W obecnych czasach na świecie dzieje się wiele złego. Może zawsze tak było, jednak teraz strach potrafi sprawić, że nie wyjedziemy gdzieś na wakacje, że nie wyjdziemy bez powodu w środku nocy z domu czy po prostu będziemy nieufni wobec innych. Dlaczego ludzie popełniają przestępstwa? Dlaczego robią złe rzeczy? Kto tak naprawdę za to odpowiada? Każde kolejne pytanie sprawia, że pojawia się jeszcze kolejne. A odpowiedzi tak naprawdę nie ma, mimo że chcemy ją poznać. Właśnie dlatego tłumaczymy sobie, że odpowiadają za to sami ludzie lub Bóg. Jaka jest prawda?
Augustin pracuje w redakcji, gdzie ma doskonalić swoje umiejętności i w przyszłości zostać sławnym pisarzem. Jednak niekoniecznie właśnie tak jest. Jego staż jest bezpłatny, więc młody mężczyzna musi znaleźć inne środki utrzymania, poza tym szef uważa go za śmiecia, który nic nie jest warty, i nie pozwala mu na większe przedsięwzięcia. Lecz pewnego dnia w życiu Augustina wiele się zmienia. Wybucha bomba, która zabija i rani ludzi. Jedną z ofiar jest właśnie bohater. Od tego momentu Augustin staje się kimś więcej i szuka odpowiedzi na nieodgadnione pytania. To właśnie jemu przypadnie możliwość przeprowadzenia wywiadu z kimś najważniejszym. Czy chłopak poradzi sobie w świecie, gdzie przeszłość ma ogromne znaczenie, a pragnienia odchodzą w zapomnienie? Co osiągnie w swoim życiu?
Książki Erica-Emmanuela Schmitta odegrały w moim życiu niezwykłą rolę. Oczywiście jak prawie każdy zaczęłam od sławetnego "Oskara i Pani Róży". Ta opowieść zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie i to właśnie ona sprawiła, że zapoznałam się z innymi dziełami tego autora. Na początku każda powieść niezwykle mi się podobała i wywoływała u mnie skrajne uczucia, które pozwalały mi na głębokie refleksje na ważne tematy. Lecz z czasem zdałam sobie sprawę, że coś łączy te wszystkie historie. To odkrycie rozpoczęło falę niepowodzeń w doborze lektur. Każda książka pisarza wydawała mi się prawie identyczna i nie wnosząca już nic nowego. Mimo to postanowiłam dać szansę najnowszej powieści Schmitta – "Człowiekowi, który widział więcej". Słyszałam na temat tej powieści wiele skrajnych opinii, dlatego miałam obawy, kiedy brałam ją do ręki, ale jak się okazało, całkowicie niepotrzebnie, gdyż opowieść okazała się wyjątkowo dobra i przede wszystkim w mocnym stylu Schmitta.
Napisanie tej recenzji jest dla mnie niezwykle trudne. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miała taki chaos w głowie po przeczytaniu książki. Pojawia się u mnie dużo pytań, spostrzeżeń, które galopują i walczą o czas na ich przemyślenie. To wszystko zaczyna się od samego pomysłu, który zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Pisarz łączy ze sobą wiele niekonwencjonalnych wątków tworzących razem dość chaotyczną całość. Trudno się skupić na czymś konkretnym. To wszystko wzięte razem zaskoczyło mnie i czasami wprost wbiło w fotel.
Sam styl autora jest bardzo charakterystyczny. Nie musiałabym wiedzieć, kto to napisał, żeby wiedzieć, że ta opowieść wyszła spod pióra Schmitta. Jest on wystarczająco prosty, by książkę czytało się szybko i łatwo, ale zarazem ma w sobie coś kunsztownego, gdyż pojawia się wiele wyrafinowanych przy tym trudnych słów, ale są one idealnie wkomponowane w całość, więc w ogóle mi to nie przeszkadzało. Mogę nawet powiedzieć, że wręcz cieszyło. Lubię się wysilić przy dobrej powieści.
Fabuła jest po prostu niesamowita. Dzieje się tam tyle rzeczy, na które warto zwrócić uwagę, że podziwiam Schmitta, że był w stanie wykreować coś takiego. Ciągle jest jakiś zwrot w akcji, choć oczywiście nie jest to historia, gdzie znajdziemy pościgi, nie wiadomo jakie przestępstwa itp. Jest to opowieść o religii, marzeniach, rozpaczy i pojęciu dobra oraz zła. Podejrzewam, że są osoby, które byłyby oburzone podejściem Schmitta do pewnych spraw. Wbrew pozorom jest to bardzo kontrowersyjna książka. Momentami potrafi naprawdę zszokować – czasami aż przesadnie. Te wszystkie poruszane wątki dają wiele do myślenia, przy czym niektóre pojęcia okazały się bardzo skomplikowane i wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałam ideę przedstawioną przez pisarza. Trochę mnie to martwi, ale teologia nigdy nie była moją mocną stroną. Mimo tych wszystkich zalet niestety zawiodłam się na końcu, ponieważ Schmitt wykorzystał swoje typowe zakończenie, które coraz częściej zniechęca mnie do czytania jego książek.
Augustina od pierwszych stron bardzo polubiłam. Jest to przesympatyczna postać – pełna pasji i zaangażowania, które zdarzają się w życiu wyjątkowo rzadko. Chłopak wiele przeżył i mimo to dążył do wyznaczonego sobie celu, ale też wiedział, kiedy trzeba się zatrzymać i przemyśleć wiele spraw. Właśnie takich ludzi podziwiam, więc towarzyszenie mu w tej powieści było dla mnie wręcz zaszczytem. Również do gustu przypadł mi Momo, co może zdziwić czytelników, którzy już znają tę historię. Momo popełnia wiele błędów w swoim życiu, ale rozumiem czemu to robi, choć oczywiście nie pochwalam i momentami byłam przerażona jego postępowaniem. Jednak to tylko samotny i zrozpaczony nastolatek, któremu zrobiono wodę z mózgu. W "Człowieku, który widział więcej" pojawia się również sam Schmitt i to mi się bardzo nie podoba. Bez wątpliwości wykreował siebie na ciekawą postać i dzięki temu mógł przekazać swoim fanom swoją opinię na wiele tematów, ale... Uważam, że jest to po prostu próżne i niepotrzebne.
Tematyka książki jest tak rozbudowana, że sama nie wiem, na czym się najbardziej skupić. Ważną rolę odgrywa religia w najróżniejszym rozumowaniu. Schmitt ukazuje nam, jak ją postrzega i czego oczekuje od niej. Jest to ciekawy wątek i myślę, że każdy odnajdzie w nim coś dla siebie. Poza tym pojawia się również temat top dzisiejszych czasów, czyli terroryzm. Zostaje on ukazany w dwóch stron – tej okrutnej, ale też tej idealistycznej. Mało, kto w obecnych czasach jest w stanie się oderwać od jak najgorszego wizerunku terrorysty. Ja do dzisiaj tego nie potrafię, a Schmitt właśnie to robi i próbuje nas przekonać, że czasami jest całkowicie inaczej niż myślimy.
Człowiek, który widział więcej okazał się dla mnie jedną z lepszych książek autora, którą czytałam i jestem naprawdę zadowolona z faktu, że jeszcze nie przekreśliłam pisarza. Ta powieść sprawiła, że chcę nadal szukać opowieści Schmitta, które wywrą na mnie tak wielkie wrażenie jak na samym początku. Dlatego zachęcam was do przeczytania tej książki, ale odradzam rozpoczęcie od niej swojej przygody z Ericem- Emmanuelem Schmittem.