Mój pierwszy islandzki kryminał odebrałam pozytywnie, ale bez zachwytów. Plusem jest główna bohaterka, detektyw Elinborg, żona i matka czwórki dorastających dzieci. Na szczęście jej prywatne problemy nie przeważają, a rozważania o wychowaniu ciekawie uzupełniają toczącą się sprawę.
W mieszkaniu znaleziono 30-letniego mężczyznę z poderżniętym gardłem i naszprycowanego tabletkami gwałtu. Nie był to człowiek notowany przez policję. Przez otoczenie określany jako spokojny i pracowity człowiek, ale miał swoją ciemną stronę. W mieszkaniu wcześniej przebywała kobieta, prawdopodobnie odurzona pigułką gwałtu. Czy to ona dokonała tej zbrodni, może ktoś, kogo wezwała, a może osoba trzecia. Napięcie narasta powoli w miarę poznawania tego mężczyzny i jego przeszłości. Poznanie przeszłości mężczyzny nastręcza pewnych trudności. Pochodzi z małego miasteczka, gdzie wszyscy nawzajem się znają, ale skrywają swoje tajemnice przed obcymi. Jednak mimo nikłych dowodów i niekonwencjonalnym metodom udaje jej się rozwiązać sprawę.
Wysłuchałam książkę w bardzo dobrej interpretacji Andrzeja Ferenca.