O Agnieszce Osieckiej mówi się dużo pod względem jej macierzyństwa. Opinie są różne — tak, jakby w ogóle było coś do oceniania. Ale, istotnie, należy pamiętać, że to sfera życia mocno kształtująca kobietę. Osiecka w ciąży dalej mnóstwo pisała, czego efekty zebrano w książeczce o wymownym tytule „Czekając na człowieka”. Bo właśnie człowiek Agnieszkę strasznie ciekawił.
⠀
Naprawdę interesująca lektura, pozbawiona laurek, ponieważ autorka bez problemu potrafiła skupić się przede wszystkim na swoim samopoczuciu, dość kiepskim. Ciąża przeszkadza w aktywności, w zajmowaniu tym, za czym najbardziej się przepada. Dlatego Osiecka, chyba na przekór każdej osobie widzącej w niej wyłącznie przyszłą matkę, postanowiła nadal pozostać sobą. Taką nie do końca dorosłą dziewczyną, czekającą na syna, wszakże nasza płeć oznacza sporo kłopotów. W opisywaniu książki koncentruję się na fragmentach poświęconych córce, lecz cała historia to głównie przelewanie na papier swych emocji, również opowieści o znajomych, wycieczkach, pasjach, troszkę o marzeniach. I porodzie, co przynosi nam wrażenie, iż kilka „szpitalnych” kwestii nie zmienia się mimo upływu lat. Jednak czuć też miłość, nieco szaloną. Z pewnością szczerą, ponadczasową. Miłość do dziecka.
⠀
Tym samym poznajemy Agnieszkę przechodzącą przez to, przez co przeszło i przechodzić będzie wiele innych kobiet. Lekki strach przed nieznanym, ale także zaintrygowaną, kim zostaną ludzie, których wydajemy na nieczuły świat. Świetna publikacja, intymna, aczkolwiek nieprzekraczająca granic prywatności. Polecam nie tylko fanom poetki, a po prostu każdemu potrzebującemu chwili zadumy, córkom oraz ich matkom.