątki, które niekoniecznie są potrzebne, a w ostatecznym rozrachunku nie do końca sklejają mi się ze sobą. Mam wrażenie, że ta książka podzielona jest poniekąd na dwie różne historie, które teoretycznie w jakimś stopniu się ze sobą łączą, ale jeśli przyjrzeć się im bliżej, to wydaje mi się to nieco naciągane.
Klimat książki utrzymany jest w hermetycznym i klaustrofobicznym klimacie z nutą melancholii i poczuciem wiszącej nad głowami postaci ciężką chmurą, z której lada moment może spaść gigantyczna ulewa żalu, niewypowiedzianych słów i czynów.
“Bezwładność” to książka, która bez wątpienia przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Jej ciężki klimat, piętrzące się dramaty postaci, a przede wszystkim chęć rozwiązania zagadki śmierci sprawiają, że tę książkę mimo jej “przeszkadzaczy”, o których wspomniałam wcześniej, chce się pochłonąć do ostatniej strony.