Fragment: Aleja ogrodu Luksemburskiego, gdzie wyczekiwał Jan Monneron, była w tej stronie, co ostatnimi laty najbardziej się przeobraziła, u zbiegu ulic d ’A ssas i Auguste-Comte. Powstanie nowych gmachów , jak Liceum Montaigne’a, Szkoły kolonialnej i Szkoły aptekarskiej, przemieniło i zbanalizowało malowniczy ten zakątek Paryża, uszczuplony i tak, pod koniec Cesarstwa, przez skasowanie „Pepiniery". Pomimo to jednak i mimo szablonowości nowych budowli, którymi budowniczowie nasi otaczają ogród, planowany ręką słynnego De Brosse ’a, zachował on dotąd pewien w dzięk włoski. Rzekłbyś, że tęsknota za rodzinną Toskanią, co skłoniła do założenia go, Maryę de Medicis, unosi się nad tarasami tymi i zbiornikami, a owiewa marmurowe statuy. Jedyne to bodaj miejsce w Paryżu, dziś, w wieku telefonów i samochodów, kiedy to nikt na nic już nie ma czasu, gdzie spotkasz nieraz zakochanego, marzącego spokojnie, a zajęcie to, tak anachroniczne, naturalnym się zda tu, w cieniu rozłożystych jaworów i wyzierającego spośród nich frontonu pałacu, który Włoszce przypominać miał florenckie Pitti. Białe popiersia poetów , zręcznie rozmieszczone wśród zieleni, przez edylów miejskich, przytakują jakby uśmiechając się dobrotliwie do sentymentalno-leniwie przechadzających się zwykle studentów, którzy czas przeznaczony na mozolną, nieraz jałową pracę, tracą tu marząc bez końca. Że Jan Monneron posiadał oba warunki, legendowego kochanka starego Quartier Latin, t. j. że był i zakochanym razem i studentem , zdradzała to, tak postawa jego, jak i powierzchowność.