To jedyna książka z cyklu "The Women's Murder Club", jaką przeczytałem, więc oceniając potraktuję ją jako odrębny kawałek literatury.Na okładce widnieje dwójka Autorów, i niestety to daje się odczuć, bo w książce opisane są dwa odrębne wątki, powiązane jedynie osobą głównej bohaterki. Każdy z nich mógłby zasługiwać na odrębną pozycję... gdyby tylko ktoś się postarał i je dopracował. W obecnej formie ani jeden, ani drugi nie jest dość satysfakcjonujący. Tak wyraźny rozdział pomiędzy dwoma liniami fabularnymi, które praktycznie nie zbiegają się w żadnym momencie, nie wyszedł "Czwartemu lipca" na dobre. Co więcej, pod koniec lektury pozostało mnóstwo nie domkniętych wątków pobocznych, tropów które Autorzy postanowili po prostu porzucić. Nie wiem, czy są podejmowane w pozostałych częściach z cyklu.Chociaż jak na razie książkę tylko krytykowałem, to muszę przyznać, że lektura nie była męcząca. Być może dzięki rekordowo krótkim rozdziałom (zdarzają się nawet takie na pół stronicy, a norma to dwie i pół), książkę czyta się szybko. Praktycznie żadna chwila nie jest za krótka na to, aby wrzucić na ruszt kolejny rozdzialik. Dlatego też jest to taki literaturowy odpowiednik fast-foodów - smaczny, ale tak naprawdę bez żadnych wartości. Od czasu do czasu można się jednak skusić.