To męska książka. Czuć w niej rękę i oko faceta. Tu nie ma mowy o zbędnych przymiotnikach, próbach oblukrowania, szukania emocji w miejscach gdzie ich nie ma i na siłę wkładania ich w bohaterów. Czysta żywa fabuła. Prosto scharakteryzowane, nader mocno, ale fantastycznie przejrzyste postaci. Nawet kiedy są tajemnicze, wielowymiarowe, to jest to na tyle jasne, że czytelnik nie dostaje pomieszania zmysłów od nadmiaru. O, właśnie. Śmiałabym powiedzieć, że każde słowo tutaj jest potrzebne, każde w odpowiednim miejscu i każde w odpowiednim czasie. Prosta, męska logika i postrzeganie świata wpływa na jego przejrzystość i nawet kiedy się gubimy to świadomie, a nie z powodu, że autorowi coś akurat nie wyszło.
Przyznam, że za pierwszym otwarciem książki przeczytałam ponad połowę. Diabli, wciąga jak cholera i choć muszę powiedzieć, że jeszcze kilka dni temu myślałam, że to nie jest moja bajka, ba powiem więcej, nadal tak uważam, to obiad był dwie godziny później, a Ślubny ze zrozumieniem tylko kiwał głowę. Wciągnęło mnie na maksa.
Białe noce to historia wielowątkowa, ale koncentrujące się głównie wokół działań mających na celu odnalezienie porwanej córki wielkiego możnego potentata rosyjskiego. Do tego cała otoczka rosyjska z brutalnością, zdegenerowanymi dziećmi, molestowaniem seksualnym, pijanymi matkami porzucającymi dziećmi, wódką lejącą się hektolitrami, brutalną rzeczywistością sąsiedniego kraju o której tak najczęściej myślimy, którą tak sobie wyobrażamy. Do tego pewien historyk, mąż przeinteligentnej kobiety, którą może spotkać śmiertelna choroba, występuje tu jako swoisty głos rozsądku. Mocno obijany i postrzeliwany głos rozsądku, ale jakże donośny. Brutal, brutalem, ale jak ktoś uderzył jego żonę, a jemu obluzował zęby to karę ponieść musi. I ponosi. Po poszukiwaniach i perturbacjach, następuje koniec. W sumie szczęśliwy, jeśli za szczęście uznamy kobietę w ciąży zabijającą ojca swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Generalnie źli i zło w większości zostali pokonani, a ci, na których nie ma siły ani bata, zostali pozostawieni w stanie nieszkodliwości. W sumie jakby nie patrzeć, gdzie nie pomogły karabiny, wódka, snajperzy, przekupieni urzędnicy i milicjanci, wystarczyła jedna inteligentna kobieta.
Kawo, bardzo dziękuję. Nie ma co, również w imieniu moich Panów, którzy domagali się podziękowań. Ja dziękuję za sensowną rzecz, która oprócz wielu przyjemności podczas lektury, pozostawi w mojej głowie dobre wrażenia na długi czas.
Czy zajrzę do kolejnych książek Przechrzty? Pierwszy krok leży na półce więc może, może...