Czy można być na to gotowym?
Czy w jakimkolwiek stopniu można być przygotowanym na utratę najbliższych osób, jakimi są rodzice, tak, by nie rozpaczać bez końca?
🌸Wiem, że powinnam być tu obiektywna, w pewnym stopniu profesjonalna. Ale wiecie co? Chrzanić to.
🌸Nic mnie tak nie przeraża jak śmierć najbliższych. Pierwszy raz uświadomił mi to Kuba Małecki w "Nikt nie idzie". Zalała mnie fala przerażenia, smutku, a ja sama zalałam się łzami w pociągu.
I choć Schmitt w "Dzienniku utraconej miłości" pokazuje, że można się podnieść z tego niewypowiedzianego żalu, poczucia straty i pustki (jemu zajęło to dwa lata po śmierci matki) to ja sobie tego nie jestem w stanie wyobrazić.
Strach przed tego rodzaju samotnością mnie paraliżuje, a na samą myśl (nawet pisząc tę notatkę) przełykam łzy.
🌸Autor traci swoją matkę w dniu swoich urodzin. Ukochaną mamę, z którą zawsze był blisko, odczuwał jedność dusz. A teraz nawet nie poczuł, że ją stracił. Tak nagle. Bez przygotowania. Na kartach tej książki towarzyszymy Schmittowi w jego zmaganiach się z poczuciem straty, żałobą, by po dwóch latach jego udręki dotrzeć do momentu, w którym jest w stanie nadal być szczęśliwy i cieszyć się życiem. Jego chaotyczne zapiski, chwytanie ulotnych myśli, czasem krótkich, niekiedy dłuższych, to niesamowicie poruszające i intymne świadectwo emocjonalnego rozedrgania, które jest nieodłącznym elementem żałoby oraz miłości doroslego dziecka do matki
🌸Chciałabym napisać coś więcej, ale... Nie jestem w stanie dodać nic poza tym, że to jest książka, która powinniście przeczytać. To opowieść, która uświadomi Wam Waszą miłość do bliskich Wam osób, a przynajmniej życzę, by właśnie tak na Was zadziałała.
🌸Może za jakiś czas, na chłodno, odcięta już od emocji wywołanych, napiszę coś więcej o tej książce. Teraz musi wystarczyć te kilka osobistych słów.