Płycilizmo, infantylizmo. Za każdym razem powtarzam to samo - popularne serie są nieznośnie infantylne. Który raz z rzędu muszę zaznaczać, że dialogi są sztuczne, ubogie, karygodnie wykoślawione? Długo jeszcze muszę tarzać się w przereklamowanych seriach, które są na pierwszych listach czytelniczych, a nic interesującego nie prezentują? Gore w wersji light, prymitywny protagonista, zasady świata wymyślane na bieżąco, słodkie maskotki, które ratują od debilnych skrótów scenariuszowych, płytkich przemyśleń czy lania posoką bez finezji? Rozczarowanie większe od ,,Spy x Family'', gdzie nie oczekiwałem postmodernistycznej zabawy z komedią kryminalną. Czytajcie ,,Yotsubę'', bo to najśmieszniejsza, najoptymistyczniejsza rzecz ostatnich lat na polskim rynku, czytajcie ,,Eden'', bo to literacka uczta, czytajcie ,,Blood on the Tracks'', bo Oshimi zmiata tą planszę jednym kadrem!! To przestało być śmieszne, że czytelnicy polecają tytuły, o których zapomnę za tydzień.