Ach! jakaż to była irytująca powieść. Nikogo nie zaskoczę jak napiszę, że skusiłam się na ten tytuł ze względu na autorkę. Jednak stwierdzam, że zdecydowanie lepiej wychodzi jej pisanie kryminałów niż powieści historycznych. Zacznijmy od tego, że „Czas burz” to pierwszy tom rodzinnej sagi, w którym na pierwszy planie są kobiety z rodziny Dombergów, pochodzącej z Prus Wschodnich. Zaznaczam, że akacja rozpoczyna się tuż przed I wojną światową. Kobiety z tejże rodziny przedstawione są jako niezłomne, wytrwałe i dzielne, hmm...nie do końca tak jest. Ta niezłomność to raczej potrzeba władzy i pomnażania majtku. Weźmy na tapet główną bohaterkę Felicję. Gdy wybucha wojna dziewczyna ma osiemnaście lat i jest zakochana w Maksymie, synu Rosjanina i Niemki, który swoje życie chce poświęcić dla socjalistycznych ideałów. Felicję absolutnie nie interesuje polityka, jest egocentryczna i pozbawiona wyższych wartości. Postawa Maksyma ją irytuje, nie rozumie jak chłopak może ją porzucić, jak może nie ulec jej wdziękowi i urodzie, wszak to jej największa broń. Muszę przyznać, że Felicja to najbardziej wkurzająca postać z jaką miałam do czynienia. Żałuję, że autorka nie obdarzyła jej żadnymi pozytywnymi cechami. Oczywiście Fela ma zrywy dobroduszności, ale najczęściej podyktowane są jej interesem. Pomijając tę młodą damę, fabuła powieści jest powierzchowna. Mam wrażenie, że autorka ulepiła ją z pewnych wydarzeń, którym brak płynnego przejścia. Dla przykładu. MOŻLIWE SPOJLERY. Czytamy o oświadczynach, temat ciach i ucięty. Kilka stron później kobitka jest już w domu męża. Kolejny przykład. Bohaterki (Niemki) trafiają do obozu jenieckiego, a za chwilę bawią się na balu u cara. Pojawia się tylko niewielka wzmianka o możliwości wydostania ich z obozu. W powieści nie brakuje też cudownych rozwiązań oraz absurdów np. mamy środek wojny, rewolucję rosyjską, a niemiecka obywatelka od tak podróżuje sobie z Petersburga do Talina (współczesne nazw), może nie jest to tysiące kilometrów, ale pamiętajmy, że jest wojna a podróż trwała aż dwa dni. Mało tego, dziewucha spaceruje po rosyjskich ulicach i włos jej z głowy nie spada. Trzeba przyznać, że kobieta ma wyjątkowe szczęście...i tak aż do końca. Rozumiem, że to beletrystka i że ktoś może pomyśleć, że się nadmiernie czepiam, ale jeśli autor wykorzystuje historię za tło to niechże będzie w tym realizm, podobnie jak choćby odrobina ładunku emocjonalnego. Włosy z głowy rwać, bo powieść nie wzbudzała we mnie żadnych uczuć, nie licząc wzburzenia wyrachowanym zachowaniem Felicji. Bohaterowie ginęli, zabijały ich choroby, ale beznamiętności przekazu nie wzbudzała we mnie żadnych emocji. Z całą pewnością jest to też wina słabo zbudowanych postaci, duuużej ilości postaci, które „żyją” tu i teraz i tylko ślizgają się przez całą historię. Bez dwóch zdań nie kupiła mnie ta powieść. Przygodę z tą serią uznaję za wymęczoną/zakończoną.