„Mokosz. Bogini mokrej ziemi” Anny Sokalskiej to moje kolejne spotkanie z twórczością autorki, którym udowodniła, że do jej książek naprawdę warto wracać.
Fabuła książki utkana została z nielicznych dialogów, przemyśleń bohaterów, szczypty magii, słowiańskich wierzeń i zagadki kryminalnej, które absorbują czytelnika do tego stopnia, że nie jest on w stanie odłożyć książki na bok.
Panuje tutaj uczucie mroku, niepokoju i jest cała masa niedopowiedzeń. Główna bohaterka do samego końca pozostaje wielką niewiadomą i czytelnik sam nie wie, co tak naprawdę o niej myśleć. Bywają momenty, kiedy uważamy Elenę za ofiarę, ale i takie, kiedy myślimy, że faktycznie jest winna śmierci swojego męża. Jej przemyślenia, ale i cała historia, zmuszają nas do chwili zastanowienia i refleksji nad sensem ludzkiego życia. Autorka zgrabnie przemyca tutaj rozważania na temat roli kobiet w społeczeństwie, feminizmu, wpływu przeszłości na teraźniejszość, trudnego dzieciństwa i dysfunkcji społecznych. Uwierz, że nie przypuszczałam, aby można było w tak krótkiej formie zawrzeć tyle ważnych tematów i jeszcze okrasić je ciekawą zagadką kryminalną i wierzeniami słowiańskimi. Jednak Annie Sokalskiej się to udało i zrobiła to po mistrzowsku.
„Mokosz. Bogini mokrej ziemi” to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Zapewnia ogrom wrażeń, inspiruje i płynie z niej bardzo ciekawe przesłanie. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko...