Pisząc Cierpkość wiśni, chciałam przedstawić trudny proces wyfruwania z rodzinnego gniazda. Bohaterowie mają już za sobą próbne loty na sąsiednie drzewa. Pora odlecieć naprawdę i, być może, na zawsze, co nie wszyscy przyjmują z entuzjazmem. Wielu ze zdumieniem odkrywa, że szukanie własnej gałęzi wcale nie jest takie przyjemne, a nowa dziupla jest dużo mniej wygodna niż stary pokój. Tęsknią za porzuconym gniazdem, szukając jego namiastek. Szybko przekonują się jednak, że najlepiej poszukać prawdziwej przyjaźni. Czytając książkę po latach, zauważyłam, że mówi o czymś bardziej uniwersalnym. O tęsknocie za akceptacją. Tęsknocie, która dopada każdego z nas. Jak sobie z nią radzą bohaterowie? Przeczytajcie...