Fragment początkowy: Rozdział pierwszy. Śród grzmiącego crescenda orkiestry powoli zapadła ciężka purpurowa kurtyna. Skończył się pierwszy akt „Baletu Klejnotów". Publiczność była oczarowana wspaniałością pysznych kolorów i cudowną fantastyką widowiska. Skoro przebrzmiały fanfary, i na widowni rozbłysły oślepiające światła, zerwała się długo nie milknąca burza entuzjastycznych oklasków. Premiera feerii baletowej, od dawna już zapowiadanej sensacji sezonu Cesarskiej Opery w Petersburgu, święciła prawdziwy triumf. Sala na kilka tygodni przedtem była do ostatniego miejsca wyprzedana. Na dole roiło się od połyskujących strojów kobiet i od złota szamerowanych mundurów. Odznaki i ozdoby błyszczały jaskrawo, skrzyły się zimnym blaskiem brylanty, przybrania włosów z różnokolorowych piór chwiały się w splendorze nad kunsztownymi fryzurami. W lożach zebrała się arystokracja stolicy. Korpus dyplomatyczny prezentował się pysznie. Powszechną uwagę zwracał Jego Cesarska Wysokość, Wielki Książe Sergiusz, który raczył uświetnić swoją obecnością piękne widowisko. Był to Petersburg z roku 1913, wesoły, lekkomyślny, pijący pełnymi haustami z czary uciech i rozkoszy; Petersburg śpiewu, tańca, blichtru i orgii. Miasto pełne życia, barbarzyńskie, lecz artystycznie wrażliwe, żyjące tylko chwilą, nieświadome ognia, który miał rychło wybuchnąć i w niwecz obrócić całe to pyszne i beztroskie życie.