Mila kocha Karkonosze i wszystko, co się z nimi wiąże. Dziewczyna pracuje w lokalnej księgarni, lubi spacery po górach, malowanie obrazów i żelki. Kiedy do Szklarskiej Poręby przyjeżdża Alex, warszawiak z krwi i kości, który chce zbudować w okolicy kolejne apartamentowce niepasujące ani odrobinę do tamtejszych widoków czy tradycyjnej architektury, Mila ma jeden cel — pokazać mu Karkonosze z innej strony, pobudzić jego wrażliwość na piękno gór, otworzyć oczy na potrzeby mieszkańców miasta i tym samym odwieść od pomysłu postawienia nowoczesnych budynków.
Alex, który początkowo jest dla Mili “bucem z Warszawy” zaczyna dostrzegać w dziewczynie, tak innej od poznawanych do tej pory, pewien urok, który działa na niego jak magnes. Ale czy Mila czuje to samo do pana architekta? A może chce jedynie wybić mu z głowy pomysł realizacji unowocześniania tego, co naturalne i oparte na tradycjach i ostatecznie odesłać na drzewo?
“Glass Hills” to przepięknie napisana, wciągająca, tak prosta a w tej prostocie tak niezwykle urocza książka, od której nie da się oderwać. Utoniecie w opisach przyrody, zakochacie się w tej historii, która chwilami bawi, a chwilami wzrusza. I można jej wybaczyć to, że bywa przewidywalna, bo w tej książce nie chodzi o to, aby grać w domysły, ale o to, aby zachwycić się jej pięknem, tak jak zachwycamy się górskimi widokami, kiedy zdobędziemy szczyt.
Ta książka to najlepsza reklama Karkonoszy. Opisy, które serwuje autorka to złoto. Działają na wyobraźnię do tego stopnia, że jak nigdy tam jeszcze nie byłam, to teraz chcę i już!
Jeśli chodzi o relację głównych bohaterów, to została ona rozpisana w taki sposób, jaki lubię — czuć między nimi chemię, ale wszystko wydarza się własnym tempem, bez niepotrzebnego przyspieszania akcji. Autorka operuje lekko sarkastycznym humorem, więc kiedy ta dwójka próbowała się dotrzeć, padały żarty-szpileczki i wierzcie mi, to było jednocześnie zabawne i urocze, ale też budowało tę wspomnianą między nimi chemię. Sceny erotyczne nie atakowały z każdej strony, były subtelne, nie przyćmiły całej reszty historii, a więc kamień z serca. Stanowiły jedynie miły dodatek do całości.
To książka na dwa wieczory, zjada się ją jak ulubiony deser. Wypełniona po brzegi zapierającymi dech krajobrazami, humorem i uczuciem, które łączy dwa różne światy w jeden.